Cześć! To ja! Mediolan, Werona, Florencja, Rzym, Włochy… Zastanawiam się, czy w ogóle cokolwiek jeszcze pamiętasz z tego wyjazdu? Jeśli – to na pewno nie mnie…
Ot, a ja sobie żyję. Zmieniłam kolor włosów, jak ci się z takimi podobam?…
Nie chcę, żeby przed tobą stale majaczyła tylko jedna moja fizjonomia, dlatego będę przemieszczać się, pokazywać ci wnętrze, starając się, w miarę możliwości, jak w filmach, nie wychodzić z kadru. Nie wiem, czy wyślę tobie tę płytkę, nie sądzę, że byłby to najlepszy pomysł. Ale ja właśnie tylko co przyszłam ze spektaklu, którego wtedy nie obejrzeliśmy w Weronie i jestem tak rozemocjonowana, że nie mogę zasnąć.
Pamiętasz, jak spotkaliśmy tam Babickiego? Byłam na jego „Kochankach z Werony” w Warszawie. Podarowałam mu kwiaty, gdy po przedstawieniu wyszedł przed kurtynę pokłonić się publiczności. Poznał mnie, a potem zaprosił na lampkę wina, do garderoby. Była tam z nim pani Caterina Fille – jak sam o niej nam powiedział: „wieloletnia współpracownica”. Wyglądali na bliskich sobie ludzi, kto wie, może nie tylko na stopie zawodowej… Trochę porozmawialiśmy. Pytał o ciebie, powiedziałam, że u ciebie wszystko w porządku, tylko do późna masz wykłady i dlatego nie przyszedłeś.
A pani Fille to w ogóle bardzo urocza i życzliwa osoba. Zgadałyśmy się na temat mody. Czy ty wiesz, że Calvin Klein jest jej osobistym doradcą i przyjacielem? Opowiadała mi, jak w zeszłym roku, w Paryżu, podczas przyjęcia u Cristana Louboutin’a (też bardzo dobry znajomy pani Cateriny) razem z Louis Benech – partnerką Christiana, grały na fortepianie na cztery ręce, podczas gdy obaj panowie prześcigali się kto z większą gracją zaprezentuje walory najnowszej serii szpilek „So Kate”. Śmiechu było co niemiara, bo o ile Christian bez trudu przedefilował w szpilkach wzdłuż i w szerz salonu, robiąc przy tym figury, których nie powstydziłby się prawdziwy bocian, o tyle Calvin zaraz po założeniu bucików nie utrzymał równowagi, wylądował na dywanie i leżąc na plecach – machał w powietrzu nogami, naśladując charakterystyczny chód po wybiegu swych najlepszych top modelek…
Ale wrócę do spektaklu… Szczerze mówiąc, trochę miałam nadzieję, że nie przegapisz go i, kto wie, może nawet spotkamy się wspólnie w garderobie pana Babickiego. No, ale trudno… A spektakl był naprawdę wspaniały. Opowiada historię dwojga młodych ludzi, którzy podobnie jak my przyjechali do Werony, aby przeżyć tam wielką przygodę i wyznać sobie dozgonną miłość… Nawet się popłakałam. Czekaj… znów mam wilgotne oczy, pójdę choć je ciut-ciut poprawić.
No, już… Już w porządku, mogę kontynuować.
W moim życiu wiele zmian. Jeśli nie interesują ciebie, po prostu przewiń płytkę. Wreszcie zrealizowałam swoje marzenie: zajmuję się teraz sprzedażą odzieży damskiej i butów. Wzięłam w ajencję stoisko w „Złotych tarasach”, nawiązałam stosunki z dostawcami. A pani Caterina Fille obiecała mi nawet, że pomoże w skontaktowaniu się z pracowniami Louboutin’a i Diora. Ale i dotychczasowego biznesu nie zaniechałam. Na razie moje obie dziewczyny wciąż ciągną go przy Marywilskiej, ale w przyszłym roku też ich przeniosę do „Tarasów”
Wszystko. Donikąd odbiegać więcej nie będę, wiec możesz sobie teraz na mnie popatrzeć, zapłakaną i beczącą, ale co tam, przecież widywałeś mnie taką nie jeden raz.
Co jeszcze? Rozsypały się moje bajki. Nie wiem, kiedy się zbiorę w nową podróż. I nastroju nie mam, i roboty tyle, że nie wiem, w co ręce włożyć.
Czasami, jako pocieszenie, przeglądam zdjęcia i filmy z mego „archiwum”. Tylko po Włochy ręce nijak nie sięgają. Ale pewnego dnia – sięgną.
To wszystko. Nie wiem jak to się stało, ale myślałam, że nie nastarczy mi dziesięciu płytek do zapisu tej rozmowy z tobą, a trwała wszystkiego pięć minut. Co jeszcze? Wspominam ten nasz „zegar prawdy”, mam nadzieję, że nie wyrzuciłeś go, jak beznadziejny chłam do śmieci? Dla mnie jest on czymś bardzo drogim, jeśli ten przemiły przedmiocik uznasz, że jest ci niepotrzebny, wystarczy że zadzwonisz, a od razu przylecę po niego jak na skrzydłach.
Nie, ja w ogóle nie o tym, że wymiana była nierówna, i nie proszę o „zabawkę” z powrotem. Ale jakby co?…
Dobra, teraz naprawdę wszystko, pora zwijać się.
Znam, oczywiście, twój adres i numer telefonu (pamiętasz, jak potrafiłam pożytecznie zaprzyjaźniać się z kierowniczką grupy), ale myślałam, i co mogłabym ci powiedzieć przez telefon? Wymienić się jakimiś dyżurnymi frazami, i co potem?
Prawdopodobnie to, co teraz. A co można powiedzieć w ogóle o tym co teraz? Że antykoncepcja nie taka?… Jak widzisz, nawet oswoiłam sobie twój czarny humor.
Co jeszcze mogę powiedzieć? Często wyobrażam sobie jedną i tę samą scenkę: ty – i młoda studentka, która przyszła do ciebie na zaliczanie algebry. A może już od dawna w kuchni przygotowuje ci obiad? Albo, co jeszcze gorsze, wróciła ta poprzednia – „doświadczona”? A może ona nigdy nie odeszła?
Jak widzisz mój straszny charakterek nie udobruchał się.
Wszystko. Aha! Chcę napisać pismo do Julietty (nawiasem mówiąc, co tam z jej odpowiedzią? Mam nadzieję nie na darmo wydałeś pieniądze?), ale boję się, ze ona mnie nie zrozumie. Ją z jej Romeo rozdzieliła cudza zawiść, nienawiść… A co rozłączyło nas?
Kochankowie z Werony – spis rozdziałów