Alina

Rozdział 9

Zabijała ją ta cisza. Powoli i boleśnie. Jakby tępym nożem cięto żywe ciało. Bez znieczulenia. Czuła się zbędną w pokoju, w którym milczeniem przyjaciół przeistaczało się w jej główne źródło problemów. Nawet Tilda, która tak potrzebowała jej pomocy, stała milcząc przy regale unikając wzroku Aliny.

– Nie rozumiem was. Jedna chce uratować swój gatunek, drugi ratuje przyjaciela, a a9 trzeci ratuje mnie, – odezwała się w końcu suchym tonem Alina, – każdy realizuje swój cel, ale, jakby nie rozplątywać kłębka – wszystkie nici prowadzą do mnie. Ja jestem przyczyną tego, że jesteście tutaj. No, ile jeszcze mam czekać, aż przestaniecie milczeć? Noel! – Krzyknęła, zaciskając pięści, – odezwij się wreszcie!

Chłopak spojrzał na nią spode łba. Jakby ujrzał przed sobą zupełnie inną osobę. Niebezpieczną. Obcą.

– To moja wina, – jego głos był spokojny i wyważony, – Zakochałem się w śmiertelniczce, naruszając tym samym ważne prawa świata Mroków. Zostały one ustalone, aby zapobiegać błędom takich aktów, jak mój czyn – zmrużył oczy, przypominając sobie odległą przeszłość, – gdy pozwoliłem ci odejść. A to właśnie wtedy, dokładniej następnego dnia, Friza przepowiedziała straszną przyszłość. Wyrocznia Friza nigdy się nie myliła, ale rozpaczliwie wierzyłem, że i jej pewnego dnia przydarzy się fuszerka. Wolałem nie myśleć, że przyczyniam się do nadejścia chaosu. Wolałem nie myśleć, że przyczyniasz się do tego i ty. Uaktywniłem bombę z opóźnionym zapłonem, a potem marzyłem, aby ją rozbroić. Naiwnie i lekkomyślnie. Fuszerki nie było. A teraz stoisz oto przede mną i widzę w twoich oczach, w twych włosach to, czego próbowałem uniknąć. Więc czy wolno mi wątpić, że to ja stworzyłem chaos?

Pytanie z tych, które nie wymaga odpowiedzi. Jego milczenie było więc uzasadnione, teraz przyszła kolej na milczenie jej. Potrzebuje ledwie chwili. Minuty sam na sam ze swymi myślami. Sześćdziesiąt sekund na to, aby uświadomić sobie z przerażeniem, że mówił o niej. Ale to nie wszystko. Nie jest gotowa, aby w to uwierzyć, bez względu na intuicję, która tak niestrudzenie potwierdza tę prawdę. Jak bardzo trzeba kochać, jak wiele trzeba mieć sił, aby obdarzyć chaos zaufaniem po ledwie jednym przeżytym w nim dniu? Przecież chaos jest jak szatan zmiatający wszystko na swej drodze. Jak bardzo trzeba poczuwać się do swej winy, jak wiele mieć w sobie nieustraszoności, żeby pozostać w nim? Przecież ona Alina to też chaos…

Tilda wyciągnęła sztylet z kabury i z zamyśleniem kręciła nim w dłoniach. Tymczasem Alina zamknęła oczy i czuła, jak jej ręce zaczynają się trząść. Jak drżą usta, oprzędzając łzy. Nie chciała patrzeć na ich oszołomione twarze, słyszeć niemiarowego oddechu Noela i nie dostrzegać w jego oczach desperacji. Nie wiedziała, co będą robić za chwilę, ale czuła  niewidzialne ciśnienie. Jeśli wszystkie słowa są prawdziwe i zamierzają pozbyć się jej tylko dlatego, że jest apokalipsą na smukłych ludzkich nóżkach – jest sens się sprzeciwiać?

– Tak, świat zadrży na widok pierworodnej ciemności, spopieli czerń śmiertelnych skrzydeł. Ta ciemność będzie niosła w sobie życie, w bezśmiertnym spojrzeniu, w spojrzeniu silnym, – Tilda zadeklamowała z pamięci jakiś wiersz i z uśmiechem spojrzała na Alinę, – nie brzmi tak strasznie jak w opowieści Noela. Czyż nie?

