Zamiast wstępu

Kwiecień, rok 1798. Francja.

*

– Kogo, do cholery, niesie po nocach? Wystarczyło zastukać… No idę już, idę!

Pierre Bumon stary lokaj barona Antoin de Poitier’a, schodził stromymi schodkami trzymając w ręce świecznik z zapaloną świecą. Schodził pomału, uważnie spoglądając pod nogi: drżący płomień świecy nie dawał wystarczającej ilości światła, a tu, na dodatek problemy z oczami – bardzo mu łzawią. Drzwi ponownie zatrzęsły się od uderzeń.

– Panie Boże, za co mnie tak karzesz?! – Opuszczając nogę na ostatni stopień starzec niemal się nie przewrócił. – Za dnia za nic spokoju, a tu jeszcze nocą spać nie dają! – Mruknął z irytacją majordomus. Zszedłszy wreszcie na parter  otworzył nieduże zakratowane okienko:

– Kto tam?

– Pilna poczta do barona Poitier! Musi być jutro w Paryżu! – I kurier przez okienko wsunął list.

Szybko pożegnawszy sennego mieszkańca domu pocztylion poprawił skórzaną torbę przypiętą do siodła, wskoczył na swego rączego rumaka i zniknął w ciemnościach.

Antoin de Poitier był honorowym członkiem Francuskiej Akademii Architektury, która, z kolei z pięcioma innymi akademiami, była częścią Institut de France. Pośpiechu, z którym wzywano go do stolicy, nigdy dotąd nie doświadczył. Rankiem, pierwszym dyliżansem, wyjechał do Paryża.

W marcu tysiąc siedemset dziewięćdziesiąt ósmego roku Napoleon rozpoczął przygotowania do wyprawy na Egipt. Pamiętając o tym, że Aleksandrowi Wielkiemu w jego wschodnich kampaniach towarzyszyli naukowcy, Bonaparte postanowił też zabrać ze sobą archeologów, geografów, botaników, chemików i innych przedstawicieli nauk…

Proroctwo – lista rozdziałów