Wszystkiego – kilka stacji metra, zaledwie parę minut… i tyle. Była fizyka, chemia, wszystko naraz. Był kontakt: twarz przy twarzy.
Dziwne… Zaledwie chwila, kilka minut szczęścia, a oddałaby wszystko, by się powtórzyło.
„Tak bardzo prosiłam Boga, żebyś nie wysiadł wcześniej, a ze mną na przystanku, ale widocznie nie było nam sądzone, los nie był łaskaw. Szkoda…
Kochany! Chciałbym, abyś wiedział: bardzo długo ciebie szukałam, wydaje się, całą wieczność, a gdy znalazłam – wysiadłeś… za wcześnie. Rozpłynąłeś się w tłumie, ale chcę, abyś wiedział: zamieszkałeś w mym sercu na zawsze…”
I nawet nie wiem, kim jesteś, jak się nazywasz, możne masz żonę i może nawet wnuki… Jesteś obcy, ale i jesteś już jednocześnie mój. Bo dzięki tobie wiem, że silą wyobraźni można być naprawdę spełnioną, choćby przez kilka minut.
Przejechawszy wszystkiego kilka stacji metra, uczyniłeś kogoś…, uczyniłeś mnie szczęśliwą…
Dzięki!
Ps.
Dziękuję Ci, Boże! Znów żyję!
Pingback: Janusz Niżyński