Siedzi za swym kolejnym laptopem, chyba trzecim z rzędu, a może i czwartym, ale niezmiennie tym samym ASUS-em, i patrzy w szarość ekranu… Nie odwraca się do tyłu, gdzie roztopiła się przeszłość i nie wychyla do przodu, ku któremu nadbiega przyszłość. Spogląda w teraźniejszość – w teraźniejszość samego siebie, w teraźniejszość, która się rozgrywa „tu i teraz”. Ale nie w to „tu”, które było kiedyś i tam. I nie w to „tu”, które będzie „po”. Oglądać się do tyłu? – Po co? Wczorajsze błędy teraz się nie liczą. A w jakim celu umartwiać się jutrem? Patrzy więc na siebie dzisiejszego. Na szarość ekranu swego kolejnego laptopa, nie pamięta już, którego, ale niezmiennie ASUS-a, i w tej jego teraźniejszości, w tej chwili pomiędzy przeszłością a jutrem nie dostrzega błędów. Nie ma ich! W interwale od ulotnego „było” – do jeszcze bardziej ulotnego „będzie” – nie ma dla nich nawet miejsca.
Czy oznacza to, że jeśli będzie żył tylko chwilą, obejdzie się be żalu, skarg, smutków? – Jasne! Absolutne tak!
Tylko, uwaga! – Wraz z taką nieobecnością błędów – nieobecne są i zwycięstwa. Zaczyna to rozumieć. Doświadcza prawdy, że w teraźniejszości nie ma niczego! Właściwie nie ma nawet takiego pojęcia, jak teraz. Każda chwila, przecież minęła, a wciąż nie pojawia w przyszłości. Może jest w jakiś retrospekcjach i w przeczuciach, ale czy i te nie rozgrywają się tylko w „było” i w „będzie”?
Co ma robić, więc z „być”?! Co to za kpina istnienia, która, czy chce się, czy nie – łączy przeszłość z przyszłością? Azali – może istnieje tylko teraźniejszość? Może wszystko, co się stanie, stanowi – stanowi właśnie teraz??
Zamknął pokrywę laptopa. Zanurzył usta w szklance piwa.
Księga II Pocztówek – Spis treści