O młodym awanturniku, od którego wszystko się zaczęło i o matce geniusza – czyli moje luźne w rocznicę urodzin Fryderyka Chopina rozmyślania.

On – młody wiejski ekonom spod Izbicy nierzadko brał udział w burdach i aktach sąsiedzkiej przemocy. Wespół ze swym nadzorcą, znanym na całych Kujawach sekutnikiem Pniewskim i razem z innymi podobnymi mu zawadiakami tworzyli zgraną zaściankową kompaniję – postrach izbickich włości i okolic. Wyposażeni w pistolety i strzelby nie wahali się napadać na zacnych ziemian, w szczególności na dziedzica z sąsiednich dóbr. To było w ramach zemsty za niekorzystny dla herszta sądowy wyrok rozprawy, którą założył mu ów dziedzic. A że kujawskiemu zadziorze młody ekonom nigdy nie odmawiał pieniackiej pomocy, więc i wtedy, gdy postanowił w środku nocy wywołać rozruchy wśród wieśniaków, a nawet próbować wzniecać we wsi pożary – kujawski zadziora wiedział, że na młodego ekonoma może liczyć w ciemno. Nawet gdy w grę wchodziło zniszczenie dworskiego dziedzińca i chłopskich chałup. Nawet gdy nie obywało się bez strzelania do sług i poddanych dworskiego sąsiada(!)

Przykładowy portret zaściankowego szlachcica z drugiej polowy XVIII wieku

Niezłym ziółkiem i gagatkiem był ów młody krewki chłopak, prawda? Jak myślicie, kim był? – Nie, nie będę dłużej trzymał Was w niepewności, zresztą – część z Was już się domyśliła. Kamratem pieniacza siejącego postrach po izbickich włościach był dziadek Chopina, ten po kądzieli – Jakub Krzyżanowski.

Kiedy przyszedł na świat? – Tak naprawdę, nie wiemy… Był zaściankowym szlachcicem nieposiadającym ani majątku ziemskiego, ani gruntownego wykształcenia. Za to musiał mieć tęgą głowę do interesów i spryt do wzbudzania zaufania nawet u zacnych ludzi. Gdyby było inaczej, czyż – z tak awanturniczą przeszłością, z takim nieposkromionym temperamentem do burd i jatek – senator Rzeczpospolitej kasztelan Jan Skarbek upatrzyłby go sobie i powierzył mu zarządzanie swymi izbickimi dobrami? A tak właśnie się stało.

Po niewątpliwym awansie społecznym i zdobyciu intratnej posady na służbie u kasztelana, niegdysiejszy awanturnik ustatkował się i w końcu się ożenił. Piszę „w końcu”, gdyż w dniu ożenku miał już prawdopodobnie ponad pięćdziesiąt lat. Jego wybranką została niejaka Antonina Kolominska.

Nie wiemy, kim była ta kobieta, z jakiego wywodziła się stanu (zaściankowa szlachta?), jak się poznali… Nic w zasadzie o niej nie wiemy, poza tym, że obdarzyła go trojgiem potomstwa. Ale to właśnie ona w roku 1785, we wsi Długiem pod Izbicą urodziła mu córkę Justynę – późniejszą matkę Fryderyka Chopina.

Wieś Długie pod Izbicą – kamień upamiętniający miejsce urodzenia Justyny Krzyżanowskiej, matki Fryderyka Chopina

Na szczęście przyszła matka Chopina nie odziedziczyła po ojcu awanturniczych skłonności. Sądząc po tym, jak niewiele zachowało się o niej wspomnień (nie tylko za młodu, ale i w ogóle na przestrzeni całego życia), musiała mieć zgoła przeciwną mu naturę: cichą, spokojną, nikomu niewadzącą, wyrozumiałą, życzliwą ludziom. Całkiem więc możliwe, że tę życiową spolegliwość odziedziczyła po Antoninie. Gdy zatem wyszła za mąż (miała wtedy 21 lat), bez trudu odnalazła się i spełniała w roli żony i matki, choć w gospodarskich sprawach chętnie wyręczała się i polegała na decyzjach swego męża. Tą akurat cechą charakteru, w odróżnieniu od innych swych cnót, upodobniała się do ojca, który za młodu zawsze ochoczo zdawał się na decyzje zadziory Pniewskiego. Z matką Chopina w odniesieniu do jej męża działo się przecież podobnie…

