Rankiem na leśnej polance obudził się stary pień. Ze skrzypieniem otworzył oczy. Przeciągnął się, podrapał po spróchniałym boku, pogładził mechową brodę i spojrzał w niebo. Słońce żonglowało swymi promykami, rozpraszając je we wszystkich kierunkach. Promyki skakały po liściach i wesoło nurkowały w zielonej trawie. Kropelki rosy odbijały je w swych bursztynowych koralikach, witając w ten sposób nowy dzień.
– Dzień dobry leśnym mieszkańcom! – Przywitał się stary pień.
– Dzień dobry, panie pniu, – słychać było ze wszystkich stron.
Nagle jego broda zajaśniała. To słoneczny zajączek zręcznie zanurkował w grubym naroślu.
– Uważaj, dziecinko, nie zrań się o moją korę, – zwrócił się stary pień do zaplątanego w brodzie słonecznego zajączka. – He, he… łaskoczesz mnie, mój ty hultaju…
– Wybacz mi, panie pniu. Nieudolnie wylądowałem i zakałapućkałem się w kosmykach pana brody.
– Och, moja broda przyciąga wielu. Mysia rodzina zbudowała sobie nawet norkę w moich korzeniach. Codziennie małe myszki wypełzają z niej grzać się na słoneczku. Cepnymi łapkami tak wichrzą w mym zaroście, że aż potem muszę go przeczesywać i gładzić. Ale nic to. To przeczesywanie i gładzenie to naprawdę bardzo przyjemna czynność. Szkoda tylko, że nie mam już gęstych liści, w których szumiał wiatr. Teraz została mi tylko pusta łysinkna. Z radością nosiłbym kapelusz, aby ją zakrywać, ale cóż… pan kapelusznik nie szyje czapek dla starych pniów. Niestety!
– Tak, smutno nie mieć kapelusza, gdy na głowie łysinka, – westchnął promyk słońca.
– Nic, nic. Już się przyzwyczaiłem.
– Za to zimą nosisz na sobie wysoką śnieżną czapę! – Radośnie zauważył zajączek.
– Masz rację, kochanie, zimą odziewam wysoką białą papachę, a jesienią cała łysinka pokrywa się grzybami. Pojawiają się one nawet na nosie. Wtedy przybiega do mnie jeżowa rodzinka zręcznie wybierając grzyby swymi igiełkami. Ale nie wszystko zabierają. Wiele zostawiają jeszcze dla wiewiórki. A ona tu, za chwilę tam. Z gałęzi na gałąź skika, a i na ziemię, do mnie – oczywiście też. Ostałe grzybki zabiera po czym ukrywa głęboko, czyniąc zapasy na zimę.
– Jaki ty jesteś dobry i pożyteczny, – wesoło oznajmił zajączek wydostając się wreszcie na samą górę mszanej brody.
– I ja się cieszę, że mogę z kimś się czymś dzielić i wciąż wielu być potrzebnym.