I wolnym krokiem zaczęła zbliżać się do Aliny zerkając z ukosa na pozostałych.

– Chaos, zniszczenie, śmierć, – to teoria Azriela a nie Frizy. On się ciebie nie boi, a najzwyczajniej broni się przed tobą. Broni to, co  może stracić. Swą władzę i życie. Anioł Śmierci nie może pogodzić się z tym, że istnieje większa ciemność od niego. Że jest coś, co umyka jego kontroli i władzy. Alino, spopielając czerń jego śmiercionośnych czarnych skrzydeł ocalisz mój lud i swe życie!

– I życie Noela, – dodał Thourio kiwając z powagą głową, – za to co zrobił czeka go wygnanie. I to jest znacznie gorsze niż śmierć, uwierz mi.

– A ty, co ty uważasz? – Alina zapytała ostrożnie czekając na odpowiedź Thouria, – co stanie się z tobą?

– Co do mnie… Mój dalszy los widzę mglisto. Nie złamałem wprawdzie prawa pomagając przyjacielowi, ale zdradziłem swego szefa, – uśmiechnął się, – nie mam więc pojęcia, co mnie czeka. Ale jeśli mam być odstawiony w out za kumplowanie się z Noelem, to wolę pójść z nim, niż go opuścić.

Tama, tak starannie powstrzymująca dotąd łzy Aliny, została zniszczona, przez co łzy zaczęły niekontrolowanym potokiem ściekać po jej twarzy. Z każdą chwilą wszystko coraz bardziej komplikowało się. Alina nie wie, czy ma na tyle sił, aby dotrzeć do końca i nie załamać się. Pogodzić się można z czym tylko popadnie: ze swymi siłami, z nienawiścią do najpotężniejszego anioła, z rychłą śmiercią. Ale nie można spokojnie patrzeć, jak przyjaciele poświęcają dla nas swe życia.

– Zabiorę cię do siostry, – głos Noel zabrzmiał dziwnie obojętnie, – chociaż uważam to za błąd. Ale przecież nie pierwszy raz się mylę, prawda?

Podszedł do Aliny i ledwo zauważalny, bolący uśmiech wykrzywiał mu usta. Jej serce się ścisnęło. Chciała uderzyć go i krzyczeć, że nawet doskonałe stworzenie jest zobowiązane do popełniania błędów. To błędy pozwalają nam być człowiekiem, a przecież on tak bardzo chciał czuć w swej piersi prawdziwe ludzkie serce.

– Ktorej teorii jesteś zwolennikiem? Azriela czy Frizy? – Nastroszonym tonem spytała Alina, ocierając mokre policzki.

Noel spuścił wzrok.

– Do tego czasu, jak zadałaś mi to pytanie, czy po?

– Jak widzisz, teoria się zmienia, a uczucia zostają. Nie widzę w twym postępowaniu błędu i ty nie powinieneś, – ręka Aliny dotknęła jego dłoni, – Nie obchodzą mnie te wszystkie prognozy, przewidywania, ja sama rozporządzam swą duszą. Tak więc nie traktuj mnie jako swego głównego błędu i po prostu pomóż!

Druga ręka Noela objęła Alinę w talii natychmiast powodując u dziewczyny trzepotanie serca. Błogi dotyk jego palców jak zwykle cholernie był seksowny. Nigdy nie pomyślałaby, że będą ją zachwycać takie drobiazgi… Zupełnie, jakby tamten nacisnął jakiś magiczny w niej przycisk otwierający drogę do serca. Jednym ledwie pocałunkiem mógłby zmienić jej pogląd na wiele rzeczy. W szczególności, na własne uczucia.

– Twoja teoria podobała mi się bardziej.

Noel swym miękkim i łagodnym wzrokiem wpatrywał się w oczy Aliny. Sekundę później zagryzając jej górną wargę smakował swe każde jej muśnięcie. Już dłużej nie chciał ukrywać własnej słabości a i Alina nie mogła oszukiwać siebie w tak oczywistej prawdzie. Nie ma sensu udawać, że między nimi nie ma żadnej łączącej ich nici. Były przez całe te lata, ale niektóre powinny być bardzie mocne, a niektóre… trochę śmielsze.