Marainville-sur-Madon – miejscowość i gmina we Francji, z której pochodził Mikołaj Chopin, ojciec Fryderyka

Mąż Justyny Mikołaj Chopin, syn kołodzieja z francuskiej Lotaryngii, do katolickiej Polski przybył jako szesnastolatek. Tu, na polskiej ziemi, nim poznał Justynę, przeżył kolejne szesnaście lat. I jeszcze kolejne dwa-trzy zanim w roku 1806 się z nią ożenił. Te w sumie prawie dwadzieścia lat przeżytych w Polsce, jak sądzę, to dla trzydziestopięciolatka wystarczająco dużo, by w pełni stać się i poczuć się Polakiem. (Warto mieć to na uwadze oceniając, jak dalece niesłuszne bywają francuskie „pretensje” o niepełną polskość Fryderyka Chopina, z uwagi na pochodzenie jego ojca.)

Dom rodzinny Mikołaja Chopina: dziś (rok 2019) i wczoraj (przełom XIX i XX w.)

Z drugiej strony tym, co wyniesione z rodzinnego domu Mikołaja Chopina mogło się w Lotaryńczyku uchować „nienaruszone”, francuskie – to kwestia religijności. W tej materii miał prawdopodobnie dalekie od polskiej bogobojności poglądy. Można tak sądzić na podstawie faktu, że to Justynie przypadła w małżeństwie pełna odpowiedzialność o dbanie i o duchową stronę wychowania dzieci, i że to ona pilnowała, aby córki i syn regularnie uczęszczali na nabożeństwa, przystępowali do spowiedzi i odmawiali modlitwy. (Jednak, gdy po wyjeździe Fryderyka do Paryża relacje z matką uległy naturalnemu rozluźnieniu, religijność Chopina z czasem praktycznie zanikła. Nawet na łożu śmierci długo zwlekał z wyznaniem i powróceniem do wiary.)

Rodzice Fryderyka Chopina

Za to na polu miłowania muzyki matka Chopina okazała się nieocenioną krzewicielką szlachetnych wartości i rodzinnych cnót. To bowiem po matce Fryderyk odziedziczył miłość do muzyki i gry na fortepianie. Zresztą, nie kto inny a matka została jego pierwszą nauczycielką muzyki. Gdyby nie jej muzykalność, gdyby nie to, że sama bardzo lubiła grać na klawikordzie i że z chęcią przystawała na popisy przed publicznością swego ledwie kilkuletniego synka, kto wie, czy geniusz małego maestro z Żelazowej Woli kiedykolwiek objawiłby się muzycznemu światu?  

Jak przystało na pieczołowitą rodzicielkę (zawsze z troską baczącą na zdrowie swych pociech), to ona także organizowała dzieciom wakacyjne wypoczynki. I to ona w roku 1826 (bez wsparcia męża) samodzielnie wzięła na siebie trud wyprawy do Bad-Reinerz, dzisiejszych Dusznik-Zdrój. Liczyła na to, że w zdrowym górskim klimacie wątły Fryderyk podreperuje tężyznę fizyczną i zaleczy suchoty. (Co ciekawe: dopiero wiele lat później dowiedziała się, że dusznickie wody w żaden sposób nie sprzyjały leczeniu suchot).

Bad-Reinerz – dawne Duszniki-Zdrój

Przepiękne miasteczko położone u stóp Gór Orlickich, w owych czasach słynęło w całej Europie z licznych sanatoriów. Otaczały je urokliwe górskie trasy dostosowane do możliwości spacerujących po nich, kurujących się letników.

