Westchnęła głęboko, wpatrując się w panoramę miasta za oknem. Siedziała wygodnie zagłębiona w swoim ulubionym fotelu, z nogami nonszalancko wyciągniętymi na parapecie. W dłoni trzymała kieliszek czerwonego wina, które powoli sączyła, rozkoszując się jego smakiem. Był piątkowy wieczór, koniec kolejnego męczącego tygodnia w pracy.
Siedziała i czuła, jak powoli opuszcza ją napięcie ostatnich dni. Ciepłe promienie zachodzącego słońca wpadały do jej niewielkiego mieszkania na ósmym piętrze, nadając wszystkiemu złocistą poświatę.
Dziewczyna przymknęła oczy, delektując się chwilą spokoju. Uwielbiała te momenty, gdy mogła po prostu siedzieć i nie robić kompletnie nic. Żadnych obowiązków, żadnego pędu, żadnych oczekiwań. Tylko ona, wygodny fotel i kieliszek dobrego wina.
Wzięła kolejny łyk, czując jak przyjemne ciepło rozlewa się po jej ciele. Wino było wyborne – pełne, owocowe, z nutą dębu. Prezent od Tomka na jej ostatnie urodziny. Na myśl o byłym chłopaku Maja skrzywiła się lekko. Ich rozstanie nadal było świeżą raną, mimo że minęły już trzy miesiące. Potrząsnęła głową, odpędzając niechciane myśli. Dziś był wieczór relaksu, a nie użalania się nad sobą. Sięgnęła po telefon i włączyła swoją ulubioną playlistę. Pokój wypełniły delikatne dźwięki jazzowej ballady. Powiodła wzrokiem po znajomym wnętrzu. Niewielki salon połączony z aneksem kuchennym, zastawiony książkami regał, kilka doniczek z intensywnie zielonymi roślinami. To było jej królestwo, jej azyl. Może niezbyt duży czy luksusowy, ale przytulny i całkowicie jej. Wróciła spojrzeniem do okna. Miasto powoli pogrążało się w mroku, a na niebie zaczynały pojawiać się pierwsze gwiazdy. Tu i ówdzie zapalały się światła w oknach sąsiednich budynków. Maja lubiła obserwować ten codzienny spektakl, wyobrażając sobie historie kryjące się za każdym rozświetlonym oknem.
Nagle poczuła ukłucie samotności. W takie wieczory jak ten najbardziej brakowało jej towarzystwa. Kogoś, z kim mogłaby porozmawiać, pośmiać się, podzielić butelką wina. Westchnęła cicho. Może rzeczywiście powinna częściej wychodzić, poznawać nowych ludzi, zamiast zamykać się w czterech ścianach? Ale z drugiej strony, czy było w tym coś złego? Lubiła swoje własne towarzystwo, ceniła sobie niezależność. Po burzliwym związku z Tomkiem nauczyła się na nowo cieszyć samotnością. Może po prostu potrzebowała więcej czasu, żeby w pełni dojść do siebie? Wzruszyła ramionami i dolała sobie wina. Co ma być, to będzie. Na razie postanowiła po prostu cieszyć się chwilą. Wygodnym fotelem, dobrym trunkiem i pięknym widokiem za oknem. Reszta mogła poczekać.
Gdy tak siedziała, rozleniwiona i rozluźniona, jej myśli zaczęły swobodnie płynąć. Wspomnienia z dzieciństwa mieszały się z planami na przyszłość, błahe obserwacje z głębokimi przemyśleniami. To był jeden z tych momentów, gdy czuła, że naprawdę żyje, że jest w pełni sobą. Przypomniała sobie, jak będąc małą dziewczynką, marzyła o mieszkaniu w wielkim mieście. O własnym mieszkaniu wysoko nad ziemią, z widokiem na morze świateł. Uśmiechnęła się do siebie. Może nie było to dokładnie tak, jak sobie wyobrażała, ale w pewnym sensie jej marzenie się spełniło. Zastanawiała się, o czym marzy teraz. Kariera? Podróże? Rodzina? Wszystko wydawało się możliwe, a jednocześnie odległe. Czuła, że stoi na progu czegoś nowego, ale nie była pewna, w którą stronę chce pójść. Zerknęła na zegarek i ze zdziwieniem stwierdziła, że siedzi tak już od ponad godziny. Czas płynął niepostrzeżenie w tym błogim stanie relaksu. Powoli zaczynał dawać o sobie znać głód. Może powinna zamówić coś do jedzenia?
Niechętnie opuściła nogi z parapetu i wyprostowała się w fotelu. Przeciągnęła się leniwie, czując przyjemne rozluźnienie w mięśniach. Ostatni łyk wina i czas wracać do rzeczywistości. Wstała, przez chwilę wpatrując się w nocne miasto. Tysiące świateł migotało w ciemności, tworząc hipnotyzujący wzór. Gdzieś tam, pośród tych świateł, toczyło się życie. Ludzie śpieszyli się do domów, wychodzili na spotkania, kłócili się i godzili, śmiali i płakali.
I niespodziewanie poczuła nagły przypływ energii i optymizmu. Jutro jest sobota. Może zamiast kolejnego wieczoru w fotelu, wyjdzie gdzieś ze znajomymi? Albo zapisze się na te zajęcia z fotografii, o których od dawna myślała? A może po prostu pójdzie na długi spacer i pozwoli, by miasto ją zaskoczyło? Uśmiechnęła się do swojego odbicia w szybie. Cokolwiek przyniesie przyszłość, była gotowa to przyjąć. Z otwartymi ramionami i kieliszkiem wina w dłoni.