Skryty uśmiech Barbary

Ubrana w piękną stylową sukienkę od Diora, uczesana w modną geometryczną fryzurę z „podkręconą” grzywką (w salonie piękności nie szczędziła napiwku), z szampana i truskawkikieliszkiem szampana w jednej ręce, z pucharkiem truskawek w drugiej – siedzi przed zastawionym stołem. Blat stołu ugina się od wyrafinowanych potraw skomponowanych pod „kolację dla dwojga”.

Siedzi, a jej duże łzy, jak krople rosy, na biały obrus: kap, kap,kap. Ten wieczór, ona – Barbara – chciała spędzić z mężem „kameralnie, w miłości, niezwykle”. Po swej „pięknej nocy” przez ostatnie miesiące starała się żyć skromnie. Obiecała już nigdy więcej nie sprawić mężowi przykrości i zadbać, by miłość ich promieniała blaskiem. Dlatego dziś przygotowała romantyczną kolację, zestawiła podkład muzyczny z ulubionych romansów, a na zakończenie wykona dla niego zmysłowy taniec „z rozbieraną sceną w zwieńczeniu”, który tak bardzo lubił. Ukradkiem, kiedy męża nie było w domu –  ćwiczyła ten taniec przed lustrem, ćwiczyła i ćwiczyła …

Trzy dni przed zaplanowaną kolacją sprawiła sobie drogą, włoską bieliznę: blado-różową, w delikatnych koronkach, inkrustowaną perełkami i białym złotem. Przez wiele lat wspólnego życia nie decydowała się na taki zbytek, ale teraz uznała: najwyższa pora. Jubileusz małżeńskiego pożycia – „nie, żeby od razu okrągła liczba, ale przecież ponad dwadzieścia lat razem!” – do czegoś w końcu zobowiązuje.

Tymczasem mąż – akurat tego dnia musiał do bardzo późna pozostać w banku; i cóż miała czynić? „Romantyczny wieczór” kochająca żona przełożyła na jutro…

*

I nadeszło jutro. Następnego dnia, rano – umyślny przyniósł do domu ogromny bukiet czterdziestu czterech czerwonych róż.

Zadzwoniła do męża: „- Dziękuję za kwiaty!”

On: „- o niczym nie wiem, nic nie zamawiałem. Przecież zdecydowaliśmy się cicho świętować i nawet goście nie byli proszeni.”

Ona – zaskoczona. Przecież kwiaty przyniósł posłaniec, a na załączonym bileciku nadawcy wyraźnie było jego imię i nazwisko; służąca i ochroniarz też widzieli… Więcej: do kwiatów podpięta była koperta, a w niej tysiąc Euro. Ochroniarz i służąca też mogą potwierdzić. A tymczasem mąż upiera się, jak wół, że to nie on… Och! Jaki niemądry!

„Jak nie on, to kto? – jakaś niby jego jego kochanka wysyła róże i pieniądze?… Przecież to nonsens!” – w obecności służby podsumowała sprawę Barbara.

A potem nadszedł wieczór. Przyjechawszy w końcu do domu ukochany mąż oznajmił: na romantyczną kolację nie ma dziś nastroju, kwiaty – nie on wysyłał, a pieniądze to już w ogóle jakiś wymysł… I punkt dziesiąta poszedł spać.

I oto ona – Barbara – siedzi przy stole i samotnie świętuje rocznicę. Pije szampana, skubie truskawkami i przygotowuje wyrafinowaną zemstę na „ukochanym draniu”.

A jaką najlepszą byłaby zemsta, po tylu latach małżeństwa? Może miło spędzony wieczór z jakimś przystojnym mężczyzną? Dobrze! Choćby i za jej pieniądze! Przynajmniej jej dusza się uspokoi i ona – Barbara – znów poczuje się, jak powinna się czuć każda pragnąca być pożądaną przez mężczyznę kobieta.

Myślała, myślała. Wymyśliła.

Tak! Koniec tych krokodylich łez! Starzejącemu się mężowi, niby ona, Barbara, nie jest potrzebna? To nie! Niech sobie śpi w domu, ten stary, siwy pasibrzuch. Ona – Barbara – widocznie potrzebuje młodszych mężczyzn, aby choć przez kilka minut… wróć: kilka godzin, mogła poczuć się kochaną, pożądaną, poczuć się tak, jak przecież wciąż jeszcze atrakcyjna, spragniona miłości kobieta. I ona – Barbara – chce od życia wziąć wszystko, co tyko możne! W końcu, ile jej tego życia zostało?! ”

Postanowiła i wezwała taksówkę. Pojechała do najdroższej restauracji w mieście. Jeszcze z taksi zadzwoniła do tego pana, w którego silnych ramionach tak łowko ongiś tańczyła,  a który potem tak ładnie grał na fortepianie…

* * *

Wróciła do domu po pięciu godzinach. Wczesnym rankiem. Cicho otworzyła drzwi, aby nie zbudzić męża. Nie paląc światła, jak tylko mogła najszybciej przebiegła na palcach do swej sypialni. Rozebrała się, wskoczyła do łózka. Zasnęła natychmiast.  Ile spała? – może dwa kwadranse? może trzy?…

– Droga moja, nie będziesz dziś wstawać? Przygotowałem dla ciebie śniadanie. – obudził ją głos z kuchni… – Nie wiem, gdzie jest służba. Czyżbyś odprawiła ich wczoraj do domu?

A jakżeby inaczej? Oczywiście odprawiła. Pomyślała przecież o wszystkim.

Wyszła do męża w nowym, ślicznym brokatowym szlafroczku, nieznacznie ziewając.

– Jakaś taka ty dzisiaj jakby inna…  – Zdziwił się mąż. –  Oczy ci się świecą, różowieją policzki, a nawet makijaż wciąż świeży. Późno poszłaś spać?

– Tak, późno poszłam do łóżka, mężu, i słodki przyśnił  mi się sen… – odpowiedziała uśmiechając się skrycie.

 

Piąty krzyżyk Barbary – spis treści

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *