Rudy kot siedział przy klombie starego parku, tak samo starego, jak on sam i nieruchomo wpatrywał się czarnymi oczami w ciemność.
Niby na dworze lato, ale powietrze chłodne, prawie zimne, a przy takiej aurze takie koty jak on zawsze czują się opuszczone i samotne. Siedział i myślał, że życie nie całkiem jest sprawiedliwe, a w szczególności dla niego…
Właściciel, do którego był przywiązany, nieoczekiwanie dla wszystkich zmarł przed dwoma dniami. Kot nagle osierociał i nawet nie miał pojęcia, jak bardzo to zaboli i wszystko zmieni w jego kocim losie. Zawładnęła nim taka melancholia, że aż nie chciało się żyć. Nijak nie mógł zrozumieć, jak to tak? Dlaczego śmierć nie ostrzegła, nie pozwoliła się pożegnać, zapłakać kocim lamentowaniem, a tylko postawiła przed suchym faktem. I wszystko…
Następnego dnia gospodyni wygnała kota z domu, do którego pan właściciel zabrał go, gdy jeszcze był kociaczkiem, i w którym przeżył wszystkie swe lata, czując się szczęśliwym i dobrze wiedząc, że nie każdy okoliczny koci koleżka miał tyle szczęścia, co on.
Gdy właściciel rozpieszczał Rudzika głaszcząc lśniące rude włosy – kot mruczał ze szczęścia przeciągając się, albo przysypiając skulony w kłębek – czy to na kolanach właściciela, czy na biurku, przy kominku, czy, po prostu, gdzieś obok niego…
A teraz park cicho szeleści koronami drzew sympatyzując ze starym kotem… Przygarnął go, ale nie może zastąpić domu, a przede wszystkim nie może zastąpić tego, który tak bardzo go kochał, przy którym dorastał i zestarzał się… by oto dziś zostać zupełnie sam.
Słabe światło latarni świeciło dla niego ze wszelkich sił, ale tej zimnej nocy nie potrafiło go ogrzać, i nie zdołało. Ona – latarnia, dziwiła się ludzkiemu okrucieństwu i niewdzięczności, chociaż wiedziała, że gospodyni nigdy nie potrafiła komukolwiek za cokolwiek się odwdzięczać. Gospodyni nawet i właściciela nie lubiła, a co tu mówić o kocie… Uroniła dla przyzwoitości na cmentarzu parę łez i zaraz potem uspokoiła się, jakby nic się nie stało, a co najwyżej jakby straciła jakąś nieprzdatną do niczego rzecz, bez której łatwo można się obyć.
Kot rozumiał, że to już początek końca. Jest zbyt stary, żeby przetrwać w tym okrutnym świecie. Zbyt stary i nikt go już nie zechce. Kiedyś słyszał, jak gospodarz mówił o duszy, ale nie miał wtedy pojęcia, że ta dusza może tak bardzo boleć.
Został znaleziony na grobie… Właściciela. Patrzył swymi szklisto-czarnymi oczyma w niebo. Umarł obok tego, którego tak lubił. Nie mógł zostawić go samego pod tą chłodną mogiłą.
A drobny zimny deszcz płakał i płakał, i płakał, i nie mógł przestać…
drugi tomik Bajeczek dla dzieci