Bajka o Adamie i Ewie

Pewnego ranka Archanioł Gabriel został wysłany przez Pana Boga na delegację. Do Raju. Miał dokonać w ogrodach Edenu rutynowej inspekcji.– Przyjrzyj się, Gabrysiu, czy nie dochodzi tam do jakichś nadużyć i czy dokumenty są prowadzone przez aniołów jak należy. No i obacz, kochanieńki, azaliż wszyćkie rajskie jabłuszka na swych miejscach nietknięte dojrzewają.I oto Archanioł przyfruwa na anielskich skrzydłach do Raju. Kroczy po kwiecistych alejkach, liczy owoce na drzewach, zapisuje gęsim piórem w niebieskim kajecie… Nagle, gdy przystanął na chwilę przy jednym z nich (a było to Drzewo poznania dobra i zła), dojrzał, jak z naprzeciwka po anielskiej trawie boso stąpa w jego kierunku Ewa. Idzie – tak jak ją Pan Bóg stworzył z żebra Adama – golusieńka, ledwie ze skąpymi przepaskami z laurowych liści na biuście i biodrach. I najważniejsze – nie krępuje się swej nagości: kroczy beztrosko i huśta na boki pulchnymi śniadymi biodrami.
Inspektor Gabriel stanął jak rażony gwiazdą spadającą z nieba. Był w szoku. Piękno Ewy, znane mu dotychczas ledwie z bożych przekazów i opowieści, okazało się w realu tak nieziemsko cudne, jak tęcza o poranku! A i krągłości miała takie ponętne, iż nawet przy usilnie przymykanych oczach, nęciły wszystkie jego archaniołowe zmysły. A zapach jej obnażonego ciała – mmm!… Jej zapach to już w ogóle w niczym nie ustępował woniom rajskiego runa.– Cześć, Ewuśku! – skłonił się uniżenie przed Ewą Archanioł Gabriel.
– Dzień dobry! – uśmiechnęła się do rewizora szeroko.Archanioł, niby tak mimochodem, rozejrzał się, czy aby w pobliżu nie ma męża Ewy – Adama, lub jakiego nadgorliwego rajskiego strażnika, ale spoko! Nikogo nie było. Tylko na jednej z gałęzi Drzewa leniwie wylegiwał się Wąż Kusiciel. Odpoczywał i grzał na słońcu swe opasłe węże brzuszysko, więc Gabriel postanowił nie przeszkadzać mu, więcej: nawet w żadnej mierze nie zamierzał miarkować na niego swej wnikliwej archanielskiej uwagi.– Ewuśku, a nie chciałabyś skosztować rajskiego jabłuszka, z tego ładnego rozłożystego drzewa? Zobacz, jakie czerwoniutkie, jakie soczyste. Na! No naści, Ewuś, naści! Skosztuj, kochaneczko, niech ci służy urodzie i zdrowiu!Ewa, od obfitości rajskich owoców, już od dawna w tym Raju cierpiała na nadkwasotę żołądka, ale jabłko, na które wskazał Gabryś, rzeczywiście – zdało się jej wyglądać apetycznie, jak żadne inne. Wzięła więc zerwany przez Gabriela owoc, odgryzła kawałeczek czerwonego miąższu, po czym resztę smakołyka oddała Archaniołowi:
– Zaiste: pyszne! Spróbuj i ty! Co masz być tutaj głodny? Wciąż krążysz tu i krążysz po alejkach, liczysz owoce, notujesz… Czerwone soczyste jabłuszko doda ci polotu i anielskiego wigoru. A w ogóle, Gabryś, skoro już jesteś ze mną, zapraszam cię na polankę. Poleniuchujemy sobie trochę na trawce, posłuchamy śpiewu rajskich ptaszków i szumu strumyka. – i, obróciwszy się na pięcie, skierowała się do swego ulubionego rajskiego gaju.Usta inspektora, od ulatującej w jego skrytych myślach ślinki, zrobiły się nagle mokre, dlatego pospiesznie wytarłszy je kawałkiem figowego liścia, bez chwili wahania ruszył za Ewą.
Przyszli na rajską polanę. A tam – dywany kwitnących maków spowitych odurzającym zapachem. Błogość, cisza, spokój… Przysiedli na pieńku. Ewa przytuliła się do szerokiego torsu Gabriela i rzekła:– Jesteś taki… cieplutki… Zdejmij z siebie te skrzydła, przecież przeszkadzają w słodkim odpoczynku i… uciechach.Archanioł spojrzał początkowo ze strachem na Ewę, ale gdy znów poczuł ślinkę w ustach, najpierw odpiął jedno, następnie drugie skrzydło. Potem zdjął także koszulę…. A jego ciało, och! Było takie pulchniutkie, takie ślicznie różowe, jak u aniołków śpiewających hosanny w niebiesich chórkach.
