Do odjazdu pociągu były jeszcze trzy godziny, ale ona, jego Stasia, z którą przeżył czterdzieści lat już zamówiła taksówkę, aby jechać na stację i na dworcu czekać na pociąg.
Dwie walizki, kilka zdjęć w torebce.
Milczeli. Powiedzieli sobie już wszystko. Więcej nie ma potrzeby. Były wzajemne zarzuty, żale. W końcu postanowili: wyjeżdża na zawsze…
On – od dwóch lat na emeryturze. Ich dzieci – dorosłe, mieszkają w różnych miastach. Z wnukami przyjeżdżają rzadko. Ostatnie lata spędzili tylko we dwoje. Ona i on, w ich małym, dwupokojowym komunalnym mieszkaniu.
Zaczęły doskwierać choroby. Operacja jedna za drugą. Ją – wypisują ze szpitala, jego – biorą na hospitalizację. W końcu przyszło zmęczenie życiem. Wszystko ich drażniło, o wszystko mieli do siebie pretensje…
Zadzwonił telefon. Taksówka czeka pod klatką. Nalegał – pomoże znieść walizki. Są bardzo ciężkie. Zgodziła się. Dworzec od parku na wyciągnięcie ręki, piechotą – piętnaście minut. Jadą taksówką.
Ruchliwy dworzec kolejowy. Siedzą w poczekalni, milczą. Zapowiedziano pociąg. Wstała pospiesznie. Odprowadził ją do wagonu, podniósł, pomógł załadować walizki. Serce ściskało się z bólu, mimo to milczał. Wszystko zostało postanowione. Tam daleko żyje samotnie jej starsza siostra. Zamieszka z nią razem. On, tu – w wielkim mieście – zostanie sam.
Nie pożegnali się. Skinęła tylko głową i poszła do przedziału. Oddalił się wolno z peronu. Postanowił iść do domu na piechotę, przez park. Dokąd się spieszyć? Nikt na niego nie czeka. Serce boleśnie stuka. Przysiadł zmęczony na ławce.
Kiedyś lubili tędy chodzić razem: z domu – na dworzec i z powrotem. Teraz szedł sam, ledwie włócząc nogami. Zupełnie sam. Gęste płatki śniegu spadając na twarz topiły się i spływały, jak łzy. Zestarzeli się, zmęczyli się swoim byciem razem, – rozmyślał… – Być może, gdyby nie te choroby… Wcześniej nie było czasu się kłócić. Praca, dzieci, obowiązki…
Światło na klatce schodowej nie świeciło się. Znowu wykręcili żarówkę. Z trudem wchodził na piąte piętro. Już ostatnie schodki. Patrzy – a tuż przed drzwiami ktoś siedzi. Z ciemności dobiega głos:
– Nie mogłam. Odszedłeś i od razu zrobiło się słabo i w sercu pusto. Walizki pomogli wynieść podróżni z przedziału. Nadałam na bagaż – do przechowalni. Wsiadłam w autobus, przyjechałam, a ciebie nie ma. Zrozumiałam, poszedłeś na piechotę…
– Stasieńko!…
– Czort z walizkami. Zabierzemy później. Bardzo zmarzłam, Heniu. Chodźmy, zaparzymy herbatę.
Lista Krótkich opowiadań o miłości