Jednak dzisiaj sława tego miasteczka chyba na zawsze już pozostanie związana przede wszystkim z kultem i postacią Fryderyka Chopina. Jak się bowiem okazało wyprawa do Dusznik (skądinąd pierwszy wyjazd kompozytora poza granice Królestwa Polskiego) zapisała się w życiorysie szesnastoletniego Fryderyka wiekopomnym wydarzeniem. Przejęty losem miejscowych sierot postanowił zorganizować na ich rzecz charytatywny występ.

I właśnie na pamiątkę tego szlachetnego uczynku od lat w Dusznikach-Zdroju organizowany jest jeden z najbardziej znanych w świecie pianistycznych festiwali. Najstarszy spośród tych, które wciąż i nieprzerwanie organizowane są rok po roku. Najpiękniejszy, najbardziej ukochany festiwal przez wierne mu rzesze melomanów. Nie tylko z Polski, ale i z szerokiego świata. (Nawiasem mówiąc: w sierpniu odbędzie się już jego 78 edycja. I po raz 31(!) poprowadzi go nasz absolutnie znakomity wirtuoz, pedagog i promotor Chopina na wszystkich kontynentach – Piotr Paleczny).

Tym także, co szczególnie zawdzięczamy matce Chopina jest, w moim przekonaniu, rozstrzygniecie kwestii, kiedy urodził się Fryderyk Chopin? Dla wielu wciąż nie jest to takie oczywiste. Dokumentami, które w tamtych czasach potwierdzały urodziny, były: akt urodzenia oraz świadectwo chrztu z uwiecznioną na nim datą narodzin. Oba te dokumenty wystawiały stosowne do rejonu zamieszkania parafie. (Zgodnie z obowiązującym w Księstwie Warszawskim Kodeksem Napoleońskim, parafie oprócz kościelnych funkcji pełniły także funkcje Urzędów Stanu Cywilnego.)

Fragment wpisu do księgi urodzeń z parafii brochowskiej: „Roku tysiąc osiemsetnego dziesiątego, dnia dwudziestego trzeciego miesiąca kwietnia, o godzinie trzeciej po południu. Przed nami, proboszczem brochowskim sprawującym obowiązki urzędnika stanu cywilnego gminy parafii brochowskiej powiatu sochaczewskiego w departamencie warszawskim, stawili się Mikołaj Chopyn, ojciec, lat mający czterdzieści, w wsi Żelazowej Woli zamieszkały, i okazał nam dziecię płci męskiej, które urodziło się w domu jego w dniu dwudziestego drugiego miesiąca lutego o godzinie szóstej wieczorem roku bieżącego, oświadczając, iż jest spłodzone z niego i Justyny z Krzyżanowskich, liczącej lat dwadzieścia osiem, jego małżonki, i że życzeniem jego jest nadać mu dwa imiona, Fryderyk Franciszek. Po uczynieniu powyższego oświadczenia i okazaniu nam dziecięcia, w przytomności Józefa Wyrzykowskiego, ekonoma liczącego lat trzydzieści óśm, tudzież Fryderyka Geszta, który rok czterdziesty skończył, obydwóch w wsi Żelazowej Woli zamieszkałych. Ojciec i obadwa świadkowie po przeczytaniu niniejszego aktu urodzenia stawającym wyznali, iż pisać umieją. My akt niniejszy podpisaliśmy. Ksiądz Jan Duchnowski, proboszcz brochowski sprawujący obowiązki urzędnika stanu cywilnego; Mikołaj Chopin, ojciec.

Na dokumentach parafii Brochów, spisanych w drugim dniu Świąt Wielkanocnych (w 1810 roku był nim 23 kwietnia), jako dzień narodzin widnieje data 22 lutego 1810 roku. Wydawać by się zatem mogło, że kwestię ustalenia dnia narodzin należy uznać za rozstrzygniętą. Od początku jednak oba te akty (urodzin i chrztu) wzbudzały wśród biografów uzasadnione wątpliwości. Mianowicie: czy aby na pewno podczas dokonywania parafialnych zapisów poprawnie odtworzono i uwieczniono rzeczywisty ich dzień?

