Taka spokojna, cicha noc. Gwiazdami kołysze senny wiatr, a obóz dzielnych rycerzy świętuje kolejne brawurowe zwycięstwo. I księżyc buja się w wodzie, tak jakby próbował wtulić się w cichość fal nieśmiertelnego jeziora.
Mówią, że właśnie w takich chwilach, bywa, rodzi się miłość. Oni tak nie uważają. Ich miłość zrodziła się dawno i nie potrzebne im były wiekowe legendy, ani tysiącletnie przypowieści.
Schyliwszy głowy trzymali się za ręce; każde myślało o sobie. Ona była z tych, których zwano potomkami Rzymian: dzielną córą króla i szlachetnej damy. W przeciwieństwie do niej – On nie miał żadnych tytułów i nie mógł się wykazać żadnymi nobliwymi przymiotami. Oprócz czystej duszy i wielkiego serca nie było w nim nic; nawet lichej monety w kieszeni. Ale za to ją kochał. Kochał tak, jak kochają prawdziwi dragoni: na zabój. Do ostatniej sekundy, do ostatniego tchu, aż nie zamknie swych oczu na zawsze.
Mówią, że dragoni na całej przestrzeni wieków pozostawali nieśmiertelni. Nieprawda. Owszem, nie raził ich miecz rycerza, nie mogła zgubić włócznia poszukiwacza sławy; za to cięgiem umierali z miłości, która rozsadzała dragonie serca.
Mocniej ścisnął jej rękę; po policzku romańskiej księżniczki utoczyła się łza.
– Musisz uchodzić? – Zapytała cicho, mając nadzieję, że siły wyższe ulitują się nad nią i nie zabiorą jej Jego na zawsze.
Próbował odpowiedzieć, ale słowa zatrzymał guzek gardła. Po raz pierwszy przez cały wieczór patrzyli sobie w oczy, tak różnie, tak odmiennie, z tak różnymi troskami… Dotknął jej karych loków, jeszcze raz spojrzał w te czarne ukochane oczy, oczy pełne nadziei i nie był w sile powiedzieć: „tak”.
– Mam jeszcze kilka minut.
Księżniczka spuściła wzrok. Jego błękitne oczy z tą swoją dumą Orderu królewskiego rycerza od ich pierwszego spotkania prześladowały ją wszędzie. Był naprawdę dzielnym wojownikiem: wysokim, przystojnym, młodym człowiekiem z północnych krain, którego wygląd tak rzadko był spotykany w jej rodzinnym księstwie. Być może wśród wszystkich mieszkańców znalazłby się tuzin mężczyzn z białymi włosami i błękitnymi oczami, ale nawet i przy nich byłby niepodobny do żadnego.
Wtedy jeszcze nie wiedziała, że pokochała niezwyczajnego człowieka. Po przecież człowiekiem on tak naprawdę nigdy nie był. Los chciał i stworzył go dragonem. I mógłby być do końca świata szczęśliwym w swej jaskini, pożerając naiwnych śmiałków, próbujących wyzwać go na bój. Mógłby, gdyby nie… I tylko jednemu Bogu wiadomo, czym tak bardzo rozsierdził czarownicę, której dom chronił przez trzy dziesiątki lat.
Stara kobieta była dla niego bezlitosna. Posłała straszną klątwę: zrobiła z niego człowieka, ale pozostawiła mu nieśmiertelność, która pomagała wygrywać wszystkie potyczki i turnieje.
On nawet lubił swe rycerskie przebranie, dopóki nie poznał księżniczki. Poznał i od razu szczerze pokochał. Jego uczucia zostały odwzajemnione. Za sprawą klątwy – ich szczęście powinno było natychmiast jego zgubić wraz z pierwszym światłem księżyca w pełni. I zgubiło… Nie miał wyboru: albo umrze jako człowiek, albo pozostawi swą ukochaną i ponownie przeobrazi się w dragona.
Chciał umrzeć w jej ramionach; chciał do ostatniego tchnienia patrzyć w czarne oczy swej romańskiej księżniczki. Ale ona była silniejsza od niego. Była gotowa pozwolić mu odejść, była gotowa podarować mu wieczne życie dragona, mimo że rozumiała: nigdy więcej się tedy nie zobaczą.
– Czas nadszedł; – powiedział z ciężkim sercem; – Muszę lecieć do swoich gwiazd.
Romańska Księżniczka uśmiechnęła się smutno:
– Zawsze będę myśleć o tobie.
Delikatnie wziął ją pod podbródek i zamknąwszy oczy dotknął jej warg. I był to ich pierwszy pocałunek, któremu sądzone było także stać się ostatnim.
Z każdą minuta czuła, jak chłodnieje jego ciało, i wnet nawet już nie doświadczała, czy przytula ją? Dragon tak szybko uleciał, że nawet nie zdążyła się z nim pożegnać.
– Leć do swych gwiazd, mój rycerzu, – szeptała, patrząc jak coraz wyżej i wyżej wznosi się ku niebu.
Nigdy więcej w swym życiu księżniczka nie pokochała innego. I nawet zostawszy królową nie wyszła za mąż, by kontynuować swój romański ród. Miłość, która nawiedziła ją ledwie przez chwilę, stała się odtąd dla niej całą wiecznością…
Mówią, że po śmierci Księżniczki na jej grób codziennie przylatywał dragon i składał u wezgłowia róże, które tak bardzo kochała. Róże, którymi za życia zawsze obdarowywał swą romańską księżniczkę jej rycerz.
On – jej Dragon również tam, przy jej grobie, dokonał żywota. Po raz ostatni przyniósł kwiaty, legł na mogile, i z jego oczu utoczyła się łza. Kiedy dotknęła ziemi… przemienił się w kamień. Klątwa czarownicy dopełniła się bez reszty…
Mówią: że mogiłę romańskiej księżniczki, którą strzeże kamienny dragon, wciąż można znaleźć, u podnóża skalistych gór, nad jziorem, choć wiele stuleci minęło od tego czasu. Mówią też, że każdym razem w świetle księżyca ożywają we dwoje, by tuląc się wspólnie patrzeć w odległe gwiazdy…
Spis Krótkich opowiadań o miłości