„Gdy jutro dowiesz się, że opuściłem na stałe swe miasto, rodzinę, Polskę, wiedz, iż zrobiłem to nie ze słabości charakteru, ale dlatego, że nie potrafię dłużej bez ciebie żyć i nic mnie już tu więcej nie trzyma. Od kilku tygodni próbuję się z Tobą skontaktować, by porozmawiać, ale za każdym razem spotykam się z twym wystraszonym głosem i wygłaszasz dyżurną formułkę: „teraz nie mogę mówić”.
Nie jestem głupi, w pełni rozumiem, co to oznacza: już mnie nie kochasz i jedziesz za mężem. Nie wiem kiedy? i czy w ogóle zamierzałaś mi powiedzieć, że między nami koniec? Ale teraz to bez znaczenia. Szkoda, bo i mi byłoby lżej wyjeżdżać na antypody, gdybym wiedział, co zrobiłem nie tak? Co mogło cię aż tak zrazić, że zrywasz ze mną wszelkie kontakty? Co jednak bym nie uczynił – wybacz mi, proszę. Bóg wie, że nigdy nie zamierzałem czynić czegokolwiek, czego byś nie chciała. Może w nowej ojczyźnie będę szczęśliwszy? A ty z nim, w tej jego Francji?
Bywaj!”
Postawiwszy ostatnią kropkę w pożegnalnym liście do ukochanej sięgnął po telefon, chcąc zamówić taksówkę na lotnisko, ale stukot do drzwi chwilowo go odwiódł od wykonania planu. Z opadającymi ramiona dowlókł się do korytarza, odryglował zamek. Przed nim stała ONA. Bladawa twarz, cienie pod oczami, ręce z nerwowym drżeniem przebierające po guzikach kurtki. Otworzywszy spierzchnięte usta, drżącym głosem powiedziała:
– Mąż mnie zostawił. Jestem w ciąży…