Cicha jesienna noc zagląda w miejskie okna. W domach pogasły światła, ulice pokrył gwieździsty parasol. Nocną głuszę już tylko z rzadka przerywa szelest samochodowych opon i szept liści. To dla bajki nadchodzi czas. Wszyscy śnią głębokim snem, a z nieba patrzą na nich gwiazdy…
– Czy wiesz, moja kochana córeczko, że gwiazdy naprawdę podglądają nas po nocach? Swymi cienkimi, nieważkimi promykami są zdolne przeniknąć przez każde okno, każdą zasłonę i każdą firankę, bo bardzo lubią podróżować po naszych snach… Dlatego opowiem ci bajkę o Gwiazdku, który pewnej nocy zauważył otwarte okienko a w nim dziewczynkę, z jakiegoś powodu wciąż jeszcze nieśpiącą, jak teraz i ty, moja córeczko… Posłuchaj!
„Pewnego wieczora – zaczął swą opowieść tatuś, – małą dziewczynkę siedzącą przy oknie na krześle i patrzącą w rozgwieżdżone niebo ujrzał z odległej galaktyki Gwiazdek. Spojrzał na nią uważniej i zrozumiał, że mała dziewczynka płacze. Wyciągnął Gwiazdek swój cieniuteńki promyk do otwartego okienka, pogłaskał nim po oczach dziewczynki i otarł jej łzy, a potem cienkim promykiem musnął po twarzy tej, która siedziała przy oknie – musnął subtelnie, delikatnie. I zadrżał Gwiazdek czując ból czający się w sercu dziewczynki. Westchnął i zsunął się z rozgwieżdżonego nieba pod samo otwarte okienko…
Zaskoczona dziewczynka ze zdziwieniem patrzyła na pasemko światła, nadlatujące z nieba prosto do jej okna. Nawet przetarła oczy, gdy lot tego „czegoś” zakończył się na jej parapecie, bo oto przed nią zakołysało się w powietrzu coś świetlistego, jakby jakaś wiązka energii…
– Co to? Piorun? – Przemknęła w głowie dziewczynki groźna myśl.
– Nie, nie jestem piorunem, jestem Gwiazdkiem.
I ujrzała siadającego na parapecie gwiezdnego elfa: srebrnowłosego, o zielonych oczach i całego w białym przewiewnym ubranku.
– Nie, nie śnisz. Przyleciałem do ciebie, bo poczułem ból… Płakałaś, prawda? – cicho spytał Gwiazdek kładąc dłonie na jej ramionach.
I poczuła ciepło pochodzących od jego, zdawałoby się, chłodnych rąk. Narastający w niej niepokój – teraz, chwila po chwili, zaczął ją opuszczać dając umęczonej duszy ulgę i kojące wytchnienie.
– Rozumiem, – Gwiazek znów położył ręce na jej ramionach, – czujesz się samotną. Chcesz? Mogę być twoim przyjacielem!
– I będziesz odtąd już zawsze do mnie przylatywać tu – na parapet, po nocach?
Gwiazdek roześmiał się:
– Przylatywać, to… to może zdarzyć się tylko raz w moim życiu, – odpowiedział. – Ale za to każdej nocy będę mógł z tobą rozmawiać, jeśli tylko zechcesz.
– A za dnia? Za dnia wciąż będę samotną?
– Nie, teraz już nigdy nie będziesz sama. Wezmę cię ze sobą. Będziesz gwiazdką, taką jak ja, ale… z powrotem już nigdy nie będziesz mogła wrócić, – odpowiedział Gwiazdek patrząc uważnie w jej brązowe oczy.
– A tam, czy będziesz ze mną na zawsze?
– Już jestem z tobą i już nigdy nie będziesz sama, – odpowiedział spokojnie.
– Wobec tego jestem gotowa! – skinęła.
Zbliżyła się do niego i Gwiazdek chwycił ją za rękę. Srebrzysto-różowa poświata ogarnęła ich oboje, a po chwili podwójne pasemko światła poleciało do nieba.”
*
– Ach! Jaka ładna bajka, tatusiu! – westchnęła córeczka.
– Spójrz w nocną rozgwieżdżoną przepaść, kochanie, – odpowiedział tata, – …Wiesz? Możliwe, że tam naprawdę mieszkają nie tylko zimne, odległe gwiazdy, ale także i te, które na Ziemi nie zaznały miłości i ciepła. Dlatego chcę, abyś ty dostała od życia wszystko, co tylko sama kiedyś znajdziesz na Ziemi: i miłość, i ciepło, i radość… I chcę abyś zawsze była szczęśliwa, nawet gdy opuścisz mnie na stałe i odlecisz hen! Hen! – ze swym własnym Gwiazdkiem. Bo kocham cię, moja córeczko…