Zagubione nuty Chopina: – od odkryć Byrona Janisa, poprzez Morgan Library do… kart mojej najnowszej powieści.

W zacisznych salach Morgan Library and Museum w Nowym Jorku, gdzie czas zdaje się nie podlegać powszechnym prawom, dokonano niedawno odkrycia, które wstrząsnęło światem muzyki klasycznej. Pośród bezcennych manuskryptów odnaleziono nuty nieznanego walca, przypisywanego Fryderykowi Chopinowi. To wydarzenie, pozornie skromne, wywołało ożywioną dyskusję wśród muzykologów, prowokując pytania wykraczające daleko poza kwestię autentyczności utworu. Jako meloman, miłośnik Chopina i pisarz, nie mogłem pozostać obojętny wobec tej fascynującej historii. Intryga wokół znaleziska stała się dla mnie inspiracją do napisania powieści „Odnaleziony Walc”, a ja sam zagłębiłem się w fascynujący świat rękopisów Chopina, pełen tajemnic i odkryć.

Wydawałoby się, że po niemal dwóch stuleciach intensywnych badań nad spuścizną Chopina, każda nuta, każdy szkic został już odkryty i przeanalizowany. A jednak ten niepozorny walc, niczym zagubiony fragment układanki, otwiera przed nami nowe perspektywy w rozumieniu geniuszu kompozytora. Czy jest to intymny zapis relacji z uczniem? Muzyczny żart rzucony w salon? A może świadectwo trudniejszych czasów, gdy nawet wielki mistrz musiał komponować dla chleba? Te pytania, które nurtują muzykologów, stały się również punktem wyjścia dla mojej fikcyjnej narracji.

Odkrycie to wpisuje się w bogatą tradycję chopinowskich znalezisk, przywodząc na myśl – dziś już nieco zapomniane – odkrycia Byrona Janisa z lat 60. XX wieku (o których więcej opowiem później). Każde takie wydarzenie pozwala nam dotknąć przeszłości, odsłaniając przed nami nie tylko muzyczne, ale i ludzkie oblicze Chopina. Nowo odnaleziony walc, mimo niewielkich rozmiarów, jest niczym list zapieczętowany nutami, który po latach dotarł do adresata. W jego prostych, a zarazem wyrafinowanych frazach może kryć się kolejna tajemnica genialnego kompozytora – tajemnica, którą i ja pragnę, na miarę swych skromnych możliwości, rozszyfrować. Moja powieść, „Odnaleziony Walc”, będzie więc beletrystyczną próbą uchwycenia napięcia między faktem a fikcją, historyczną prawdą a literacką interpretacją. Właśnie ta fascynująca gra między rzeczywistością a wyobraźnią, odkryciem a interpretacją, stanowi dla mnie smaczek tej historii.

Wracając zaś do Janisa… Był rok 1967 gdy Janis, kierowany czymś, co sam określił jako telepatyczne przeczucie, odnajduje w malowniczym francuskim Château de Thoiry dwie nieznane, podpisane partytury walców Chopina. Już samo to w sobie byłoby sensacyjnym odkryciem, ale los miał w zanadrzu jeszcze większe niespodzianki! Zaledwie sześć lat później, jakby prowadzony niewidzialną ręką, Janis trafia na kolejne dwie partytury tych samych walców, tym razem na Uniwersytecie Yale(!). Ta niewiarygodna seria zbiegów okoliczności elektryzuje środowisko muzyczne i wykracza daleko poza jego granice. Odkrycia wywołały prawdziwą burzę w świecie kultury. „The New York Times” umieszcza zdjęcie jednego z francuskich autografów na pierwszej stronie, a uznany krytyk Harold Schoenberg poświęca im obszerny artykuł. Co więcej, historia ta tak bardzo zafascynowała filmowców, że powstał francuski film dokumentalny, a sam Martin Scorsese rozważał przeniesienie jej na wielki ekran!

W tym kontekście i ciagu zdarzeń, najnowsze odkrycie z Morgan Library and Museum w Nowym Jorku dodaje kolejny fascynujący rozdział do tej opowieści. Niedawno odnaleziony manuskrypt znów wywołał żywą dyskusję wśród ekspertów. Szczególnie intrygująca jest sugestia dyrektora Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina, Artura Szklenera, że utwór mógł być muzycznym żartem, a nawet dziełem stworzonym z pobudek finansowych.

Te odkrycia rzucają nowe światło na zwyczaje Chopina i jego relacje z uczniami i przyjaciółmi. Kompozytor często obdarowywał ich walcami, które ze względu na swoją przystępność i urok były chętnie kopiowane do albumów. Imponująca liczba 564 autografów i 616 kopii z adnotacjami Chopina (skrzętnie udokumentowana w katalogu Krystyny Kobylańskiej), świadczy o skali tego zjawiska. Szczególnie wzruszający przykład stanowi melancholijny Walc f-moll, Op. 70, nr 2.

Choć nie został opublikowany za życia kompozytora, zachowało się aż 14(!) podpisanych egzemplarzy, każdy z osobistą dedykacją dla różnych osób. Na przykład dedykacje dla Élise Gavard, Marii Krudner czy Charlotte de Rothschild są jak muzyczne listy miłosne, świadczące o głębokich więziach łączących Chopina z jego kręgiem społecznym.

Historia niedawnego odkrycia w Morgan Library and Museum wpisuje się w fascynującą tradycję chopinowskich znalezisk, przypominając słynną serię odkryć Byrona Janisa z lat 60. XX wieku. Każdy taki moment jest jak dotknięcie przeszłości – otwiera przed nami nie tylko muzyczne, ale i ludzkie oblicze Chopina. Ten nowo odnaleziony walc jest więc jak kolejny list zapieczętowany nutami, który po latach wreszcie dotarł do adresata. W jego prostych, lecz wyrafinowanych frazach kryje się następna do rozwikłania tajemnica genialnego kompozytora – tajemnica, którą staram się rozszyfrować zarówno jako meloman, jak i pisarz. Moja powieść, „Odnaleziony Walc”, będzie więc próbą uchwycenia tego napięcia między faktem a fikcją, między historyczną prawdą a artystyczną interpretacją.

Ta fascynująca gra między rzeczywistością a wyobraźnią, między odkryciem a interpretacją, stanowi dla mnie największy urok tej historii, a jednocześnie inspirację do pisania kolejnej powieści. Prace nad moim „Odnalezionym walcu” – w toku.

Odnaleziony walc