– A co zrobimy z nim, kiedy się obudzi? – Thourio przewrócił oczami i wskazał na Andrzeja, – jeszcze jednym ciosem Tilda mogłaby go przyprawić o wstrząs mózgu. Dobrze, że się powstrzymała. A ja, tak w ogóle, jestem przeciwny używania przemocy wobec ludzi.

Uniósł dłonie w geście współczucia i zabłysnął pięknym uśmiechem.

– Nie wiem, jak mu to wytłumaczę, że sama tego nie rozumiem, jak to się stało? Może ktoś z was spróbuje to uczynić?

Jej oczy zatrzymały się na wampirzycy. Była jedyną osobą, która potrafi przekonująco składać niezrozumiałe słowa w komunikatywne treści.

– Opowiedz mu wszystko, – Noel spojrzał wymownie na Thourio, – o Vardanie też opowiedz. Powinien to wiedzieć.

– Czy Vardana nie jest aby na wygnaniu? – Jego głos brzmiał zaskakująco szczerze.

– Czy ktoś jeszcze oprócz Vardany potrafi przyjmować cudzy wygląd? Najwyraźniej Azriel zaślepiony swymi obawami wykupił ją z czyśćca. Innej możliwości nie ma.

„Doskonale! – Westchnęła Alina, – Kolejny potężny demon dołącza do listy potencjalnych wrogów…” Tak oto Aliny życie staje się magazynem niespodzianek i nadnaturalnych istot, które chcą złamać na pół tak niewinną istotę, jaką jest właśnie ona. Biorąc głęboki oddech już była gotowa zadać oczekiwane pytanie, ale odpowiedź zabrzmiała wcześniej.

– Vardana jest potężnym demonem, ale paradoksalnie właśnie to sprawia, że jej działania są przewidywalne. Raz już się sprzeciwiła Azrielowi, ale nie ma pewności, że skłonna będzie uczynić to jeszcze raz, a teraz – żniwiarz krzepko objął Alinę, przygotowując się do ataku, – teraz ten diabeł zapłaci za śmierć Makowskich. Obiecuję.

To były najbardziej potrzebne słowa, których wyczekiwała i które wskrzesiły w niej iskry nowych płomieni. Wyzwalały zły uśmiech w oczekiwaniu zemsty. Przydawały kolejnego wzburzenia i zaciekłości, co spowoduje, że dołoży wszelkich starań, aby pomóc mu dotrzymać obietnicy.

Kilka sekund później stąpali po zakrwawionym dywanie w korytarzu domu Makowskich. Wokół odbijało się światło słoneczne z porozbijanych szkieł i luster, połyskując pasemkami jasności na purpurowej ścianie. Serce Aliny biło tak wolno, że ledwo mogła czuć jego rytm starając się w zastępstwie śledzić przynajmniej własny oddech. Wydawało się, że jeszcze chwila, a jej umysł opuści głowę w poszukiwaniu bezpieczniejszego i mniej zastraszającego miejsca. Tutaj każdy centymetr ściany krzyczał o tym, co się stało.

Poprzewracane meble, rozbite naczynia, porozrzucane książki i krwawe ślady na drewnianej podłodze – wszystko wskazuje na nieuniknioną śmierć. Alina słysząc skrzypienie pod nogami ostrożnie wchodziła do salonu. „To prawda. Mój Boże! to naprawdę prawda!” – westchnęła. Do ostatniej chwili, aż do ostatniej sekundy wciąż miała nadzieję zobaczyć powitalny, szczęśliwy uśmiech Arlety. Chciałaby wierzyć, że Thourio kłamał. Marzyła, że intuicja płata jej figle, jak wszyscy wokół. Ale to prawda. Diabelska prawda…

