Wyobraźmy sobie rozległe, niezbadane lądy, już od milionów lat skryte głęboko pod falami oceanów. Krainę tak starożytną, że jej istnienie wydaje się niemal niemożliwe, a jednak ślady pozostawione na kartach historii i w mitach ludów z całego świata nie pozwalają o niej zapomnieć.
Tak, to właśnie Lemuria – legendarny kontynent, który według starożytnych wierzeń miał istnieć na Oceanie Spokojnym przed milionami lat. Choć nie ma naukowych dowodów na jego istnienie, historia Lemurii pozostaje przedmiotem intensywnych badań oraz żywych dyskusji wśród badaczy i entuzjastów paranauki.
Korzenie legendy Lemurii sięgają XIX wieku, kiedy to naukowcy zaczęli zastanawiać się nad pochodzeniem różnych gatunków roślin i zwierząt, występujących na odległych od siebie wyspach Oceanu Spokojnego. Wśród nich był brytyjski biolog Philip Sclater, który w 1864 roku wysunął hipotezę o istnieniu nieznanego kontynentu, łączącego Madagaskar i Indie z Australią i Ameryką Południową. Sclater nazwał ten hipotetyczny ląd „Lemurią”, od lemurowatych – małpiatek, zamieszkujących wspomniane regiony.
Idea kontynetu Lemurii zyskała na popularności w późniejszych latach, a do grona jej zwolenników dołączyli między innymi rosyjska pisarka Helena Bławatska oraz pisarz James Churchward. W swojej książce „The Lost Continent of Mu” (Zaginiony kontynent Mu) z 1926 roku, Churchward przedstawił szczegółowy obraz starożytnej cywilizacji Lemurii, opisując ją jako wysoce rozwinięte, technologicznie zaawansowane społeczeństwo, które miało ulec zagładzie w wyniku kataklizmu geologicznego około 12 000 lat temu.
Według legendy, Lemuria była kolebką ludzkości, a jej mieszkańcy mieli posiadać nadprzyrodzone moce i zdolności, takie jak telepatia czy lewitacja. Niektórzy badacze sugerują, że to właśnie z Lemurii pochodzą takie zjawiska, jak obrzędy szamańskie, czy tradycje ezoteryczne, rozpowszechnione w różnych kulturach na całym świecie.
Choć koncepcja Lemurii nie znajduje potwierdzenia w oficjalnej nauce, to wciąż inspiruje wyobraźnię wielu ludzi. Część badaczy upatruje ją jako możliwe wyjaśnienie zagadek ewolucyjnych, takich jak rozmieszczenie endemicznych gatunków w regionie Pacyfiku. Inni postrzegają Lemurię jako mityczną kolebkę duchowości ludzkiej, a nawet doszukują się jej śladów w starożytnych cywilizacjach, takich jak Majowie czy Inki.
Bez względu na to, czy Lemuria rzeczywiście istniała, czy też jest jedynie wytworem ludzkiej wyobraźni, legenda tego mitycznego kontynentu pozostaje fascynującym tematem, inspirującym do dalszych poszukiwań i refleksji nad tajemnicami naszej wspólnej przeszłości. Reprezentuje bowiem wszystko, co najpiękniejsze w ludzkiej ciekawości i poszukiwaniu wiedzy. Jest symbolem tego, że pomimo upływu wieków, wciąż pozostają na świecie miejsca pełne tajemnic, czekające na to, by zostały odkryte. Dlatego z każdym odkryciem archeologicznym, z każdą nową teorią na temat naszych pradawnych przodków, nadzieja na ujrzenie śladów Lemurii wciąż żyje. Bo czyż nie o to chodzi w przygodzie? O nieustanne poszukiwanie, o podążanie za marzeniami i niepoddawanie się nawet wtedy, gdy wydają się one niemożliwe do spełnienia?
Lemuria to więcej niż tylko hipotetyczny ląd – to symbol niezgłębionych obszarów i naszej historii, olbrzymiego potencjału ludzkiej wyobraźni i nieustannej żądzy poznania tego, co skrywa się poza horyzontem. Dopóki będziemy marzyć o niezwykłych krainach i ich tajemnicach, dopóty Lemuria będzie żyła w naszych sercach i umysłach, nieustannie przyciągając poszukiwaczy przygód na całym świecie.
Ps.
Do Lemurii – legendarnego rajskiego kontynentu – w przededniu nadchodzącego Armagedonu dla planety Ziemia, na krótko także i ja przeniosłem bohatera mojego „Maleńkiego Zła”. Fragment powieści, w którym mój bohater uświadamia sobie zbliżający się kres tego rajskiego kontynentu, publikuję na moim autorskim fanpage’u:
Serdecznie zapraszam!