Czy zgłupiejemy?

Już od jakiegoś czasu naukowcy obserwują intrygujące zjawisko: stały spadek wśród ludzi ilorazu inteligencji IQ. Dlaczego świat z roku na rok coraz bardziej się degraduje intelektualnie? Pytanie o tyle ciekawe, że przecież od co najmniej stulecia futuryści przewidywali, iż ludzkość z pokolenia na pokolenie będzie się stawała coraz bardziej inteligentna (ot, choćby za sprawą obserwowanego zwiększania objętości mózgu). W rezultacie, już nasze dzieci miały stać się i większe, i mądrzejsze.
Większe – są z pewnością, ale z tą mądrością… Uff, oby, przynajmniej, kiedyś!


A póki co nauka obserwuje tendencję odwrotną i stwierdza jednoznacznie: dokonuje się totalne, powszechne „pogłupienie” ludzkiego gatunku. Wyraża się ono corocznym spadkiem ilorazu inteligencji (IQ) w skali globalnej. Wyniki badań jakie spoczywają w archiwach, da się bez kłopotu porównać z rezultatami bieżącymi. Co zresztą spektakularnie poczynił niejaki Richard Lynn – utytułowany profesor psychologii Uniwersytetu w Ulsterze. Swymi badaniami objął wskaźniki intelektualne Amerykanów, Europejczyków i Australijczyków. Poobliczał i powyznaczał średnie wartości zbiorcze. Stwierdził, że w relacji do poziomu z roku 1950 – w czasach, w których tego dokonał (rok 2014) IQ spadło o prawie 3 punkty. Jeśli więc światowe „pogłupianie” utrzyma dotychczasowe tempo to w 2110 roku spadnie poniżej 84 punktów. Co to będzie oznaczać? Ano dokładnie to, że ponownie osiągniemy poziom szympansów lub (nie zadzierajmy z szympansami!) – poziom sześcioletniego brzdąca! I to jeszcze nie wszystko, bo z kolei Michael Woodley (Wolny Uniwersytet w Brukseli) podjął się badań zmiany szybkości naszych reakcji na przestrzeni lat. I ona okazuje się, uległa drastycznemu zmniejszeniu. Sto lat temu nasi przodkowie podczas eksperymentów przyciskali guzik na sygnał świetlny średnio po 194. milisekundach. Teraz opóźnienie wzrosło do 275. milisekund. Spowolniona o ponad 40% reakcja sugeruje wolniejsze przekazywanie impulsów przez system nerwowy człowieka. Czyż to nie zapowiedź intelektualno-witalnej degrengolady?


Oczywiście, naukowcy starają się zrozumieć przyczynę tego wysoce niepokojącego zjawiska. Najbardziej popularną (populistyczną!) jest teza, że winę za wszystko ponosi, a jakże! – dzisiejsza edukacja (Hej! Panie ministrze Czarnek! – ten wtręt to do pana): słowem, coś jest z nią nie tak. (I jak tu nie przyznać racji tej tezie, oglądając popularne filmiki z cyklu „Matura, to bzdura!”). Ale są też i inne pomysły. Na przykład profesor Jan de Nienuis z Uniwersytetu w Amsterdamie jest zdania, że poziom intelektualny człowieka limituje genetycznie nieprzekraczalna granica. Tę – ludzkość właśnie osiągnęła. I nie ma zmiłuj! Teraz może być tylko gorzej. Dziać się tak będzie głównie dlatego, że mądrzejsi, bardziej rozgarnięci przedstawiciele „homo sapiens” w czasach dobrobytu i różowych landrynek rozmnażają się mniej ochoczo niż przedstawiciele mniej rozgarnięci i głupsi. Prezes PIS Jarek Kaczyński, jak wiemy, zna dobrze tego powody: „kobiety dają sobie w szyję”. Profesor znalazł jednak winę w czymś trochę innym. Choć też widzi ją w kobietach. Te nieodpowiedzialne i egoistyczne istoty, które otrzymując dobre wykształcenie, ochoczo przedkładają aspiracje zawodowe, nad rodzinne obowiązki – i, rzecz jasna, przez co rodzą mniej dzieci niż ich słabiej rozwinięte intelektualnie „siostrzyce”. Oto przyczyna, z powodu której „mądre” geny z pokolenie na pokolenie „znikają”, uszczuplając akweny ogólnoludzkiego intelektu. (I co wy na to, panie feministki?!)