Leżeli na podłodze, pół metra jedno od drugiego. Dwa trupy, z których jeden – to Arleta. Ta sama, której nie doceniała wcześniej. Siostra, której nie zdążyła powiedzieć tak wielu ważnych słów. Teraz chciała jak nigdy, aby cofnął się czas. Wyjaśnić siostrze, że nie było jej winy w ich wzajemnych nie zawsze najlepszych relacjach. To tylko głupia obraza w sercu dziecka, które uważało, że starszej siostrze rodzice poświęcali więcej uwagi, niż jej. Nosiła w sobie ten żal latami. Niszczyła i bez tego już trudne relacje. I co się stało? Siostra zmarła w rękach kogoś, kto jej rzekomo nienawidził. Niewinna zapłaciła życiem za więzy rodzinne. Oddała swe życie za głupie przepowiednie. Ona Alina nie powinna była tu przyjeżdżać. Przynajmniej w jej rodzinnym Sztokholmie nie byłoby nikogo do zabijania… Podchodziła coraz bliżej i bliżej. Powoli, starając się kontrolować rodzącą się w sobie wściekłość. Krew się burzyła, tworząc koktajl z adrenaliny i złości. Dłonie zaciskały się w pięści, pozostawiając na skórze siniaki, a jej oczy wypełniały się łzami. Czuła, jak braknie jej sił, jak braknie odwagi, by powstrzymać wznoszący się w jej duszy ryk sprzeciwu. Upadłszy na kolana zakrzyczała tak głośno, że parkiet trząsł się pod jej nogami.

Noel, Thoulio i Tilda unieśli się nad nią i nad martwymi ciałami. Unosili się w powietrzu wraz z fragmentami mebli i gruzu. Alina wykrzykiwała cały swój gniew, całą nienawiść. Wirowała i podnosiła pod sufit wszystko, co tylko podpadało pod jej oczy. Nie niepokoiły ją  konsekwencje. Jej umysł w ogóle słabo rozumiał to, co generowała dusza. Siła nie znała granic, wyswobadzając się z niej na zewnątrz.

– Alinko! – Wyłowiła krzyk zza siebie, – Alino, przestań! Słyszysz?!

Znajome ręce chwytają ją mocno i czuje, jak Noel z troską przyciska ją do siebie. Drżał i utknął swym nosem w jej szyi. Przypiekał ją swym ciężkim oddechem. Kochał ją. Próbował ją ratować, a ona chciała jedynie krzyczeć. Głośno i zaciekle.

– Nie zapominaj, Alinko, – szepcze jej do ucha usypiającym głosem, pomagającym się uspokoić, – nie zapominaj, kim jesteś. Na litość boską, opanuj się!

Śmieci i resztki mebli z hukiem spadają na podłogę wzbudzając pogłos w pustym pokoju. Ale jego uścisk ledwie zelżał. Gdyby biło mu serce wyczułaby je przez ubranie. Teraz w ogóle powątpiewa, że jest bez serca. Zbyt dużo litości i współczucia przekazywał jego dotyk.

– Nienawidzę go, – fragmenty słów, nasączone jadem spływały z jej ust, – Nienawidzę go tak bardzo, że jestem gotowa skonać razem z nim, gdy nie będę miała wyboru. Mam gdzieś sentymenty. Mam wszystko gdzieś.

Po zabiciu Makowskich czarnoskrzydły parszywiec przebrał miarę. Nacisnął przycisk inicjujący wybuch jądrowy. Wprowadził w życie to, czego sam najbardziej się obawiał.

– Nawet mnie? – Delikatnie spytał Noel.

Zerknęła przez ramię natrafiając na jego skruszałe spojrzenie.

– Nie pytaj mnie o to teraz. Obawiam się, że moja odpowiedź mogłaby ci się nie spodobać.

Krótka przerwa i oswabadzające objęcia pozwoliły jej się wyrwać. Jak można było najbliżej podpełzła do siostry. Dotykając jej chropowatą twarz czuła palcami cały ból, którego zapewne siostra doświadczyła. Zabrała rękę i znów zalała się łzami. Nowa porcja goryczy rozpełzła się po gardle i opuściwszy niżej skręcała żołądek w ciasną spiralę. Uraz i pustka. Dwa uczucia, które przepełniały w tej chwili całą jej duszę.

– Alino, – pociągnął ją za ramię, – musisz to zobaczyć.

Podniósłszy się z kolan zwróciła głowę w kierunku gestu Noela, to jest w stronę ściany po jej prawej stronie. Napis utrwalony krwią (jej rodziny?!), spowodował, że znów zaparło jej dech.

„Moja siła – moja moc. Chaos nie podlega zmysłom”. To było to, o czym mówił Noel w domku, w środku lasu. To była wiadomość od Rady Najwyższej. Ale i ich przyznanie się do zabicia siostry.

– To taka banalna, ale jednocześnie bardzo skuteczne podstawa, – podsumował napis, stając blisko Aliny, – nie powinni nas tutaj zobaczyć. Szlag może trafić całą twą ochronę.

