Jezus Chrystus po raz drugi przybył na Ziemię.
Stanął na wzgórzu i spojrzał na zebrany w dole tłum. Powiedział, że jest gotów udzielić każdemu swego błogosławieństwa, kto tylko się szczerze pokaja.
Stał nieruchomo i cicho. Cierpliwie czekał na pierwszego skruszonego.
Tłum burzył się i kotłował.
W końcu z tłumu wyłonił się odważny człowiek.
– Jak masz na imię? – Zapytał Jezus.
– Lucyfer – odpowiedział mężczyzna.
Jezus Chrystus Miłosierny westchnął i wrócił do nieba. „To jeszcze nie ten czas.” – Uznał.
Morał:
Gdy ktoś pierwszy wyrywa się z tłumu miarkujmy, czy pod czapką nie chowa rogów. Bo jeśli chowa – możemy się rozejść. Czas zbawienia jeszcze nie nadszedł.