Przypowieść piętnasta
Życie – jak układanka kalejdoskopu: nigdy nie powtarza obrazków, choć mogłoby, bo okoliczności czasem sprzyjają…
Niesiona gonitwą myśli, zagubiona w plątaninie emocji, doznań i wrażeń, tonąca w tuzinkowych problemach codzienności nigdy nie masz czasu, by zadzwonić do dawnych przyjaciół, by spotkać się z nimi, porozmawiać.
I gdy nagle zahacza cię na ulicy kolega z „ogólniaka” patrzysz na znane, jakże jednak odmienione rysy twarzy (dziwisz się, że aż tak bardzo). W końcu jednak bez trudu rozpoznajesz…
– Jak długo się nie widzieliśmy?
– Dwadzieścia lat…
– Naprawdę?! A pamiętasz, jak wybraliśmy się na imprezę do Harendy i w tramwaju spotkaliśmy chłopaków?.
– „Kiełbasa”! – Wybuchasz śmiechem.
– Tak, tak! A mój ojciec, stojąc na przystanku widział nas, gdy razem z „Kiełbasą” wyskakiwaliśmy z pędzącego tramwaju i gdy potem Stasiek na klęczkach składał ci oświadczyny…
– Stasiek… On już nie żyje…
– Nie wiedziałem… A dawno temu?
– Będzie z dziesięć. Miał wylew…
– Do diaska, mieszkamy w jednym mieście i nie widujemy się w ogóle.
W kieszeni dzwoni ci telefon komórkowy.
– Tak, kochanie, już właśnie idę!… Przykro mi, – zwracasz się do napotkanego przyjaciela – spieszę się.
– Szkoda! Ale musimy się kiedyś spotkać, posiedzieć, powspominać, porozmawiać…
– Oczywiście, musimy! Zadzwoń kiedyś.
– Jasne, zadzwonię! – Odpowiada.
I rozstajecie się, każdy w swoją stronę…A ona, oczywiście, nie zadzwoniła już potem nigdy.
W kalejdoskopie zdarzeń życiowych, niechętnie powtarzają się dwie identyczne układanki. Jeszcze rzadziej kolejne szkiełka tworzą łańcuszek epizodów, w którym ostatnie ogniwo powraca i łączy do pierwszego…
Pingback: Nowości na Witrynie | Janusz Niżyński