Czy schamiejemy?!

Nie da się ukryć: chamiejemy! – twierdzi prof. Kazimierz Krzysztofek, pracownik naukowy Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Jakie fakty zdaniem profesora o tym świadczą? – badania CBOS. Otóż badania te wykazują, że aż 70% dorosłych Polaków wcale nie uczestniczy w wydarzeniach kulturalnych. Niewielkie nimi zainteresowanie przejawia 27% rodaków, a ledwie 2% jest zdecydowanie zainteresowanych. Książki czyta nieco ponad 37% Polaków (spadek od 2004r. o 15%), na koncerty chodzi 10% (trzy lata temu ponad 22%), na wystawy – 5% (oglądało je 15%), w teatrze bywa blisko 7% (a jeszcze niedawno – 15%). Itp. itd. Krótko, byle jak i jaskrawo – oto, zdaniem profesora, dewiza współczesnego konsumenta kultury – chama….

Tak, moi drodzy, źle się dzieje. Trawestując Wyspiańskiego: i tylko Chińczycy trzymają się mocno (Olimpiada, a jakże! – kolejny ich sukces). Pozostały świat poczłapuje za nimi w zadyszce coraz bardziej nerwowo odcinając kupony niegdysiejszego majestatu. Upokarzana Rosja licytuje z Zachodem monopol na prawa do praw narodów, polski naród czkając funduje wielkiej Ameryce tarczę, a nasi buńczuczni posłowie bezustannie wylewają pomyje na głowy komu popadnie. I Jeśli do tego dodać kosmiczne histerie na giełdach, kociokwik stale zmieniających się podatków, cen energii, paliw i gdy po raz kolejny załamujemy ręce nad wyczynami medialnych oszołomów i upadkiem moralnym naszych niegdysiejszych bożyszczy – to już nikogo chyba nie dziwi, że w tym codziennym tyglu cywilizacyjnych ścieków chamiejemy wszyscy.  Bo jak nie chamieć – skoro tyle tego wokół, że łatkę chama łacno przypina się nawet najpierwszemu urzędnikowi RP? O tempora! O mores!

Chamiejemy w domu, na ulicy i w naszych biurach. Oto przeglądam stare służbowe dokumenty sprzed lat z wydziału personalnego mojego pracodawcy; i co widzę? – wszędzie przed nazwiskiem elegancko wykaligrafowany stopień i tytuł zawodowy (magister inżynier). Brzmiało dostojnie i ładnie. A dziś? Dziś, po pierwsze nie ma wydziału personalnego a za to jest jakiś „haer”, a po drugie: –  dziś w papierach są tylko suche personalia przyozdabiane bezdusznym szyfrem i jakimś obmierzłym kodem. „Jesteś dla nas numerem, nie inżynierem” – zdają się informować fiszki mego współczesnego żywiciela. „Po co nam twe tytuły? Zresztą, takie są zasady w całym cywilizowanym świecie.” Ok.! – odpowiadam. Ale czyż ten cywilizowany świat nie chamieje już i nie schamiał bez reszty? Dlaczego musimy go naśladować?

Czytam emaila rozesłanego przez jednego z ważniejszych korporacyjnych menedżerów. Ów – nie bacząc na polską ortografię kilkakrotnie pisząc skrótem słowo doktor nagminnie po „dr” stawia kropkę. A przecież kiedyś zrobił maturę, więc powinien znać zasady skracania wyrazów. Widocznie albo jego sprawy służbowe są tak ważne, że nie zawraca sobie głowy jakąś tam ortografią, albo jest zwyczajnym niechlujem, albo po prostu – schamiał, jak kolejna ofiara rozbestwionej epoki… Z drugiej strony, czemu tu się dziwić? skoro nawet na wejściu do siedziby mojej ukochanej korporacji-żywicielki, na tablicy informacyjnej biurowca również skróty dr przed nazwiskami przyozdobiono kropkami? Dla, jak ufam, wciąż wielu pracowników, którzy zachowali w sobie pokłady nieschamionej kultury i szacunek dla polskiego języka musi to być bardzo przykry omen ze strony pracodawcy, który, (zdradzę to w skrycie) mieni się korporacyjną, europejską kulturą i wartościami. Bo dla nich taki casus to prawie tak, jakby we własnym nazwisku tolerować ortograficzne krowy. Cóż… epoka chamstwa i w moim  czcigodnym koncernie zbiera coraz bardziej kompromitujące żniwo.

Zabiegani w pracy, zadyszeni w zmaganiach z codziennością chamiejemy na potęgę. Czy schamiejemy bez reszty? Proszę, nie!…

30 września 2008

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *