Jego skrzydła stały się już tak ociężałe, że ledwo je rozpościerał, a w łapach dawno nie czuł bywałej lekkości. „Dość! Pewnego dnia postanowił smok. – Nadszedł czas, aby przejść na dietę: na sucharki z wodą.”
Pomyślane – postanowione. Zaczerpnąwszy beczką źródlanej wody nasypał sobie do miski sucharów (przygotowanych ze zgładzonych rycerzy). Potem prychnął, chrząknął, powąchał i spróbował dietetycznego dania.
I westchnął z żalem:
– Szkoda, że te różowe sucharki skończyły się jeszcze zeszłej wiosny. Mniamuśne, słodziutkie były. Mmm… Z dziewic-ślicznotek… A te z rycerzyków i śmiałków – tfu! Ohyda. Chyba jednak wrócę do normalnego żaraełka.