Ciężkie czasy. Wszystko dziś kosztuje. Dobre słowo i uśmiech ekspedientki za kontuarem też (wliczony jest w utarg). Ale czy kiedykolwiek było lekko? Było tylko inaczej. Inne były kłopoty, bolączki. Na szczęście pewne zachowania pozostały niezmienne. Stanowią o naszym poczuciu godności i szacunku. Nie tylko do ludzi. Dlatego opuszczając restaurację Mc Donald’sa – na uśmiech ekspedientki odpowiadam uśmiechem, na szacunek korporacji wobec klienta (bo klient jest najważniejszy!) – szacunkiem wobec Korporacji. Mimo ciężkich czasów – robi się na duszy lżej.
Gdy jednak wychodząc z restauracji natrafiam na wpół roznegliżowanego chłystka, który zamaszystym ruchem usiłuje mi wcisnąć wzory zmywalnych tatuaży – czuję żenadę. Nie z powodu jakości próbek; te – używając młodzieżowego slangu były chyba „w porzo”; raczej: z ubolewania nad obyczajami młokosa, którego rodzice nie mieli chyba czasu nauczyć syna szacunku dla innych. Szkoda. Może znalazłby we mnie klienta? (O nie! Nie cierpię tatuaży!) a przynajmniej poplecznika dla jego pracy? a tak – wzruszam ledwie ramionami i idę dalej. Od dzisiaj mijać będę takich „obwiesi” z daleka. „Z całym dla nich szacunkiem.”.
Dlaczego o tym wspominam? – Otóż przeglądając niedawno w internecie zawartość jednego z portali natrafiłem na ciekawą informację: osobom odpowiedzialnym za zarządzanie ludźmi w amerykańskich firmach zadano pytanie, co było przyczyną zwolnień w ich przedsiębiorstwach? Okazało się, że tylko 15-u na 100 „podziękowano” za pracę z powodu niewystarczających kwalifikacji. Natomiast pozostałe 85 osób (pomimo kwalifikacji wysokich) utraciło posady za sprawą niezadowalających relacji z innymi ludźmi, to znaczy: słabej komunikacji, zarozumialstwa, poniżania godności oraz braku szacunku dla współpracowników i klientów(!). A zatem Szacunek wobec ludzi jest również niezwykle istotny dla pracodawców a co więcej – jest ważniejszy od kwalifikacji!
Po tej pro-edukayjnej wstawce wracam już do wątku Mc Donald’sa… Czy pamiętają Państwo środek lat 90. i pierwsze jego restauracje na polskich ulicach? Kolorowe emblematy i łopoczące sztandary na wysokich masztach radośnie ubarwiały szarość miast… Myliłby się ten, kto względami estetycznymi i sympatią do polskiej ulicy tłumaczyłby politykę Mc Donald’sa. Także nie był nią marketing. W każdym razie – nie tylko. Więc co? – wartości! One – poprzez sztandary i emblematy sprawiają, że na całym świecie Mc Donald’s kojarzy się klientom z niepowtarzalnym produktem i najwyższym standardem obsługi. Wszędzie taki sam, wszędzie nieomylnie rozpoznawany przez klientów. Wszędzie z poszanowaniem odnoszący się do lokalnych kultur kulinarnych i tradycji. Tak jak każda szanująca się Firma posiada własną kulturę i wartości, tak niestety nie każda na podobieństwo Mc Donald’sa potrafi o nie dbać i szanować. I tu powracam znowu na „podwórko” rodzime. Gdy znany europejski koncern Vattenfall przystąpił do spółki z warszawskimi elektrociepłowniami – przed ich gmachami załopotały nowe, dumne korporacyjne flagi. Były soczyście barwne – prawie jak te z Mc Donald’sa. Wisiały rok, drugi – aż przepoczwarkowały w brudne szmaty… Postrzępione, „wybiedniałe”, żałosne spozierały na świat. Przez dwa lata nikt ich pohańbieniem się nie interesował. Przypadkowa interwencja sprawiła, że w końcu pospiesznie je usunięto, aby odświeżyć. Ale myli się ten, kto sądzi, ze zastąpiono je czystymi – byłoby zbyt kłopotliwe – trzeba by je odtąd stale doglądać, prać, odświeżać itd. Za dużo fatygi. Pozostawiono nagie kikuty masztów, znamiennie obnażając prawdę o dystansie nowo-polskiej korporacyjnej kultury wobec kultury korporacyjnej Mc Donald’sa. Na szczęście – dzisiaj jest już inaczej. Kilka lat pod rządami „nowego” skutecznie przybliżyło kulturę i wartości polskiego biznesu do standardów wielkiego świata.
A tak – a propos – lubię czasami odwiedzać restauracje Mc Donald’sa. Dziwne tylko, że nie przepadam za ich specyficznym menu. Jest jednak w Mc Donald’sie to coś, co sprawia, że czuję się tam „w porzo”. Szanuję ich za to – i wiem na pewno, że Oni szanują mnie także, z wzajemnością.