Ewa ponownie przytuliła się, tym razem już do pozbawionego skrzydeł i obnażonego ciała Archanioła, by po krótkiej chwili pocałować Gabriela w policzek, potem w drugi. Po kolejnej chwili – przycisnęła archaniołową głowę do swego jędrnego biustu, obejmując ją zrazu delikatnymi rączkami, jakby w obawie, coby się nie wywinęła.A tymczasem Wąż Kusiciel, zaniepokojony rozwojem sytuacji, zakończył sielskie sjestowanie na drzewie. Sczołgał się z gałęzi, i zrozumiawszy, co się święci, postanowił nie dopuścić do grzechu Ewy. Ruszył więc, by ostrzec Adama, który w tym czasie przemielał maszynką do mięsa rajskie jabłka na dżemy.– Cześć, Adamie! Tam na polance Ewa z rewidentem obściskują się i chędożą tak beztrosko, jakby tu jeszcze biedy nam brakowało! Idź, zobacz, osądź! Bo to, czego się twoja Ewa dopuszcza – to moim zdaniem cudzołóstwo! Artykuł piąty, paragraf drugi prawa Bożego…Adam pomyślał:
– Kurczaki! Cudzołóstwo?! To naprawdę duży grzech! Sprawa nie jest dobra… – i, skończywszy mielenie ostatniego jabłka, wytarł ręce o gołe biodra i ruszył za Wężem.Kiedy dotarli do polanki, Archanioł leżał na trawie i opierał głowę o pieniek. Ewa – pozbawiona obu przepasek z laurowych liści – siedziała mu na biodrach i śmiała się jak szalona, i co chwila pochylała głowę, i całując go w usta, zniewalająco wzdychała:
– Mój miły! Mój cudny! Mój słodki!
– Ewo, kochanie! A… a co to za samowola? – Zawołał zdziwiony Adam – Co za wstydy wyczyniasz! Na oczach Pana takie bezecności! – i z niesmakiem pokręcił głową.Ewa ocknęła się. Pospiesznie zsunęła się z Archanioła, wstała na nogi i zrobiła niewinną minkę:
– Nic, nic… my tylko tutaj słodko bawiliśmy się ze sobą. Wcześniej kąpaliśmy się na słoneczku i obgryzaliśmy dojrzałe jabłuszko. A co, niby nie wolno nam? Nie robiliśmy przecież nic złego.Do rozmowy wmieszał się Wąż:– Niewiele już brakowało. A wtedy grzech byłby ostateczny i niewybaczalny! Co nasz Pan powiedziałby na taką rozpustę? Skazałby cię na zsyłkę. Nakazałby opuścić Raj. Na wieczystą tułaczkę, pracę i na codzienne katorgi!Adamowi nie spodobała się straszna przestroga Węża-Kusiciela. Jeśli Ewa zostałaby wygnana z Raju, jemu – osamotnionemu, byłoby w tym Raju niemożebnie nudno i smutno. Nie miałby nikogo, z kim wieczorami mógłby śpiewać piosenki, z kim mógłby kręcić w maszynce jabłka na dżemy lub łuskać pistacje i orzeszki ziemne na olej. Koszmar!– Ty, Ewo, lepiej pokajaj się zawczasu przed Panem, i będzie po sprawie. Nasz Pan jest wielkoduszny. Wybaczy ci! – przemówił do żony.Ewa po słodkich amorach z Gabrielem pozostawała jednak niewzruszona:
– Nie zamierzam się przed nikim kajać. Z jakiej niby racji? Po pierwsze: nic niedobrego nie zrobiłam. A jeśli nawet tak ktoś uważa, to dlaczego miałoby to być niedobre? Po drugie – niczego nikomu nie ukradłam, nikomu niczego nie poskąpiłam – więc co miałoby być w tym złego? A przydawanie i sobie samej, ale i drugiemu uciech, i próbowanie jak poczyna się nowego człowieczka, to ma być grzech?! Grzechem byłoby w ogóle tego nie czynić, mój mężu!… I tak jak ty, tylko mielić maszynką do mięsa świeżuśkie rajskie jabłka na dżemy – Tak! To dopiero prawdziwy grzech! Więc jak mnie wygnają z Raju, to wkrótce zobaczysz: cały ten Ogród zamieni się w ckliwe terrarium. Będziesz syczał w nim z nudów… – Zamilkła na chwilę, wytarła w laurowy liść spocone czoło, i po krótkim namyśle dokończyła – Dlatego, nie! Niepotrzebny mi taki Raj! Ja chcę od życia czegoś innego – i spojrzała na Archanioła – Wolę, żeby ktoś taki jak on, ze skrzydłami czy bez, na zawsze był ze mną i był moją słodyczą, a nie ktoś taki jak ty, któremu jestem potrzebna tylko do śpiewania piosenek i kręcenia w maszynce jabłek na dżemy! Miel sobie je sam i sam się kajaj przed Panem, i ofiarowuj mu swą dozgonną miłość podwładnego. Ja wybieram miłość prawdziwą! – moją kobiecą miłość, ludzką…I wybiegła z Raju, a chwilę za nią wybiegł i Adam, nagle wreszcie uświadamiając sobie, że i dla niego prawdziwy raj to tam, gdzie jego Ewa z jej… kobiecą ludzką miłością, właśnie taką, jaką podpatrzył, gdy obdarzała nią Gabriela.A Archanioł Gabriel? – Ze zgryzoty i smutku po rozstaniu z Ewą wrócił do Niebieskiej Krainy. Odtąd, już tylko na wysokościach śpiewał z chórkami pokutne psalmy i wspierał swymi hosannami kochających się ludzi – przyszłych rodziców.KONIEC
* * *
No dobrze! A jaki morał z bajeczki, teraz zapytacie?
Bardzo prosty: Kochani! Nie wolno ufać leniwie sjestującym. Bo ci zwykle mają baczenie na wszystko, i gdy trzeba, jak wąż zaczają się, popełzną za wami i zrobią z nabytej wiedzy wiekopomny użytek. A czy taki użytek wszystkim z czasem wychodzi na dobre? – To już musicie rozstrzygnąć sami.