Kościół w Brochowie – tablica upamiętniająca miejsce ochrzczenia Fryderyka Chopina

Z biegiem czasu obiekcje stawały się oraz bardziej zasadne, ponieważ badacze historii odkrywali ważkie dokumenty i zaświadczenia, z których wynikało, że nawet sam kompozytor pisał o swych urodzinach, iż przypadały kiedy indziej, mianowicie na pierwszy dzień marca. Skoro tak pisał, widocznie tak było naprawdę. Dlaczego miałby zmyślać, przeinaczać fakty?

Natomiast według mnie ostatecznym dowodem i potwierdzeniem marcowych urodzin są słowa matki Chopina, która w jednym z listów pisała (cytuję z pamięci): „Długo o tobie myślałam, synu, w dniu twych urodzin, 1 marca 1810…” – Któż bowiem lepiej nie zna daty urodzin dziecka i może o niej wiarygodnie świadczyć jak nie jego matka? Uważam, że nikt…

To utrwalone w matczynym liście stwierdzenie powinno zatem skończyć wszelkie spory i wątpliwości. Jeśli więc przeczytamy gdzieś, że nasz największy kompozytor przyszedł na świat 22 lutego 1810 roku, pamiętajmy, że to jedynie nawiązanie do treści brochowskich świadectw chrztu i urodzin Fryderyka Chopina z dużym prawdopodobieństwem obarczonych błędem nieścisłości. A rzeczywistą datą jego urodzin jest pierwszy marca. Żeby jednak nie wzniecać i nie toczyć nieustannych kontrowersji i polemik, od lat za równoprawne przyjmuje się obie daty: 22 lutego i 1 marca. [Czynię też tak i ja, mimo wyrażonego wyżej przekonania (a może w jakiejś mierze i na przekór), publikując właśnie dzisiaj – 22 lutego to moje luźne rocznicowe rozmyślanie.]

A wracając do dziadka Chopina Jakuba Krzyżanowskiego… Umarł niespełna pięć lat przed przyjściem na świat swego wnuka. Myślę sobie: może i dobrze się stało, że nie dane było Fryderykowi go poznać? Wnuczek nie miał dzięki temu nie najlepszego rodzinnego wzorca do naśladowania i w efekcie nie miał specjalnej zachęty do prowadzenia za młodu bujnego awanturniczego życia jak dziadek.

Swoją zaś drogą, któż z kompaniji młodego ekonoma Jakuba i w ogóle z jemu współczesnych mógłby w owym czasie myśleć, iż ten rozhukany awanturnik spod Izbicy zostanie dziadkiem „jednego z najbardziej wykształconych, najbardziej kulturalnych artystów epoki” (J. Iwaszkiewicz), przodkiem wnuka, który się okaże jednym z największych Polaków w całej naszej narodowej historii?

Ot i mamy kolejny dowód na to, jak dzieje poślednich rodów bywają czasem niepoślednie…

Post scriptum.

Niedaleko Izbicy, bo ledwie trzydzieści kilka kilometrów od niej (i tyleż samo od wsi Długiem – miejsca urodzenia matki Chopina) znajduje się dwór Straszków. Jego właściciel – pan Krzysztof Kocel – razem z licznymi kłodawskimi entuzjastami od lat organizuje czarowny muzyczny festiwal: Kłodawskie Dwory. W pięknie odrestaurowanych pałacowo-dworskich wnętrzach bardzo często wybrzmiewa wtedy muzyka Chopina.

Dla melomanów i artystów, którzy biorą w nim udział – musi to być niezwykłe przeżycie. Przecież niedaleko tych dworów wszystko, co poprzedziło przybycie na świat geniusza i narodziny fenomenu Chopina, miało swe początki…

Migawka z festiwalu Kłodawskie Dwory. Koncert na tarasie, przed podwojami dawnego dworku Higersbergerów (Głębokie gm. Olszówka) w dniu 3 IX 2022 roku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *