Dzisiaj – znany praktycznie tylko muzycznym pasjonatom muzyki klasycznej. Tymczasem w europejskim światku pierwszej połowy XIX stulecia był jednym z najbardziej cenionych pianistów-wirtuozów. Na paryskich estradach i salonach przez długie lata cieszył się zasłużonym szacunkiem i sławą. Kiedy więc w roku 1831 do Paryża przybywa Chopin, za jedną z najpilniejszych kwestii nasz rodak uznał poproszenie go o lekcje wirtuozerii…
Frieedrich Wilhelm Kalkbrenner, o którym mowa, przystał na prośbę dobrze się zapowiadającego młodego pianisty z dalekiej Polski i zaproponował Chopinowi odbycie u siebie trzyletnich studiów.
Po pierwszym spotkaniu u Kalkbrennera Fryderyk z entuzjazmem pisał do rodziców, że „najlepszy pianista w Europie” weźmie go pod swoje skrzydła i uczyni z niego wielkiego wirtuoza.
Zachwyt 21-letniego Chopina był jednak krótkotrwały. Po kilku lekcjach przekonał się, że tak długa edukacja nie będzie konieczna. Za radą swego byłego nauczyciela Elsnera zrezygnował z dalszej nauki, uznając, że nie wniosłaby żadnych nowych inspiracji dla swego artystycznego rozwoju… Jednak szacunek żywiony do Kalkbrennera i bardzo dobre z nim relacje zachował do końca życia. Koncert e-moll op. 11, który mu zadedykował z rozmysłem, był najlepszym tych relacji gwarantem i potwierdzeniem.
A co w ogóle jeszcze warto wiedzieć o ikonie epoki – Frieedrichu Kalkbrennerze, któremu Chopin zadedykował swój pierwszy koncert? Pytanie to jest o tyle znamienne, że jeśli dziś jakiś miłośnik muzyki kojarzy nazwisko Kalkbrennera, to najczęściej z tą właśnie dedykacją i z lekcjami, o które prosił go Chopin. I niewiele więcej.
Tymczasem Kalkbrenner (podobnie jak Mozart, Beethoven, Chopin i inni najwięksi muzycy świata) już od najmłodszych lat zdradzał niezwykłe umiejętności wirtuozowskie. Pierwszy publiczny koncert dał w wieku lat pięciu w rodzinnych Niemczech. Wkrótce przyjechał na studia do Konserwatorium Paryskiego, które jako trzynastolatek ukończył z wyróżnieniem. Przez kolejne dziesięć lat mieszkał głównie w Londynie, urzekając angielską arystokrację niespotykanymi u żadnego wcześniej wirtuozów oktawami granymi w tempie prestissimo i pasją, którą zawsze wnosił do swych żywiołowych interpretacji.
Podobne zamieszanie wywołał w Paryżu, gdzie jako pianista-wirtuoz i poszukiwany pedagog osiadł w 1824 roku na stałe, uzyskując naturalizację Francuza. Jak już wspomniałem – wkrótce los zetknął go z Chopinem, dzięki któremu nazwisko „Kalkbrenner” na trwałe zapisało się w pianistycznych annałach.
Ale Kalkbrenner był także kompozytorem. Komponował wszystko: opery, sonaty, koncerty fortepianowe. Jednak już niedługo po jego śmierci, z jego obszernej twórczości w programach pianistów praktycznie nic nie znajdowało dla siebie miejsca. Dopiero gdy w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, w niektórych wytwórniach płytowych pojawiła się moda na „odgrzebywanie” twórczości zapomnianych kompozytorów, pewna część jego muzyki została „odkurzona” i nagrana, w tym między innymi nokturny.
Te drobne, zazwyczaj spokojne i melancholijne utwory – inspirowane poetyckim nastrojem nocy – jeszcze za życia Kalkbrennera uznawane były za daleko odstające od klimatu i artystycznych walorów nokturnów Chopina, a nawet Fielda – twórcy nokturnowego gatunku. Kalkbrenner jednak niewiele się tymi opiniami przejmował. Był na tyle znanym i „wziętym” wirtuozem, a ponadto partnerem domu fortepianowego „Pleyel”, że brak powszechnego uznania dla swej twórczością był dla niego czymś niespecjalnie istotnym. Sława i bogactwo rekompensowały mu wszystko.
Umarł jako zamożny, spełniony i szanowany muzyk w wieku lat 64 – kilka miesięcy przed śmiercią Chopina.
Postscriptum:
Kilka dni temu minęła 237 rocznica urodzin Kalkbrennera. Być może niedawny rocznicowy dzień to nadal dobra okazja do rozważań: czy i jak dalece odnajdziemy echa szopenowskich inspiracji w dziełach Kalkbrennera? A może Kalbrennera u Chopina?
O tym możemy się przekonać teraz sami, choćby słuchając allegro z jego „Grande sonate brillante en la b majeur op. 177” skomponowanej w najbardziej płodnym okresie twórczości artysty, cztery lata przed śmiercią. Serdecznie zapraszam Was do odsłuchania!
https://youtu.be/x0xwCP0AEp0