– Panie, Noel, o jakim rodzaju ochrony pan mówi? Nie ma już dla mnie żadnej ochrony. Nie ma już więcej możliwości zbawienia. Postępować wbrew to nie na moje siły, – wściekłym głosem przedrzeźniała intencję jego wypowiedzi, – Potrzebuję kilku dni, żeby oszczypać tego tchórzliwego koguta. Przecież doskonale wiesz, że nie będę na niczyje posługi.

Jego oczy w panice biegały po pokoju, próbując znaleźć uspokojenie. Ona miała rację i on to wiedział. Pozostaje tylko nadzieja, że Alinie zbraknie czasu na zemstę. Ale przecież jest to jej główny cel.

– Co się zmieniło? Niedawno jeszcze gorzałaś pragnieniem przeżycia. Prosiłaś o pomoc i mówiłaś, że trzeba walczyć z podwojoną siłą. A teraz, tak po prostu, opuszczasz ręce?

– Do niedawna nie wiedziałam, że zabiłam własną siostrę, – Chciała odwrócić się do Arlety, ale powstrzymała się resztką sił, – a raczej, nie wiedziałam, co Rada uważa. Nie widziałam tego napisu, mówiącym o mojej zbrodni. Nie czułam takiej silnej potrzeby, aby umrzeć.

Przewrócił swymi brązowymi oczyma nie dowierzając usłyszanym słowom. Tak, Alina nie przejęzyczyła się. Śmierć – to najlepszy sposób, aby odkupić się przed swą siostrą. Nie ma znaczenia, co kto sobie pomyśli.

– Co za wzruszające frazy, – głos nieznanego mężczyzny doszedł ze schodów. Cicho zagłaskując dłonie, szczupły brunet głośnymi wielkimi krokami przemieszczał się korytarzem stopniowo wychodząc na słoneczne światło. – Dlaczego tak kategorycznie? Czy naprawdę trzeba umierać w imię przebaczenia?

Noel stanął nieznacznie przed Aliną odgradzając ją od przybysza swym ciałem. Zmarszczył brwi i gniewnym wzrokiem wpatrywał się w obcego, dając mu znać, że nie jest zadowolony z wizyty. Jego mięśnie były napięte do granic możliwości, a ręka zacisnęła się na ukrytym pod koszulą nożu.

– Lucas, Twoja wizyta jest tu nie na miejscu, – wypalił żniwiarz błyskając ostrzem, – my stąd już wychodzimy i tobie radzę to samo.

Myśl o tym, że Azriel i Rada Najwyższa to nie jedyni, którzy czyhają na życie Aliny nikogo nie dziwiła. Fakt, iż Noel znał imię intruza nie tylko potwierdziło ale i wzmocniło w tym względzie obawy Aliny. Ów gościu przyszedł tu zapewne sposobiąc się do ataku jak chytry drapieżnik. Gdy poprzez cienki uśmiech zalśniły mu zęby co do tego nie było żadnych wątpliwości. W otoczeniu Aliny Tilda nie jest już jedyną wampirzycą.

– Skąd ten pośpiech? – Czerwonookie stworzenie poprawiło włosy, które dostawały swą długością do ramion i uśmiechnęło się, – Nie przyszedłem zrobić tu drakę. Isiil chce się spotkać z dziewczyną. Wyrażam sugestię, że nie powinniśmy sprzeciwiać się szefowi, ponieważ podobnie jak wy i on jest wrogiem Azriela.

Lucas zatrzymał się kilka kroków przed nami, ale całym swym wyglądem zaprzeczał wypowiedzianym słowom. Być może i prawda, on nie nie chciał „robić tu draki”,  tylko usilnie poprosić o to, o co właśnie poprosił. „Kto to jest Isiil? Sojusznik, czy kolejny myśliwy? – Zastanawiała się Alina. I główne pytanie: po co mu jestem potrzebna?” Cały mroczny świat najwidoczniej oszalał i zaczyna mieć obsesję na punkcie jej mocy. To dla Aliny staje się naprawdę nużace.

– Nie potrzebujemy jego pomocy i porad, – Noel odwrócił się do Lucas bokiem, starając się objąć Alinę  i wykonać z nią „skok”, ale gwałtowny ruch wampira w ich stronę zmusił żniwiarza do wykonania obrony przed uderzeniem.

