Rozdział 10

Całym swym jestestwem przedstawiała rozpacz.

– Mój Boże, jak to tak jest? Ani przez chwilę człowieka nie można zostawić w pojedynkę… Sam przekonał mnie, abyśmy się rozdzielili i od razu znalazł sobie nową kobietę? Do kogo ten list? „Romeo, miły mój Romeo!”?r10

Uśmiechnął się łagodnie.

– Nie wiesz, jak u nich tu ze skrzynkami pocztowymi? Jakoś do tej pory nie rzuciły mi się w oczy. Myślisz, że są podobne do naszych?

Z maksymalnie poważną miną na twarzy wyciągnęła rękę. W myślach nie było jej do śmiechu.

– Do kogo ten list? Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie! Z córkami i swoją eks nie wydaje się, abyś utrzymywał ciepłe relacje, nie masz kochanki, jak twierdziłeś… To, do kogo ten list? Do kolegów z katedry, dziekana, do jego magnificencji rektora z pełnią osobistych uczuć i pozdrowień?

Trochę go ubodła, ale pomimo to utrzymał lekko rozbawiony grymas twarzy.

– Do kogo mógłby jeszcze napisać biedny Romeo? – I odwrócił kopertę wierzchem do góry.

– „Do Julii z Werony” – przeczytała po polsku, mimo że adres został napisany w języku włoskim. – To do tej Julii, którą widzieliśmy w zacienionym patio? Ją każdy w Weronie rozpozna i wie, gdzie mieszka?

– Nie, ale przecież czytałaś o Klubie Julii, nawet żeśmy obok niego przechodzili.

– Po raz kolejny odgrzewana zupa? – Westchnęła. – Mówiłeś, że zamknąłeś ten rozdział. Że dowiedziałeś się wszystkiego, co chciałeś. Kłamałeś? Albo nagle pojawiły się jakieś „nowe okoliczności”?

Coraz bardziej nie podobała mu się ich rozmowa, ale starał się niezachwianie emanować subtelną uprzejmością.

– Hej! A czy my się bynajmniej nie spóźnimy? Najwyższa pora przenosić rzeczy do autokaru. A list to mogę wysłać nawet i w Rzymie. Czasu będziemy tam mieli aż nadto. Szczerze mówiąc, nie ma w nim nic specjalnego, po prostu formułuję konklluzję.

– No, tak! – Zachichotała – tak i sądziłam.

Pokręcił głową.

– Nie wiem, jak miałbym ci to inaczej wyjaśnić. Przecież przyjechałam tu – do tych Włoch, – ze względu na Weronę i głównie po to, aby dowiedzieć się o miłości tego, czego jeszcze nie wiedziałem. Mówiłem ci – to była specjalnie zaplanowana pod ten cel misja. Ale, mimo iż dowiedziałem się tu wszystkiego, a nawet z naddatkiem, to może się okazać, że moja wiedza nie jest absolutną i że można sformułować alternatywne tezy… Zbyt zawile wyjaśniam, prawda?

Pokręciła głową.

– Nie, akurat teraz wszystko rozumiem. Właściwie, to twoja osobista sprawa. A że jestem wścibska kobieta – to o tym wiesz od dawna… A w ogóle, to zapamiętaj pewną prozaiczną prawdę: kobiety zawsze czują się oszukiwane i gorsze. Kobiecie zawsze możesz wmówić, że jest gorsza. Wiecznie będzie szukała problemów, wiecznie będzie analizować rzeczy, które nie miały miejsca, wiecznie będzie panikować. Kiedy się jednak wkurzy, może cię bardzo zaskoczyć… O, zobacz! Twoja skrzynka pocztowa. Szybko wrzucaj i biegniemy.

Ale z tym „szybko” jakoś mu nie wychodziło. Przez dłuższy czas to podnosił, to opuszczał rękę i nie mógł się zdecydować. Dopóki jej się to nie znudziło – obserwowała. W końcu wyrwała mu kopertę z ręki i sama ją wrzuciła do wnętrza skrzynki.

W autokarze, od razu gdy tylko wsiedli –  to albo był na coś zły, albo udawał, że jest czymś zajęty. Tak czy siak, nie zwracał na Joannę najmniejszej uwagi, rozmyślając o czymś swoim.

– Tak… – westchnęła i podała mu swoją małą ale silną dłoń. – Pokój. Pokój dla świata. Pokój na całym świecie, niech się święci!… Mamy tylko trzy dni, a następnie od rana Fiumicino i lotnisko Leonarda da Vinci. Nie będziemy przecież zatruwać sobie głupstwami ostatnie dni przyjemności? Wszystkie swoje pieniądze już praktycznie wydałam, pozostawiając sobie tylko na podstawowe wycieczki i bilety wstępu, więc teraz gotowa jestem podążać za tobą jak wierne psisko, aby wspólnie obejrzeć wszystkie atrakcje, które mogłyby ciebie zainteresować…

Ale jak zwykle nie słuchał jej. Zasnął, gdy tylko autokar ruszył i przyjemnie zabujało siedzeniami.

 

Kochankowie z Werony – lista rozdziałów