Z kolei uczeni z Uniwersytetu w Stanforda przyczynę ograniczonej inteligencji widzą w tym, że przestało funkcjonować (odkryte jeszcze przez „dziadzię” Darwina) prawo doboru naturalnego. Po co ludzie mają walczyć o przetrwanie, jak to miało miejsce w czasach starożytnych, skoro dziś coraz powszechniej wszystko podaje się im na tacy? Postęp naukowo-techniczny uwolnił większą część homo sapiens od konieczności wysilania mózgu w celu zdobywania jedzenia i ubrań, od strachu i ukrywania się przed dzikimi zwierzętami, a nawet od strachu przed zbzikowanymi kompletnie bezkarnymi szarlatanami. Te wszystkie umiejętności, które przez pokolenia rozwijały mózgi naszych przodków – teraz okazują się mało użyteczne, a skoro tak – to ustępują miejsca lenistwu i rozpasaniu.


„Geny odpowiedzialne za rozwój inteligencji zaczęły szybko rozwijać się dzięki mutacjom” – uważa inny guru nauki – dr Crabtree. Jakoż „w związku z rozwojem rolnictwa i urbanizacji, życie stało się o wiele łatwiejsze” – stwierdza. Moc intelektualna człowieka (coś na wzór prawa: organ nieużywany – zanika) zaczęła, jak stwierdzam z kolei ja – zblazowany emeryt, spadać. I obecne mutacje „podporządkowują” się funkcjonującym współczesnym trendom. „Osiągnęliśmy szczyt kilka tysięcy lat temu i od tej pory staczamy się po równi pochyłej” – stawia nad swą całkiem już ciemną tezą kropkę zacny pan doktor Crabtree.
Jeszcze bardziej oryginalną doktrynę formułują niemieccy naukowcy z Uniwersytetu w Erlangen. Ci dżentelmeni twierdzą, że ludzie z pokolenia na pokolenie coraz bardziej pozwalają sobie na odpoczynek, który jest bezpośrednim sprawcą ubytków w inteligencji. Zauważyli bowiem, że ledwie po dwóch tygodniach leniwie spędzonych na morzu (wiadomo, jak to Niemcy: w bezczynności, pławiąc się w luksusie przepastnych łajb), iloraz inteligencji człowieka może obniżyć się nawet o 20 punktów (z powodu częściowego zaniku w tym czasie komórek płatów czołowych mózgu). Jaki stąd wniosek? Ano taki, że winę za wszystko ponoszą współcześni pracodawcy, którzy zbyt ochoczo udzielają pracownikom przepustek od codziennej pracy. Ach! ozdrowieńczy, bezwzględny kapitalizmie, wróć!
Owszem. Utrata intelektu podczas wakacyjnego odpoczynku z czasem odbudowuje się – pocieszają niemieccy uczeni. Ale, maluczcy tego świata! – Nie myślcie sobie: prawdziwy luksus tylko dla nielicznych. Luksus odbudowy komórek – takoż!
Takie są fakty… – twierdzą ufnie niemieccy uczeni.
Co wobec tego z tego wszystkiego dla nas, nie tylko maluczkich, wynika? No trochę wynika. Na przykład to, że planując przekazanie spadku intelektualnego przyszłym pokoleniom miarkujmy: co dla nas było strawą ducha – dla nich może już nie być strawą. a ledwie sianem przyprawiającym o czkawkę. (Hej, politycy PIS! – do was apel). Może dajmy już dziś szanse przyszłym pokoleniom samodzielnie siać i zbierać ich własne plony, a nie z uporem ich karmić zasuszonym ziarnem?
…Bo czyż nie takim przesłaniem kierowały się mityczne cywilizacje, do dziś skrzętnie kryjąc przed nami klucze do mądrości?… Takim! Zatem gdy ostatecznie wrócimy do szympansów – schowajmy się pod ziemię. Najlepiej z dala od Atlantydy i Faraonów – bo tam już za ciasno.