Wyciągnął do przodu swą rękę, uprzedzając atak i zamachnął nożem, rozcinając czarną koszulę na piersi napastnika. To tylko rozeźliło drapieżcę i krzywiąc się w niegodziwym uśmiechu zaatakował ponownie. Raz za razem Noel zręcznie unikał, odpowiadając potężnymi impulsami i uśmiechał się w odpowiedzi. Ich ruchy były precyzyjne i niebezpieczne. Oczy pełne emocji i wściekłości. Obaj byli świadomi, że nikt nie podda się tak po prostu. Z głośnym hukiem odbijali się od ścian, sufitu, podłogi i wracali do boju.

Silne uderzenia zostawiały krwawe ślady na twarzach jednego i drugiego, łamiąc usta i nosy. Rozmazując raz kolejny blady policzek Lucasa, szorstki pan-doskonałość brutalnym kopnięciem w brzuch zbił go z nóg odrzucając kilka metrów na stos połamanych mebli. Czerwone oczy wampira skrzywiły się z bólu, kły wyszczerzyły w cichym pomruku. Wstając z podłogi był gotowy do następnej rundy, ale ten bezmyślny cyrk w sąsiedztwie martwych ciał jej siostry i szwagra najzwyczajniej Alinę wkurzył. Głośno westchnąwszy i zebrawszy odwagę wyciągnęła rękę i ścisnęła napastnikowi gardło w wyimaginowanym uścisku. Przechylając głowę na bok, patrzyła jak ów łapczywie połykał powietrze i zaokrąglał ze strachu swe siniejące oczy. Nie było w Alinie ni kropli litości. Nie była zaskoczona swymi możliwościami, po prostu wiedziała, że może to robić tak lekko, jak trzepotanie rzęsami. To była prawdziwa Alina. W niczym nie słabsza od swych obrońców i napastników. Nie wypadało jej żegnać się ze światem jako mała niedoświadczona dziewczynka. W niej coś pękło i ona Alina już nigdy nie będzie taką samą. Znała swe siły i wiedziała , jak z nich korzystać dla dobra lub szkody. Decyzja została podjęta.

– Starczy? – Obojętnym tonem spytała zaglądając do przerażonych oczu wampira, – czy mam ścisnać dłoń silniej, żebyś zrozumiał? Jeśli mi się spodoba sama pójdę do Isiila. Szkoda mi kolejnego posłańca, którego nieopacznie zechciałby wysłać po mnie ponownie.

Lucas próbował kiwnąć w odpowiedzi, ale był totalnie bezsilny. Puściła rękę, pozwalając mu wziąć głęboki oddech i skinęła głową, wskazując na drzwi. Wampiry nie mogą skakać poprzez przestrzeń, więc facet musiał się stąd wydostać w staromodny sposób. Nie zwlekał i wybiegł potykając się o śmieci pod stopami. Noel tylko bezradnie potrząsnął głową i otarł krew po rozdartej brwi.

– Szybko się uczysz, – mruknął zdziwionym tonem.

Lekko uśmiechnęła się i podeszła do siostry. Serce krwawiło gorąca krwią i najzwyczajniej nie mogła od niej odejść. Nie mogła dłużej pozwolić Arlecie leżeć w purpurowej kałuży.

– Tak nie można, nie mogę zostawić ich tutaj, – szepnęła załamanym głosem.

Kucając i zamknąwszy oczy przeciągnęła drżącą ręką po włosach Arlety i Jarka. Jej ręce niekończącym się strumieniem promieniowały skondensowaną energią. Ledwie sobie mogła wyobrazić, jak ich ciała stopniowo zmieniają się w popiół, natychmiast rozsypując się ciemnoszarym pyłem po podłodze. Nie miła innego wyboru; chciała wierzyć, że tym sposobem zapewni im wiekuisty spokój.

Kolejnym kliknięciem zapaliła resztki prochów i patrzyła, jak dogorywają wspomnienia. Teraz policja nie znajdzie śladów po Makowskich. Ogłosi poszukiwanie Andrzeja i być może także nigdy go nie znajdzie. Jej rodzina zjednoczyła się i Alina już widzi, jak powitalnie wymachują do niej rękoma wzywając do siebie… „Wkrótce moja rodzinko. Już wkrótce!…”

 

Alina – lista rozdziałów

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *