Koncert fortepianowy Prokofiewa na lewą rękę to pechowy utwór. Nie dość, że skomponowany przez lewicującego maestro na zamówienie prawicowego pianisty, (który nigdy właściwie go nie wykonał), to w dodatku nudny i niestrawny dla wy-brednego słuchacza, ot – takiego, jak ja, który od czasu do czasu lubi po-bredzić.
Czemu się dziwić? – Koncert na lewą rękę – w rzeczy samej emanuje lewizną, zaś wszelako każda lewizna trąci podejrzanymi inklinacjami. O tej grzesznej prawdzie większość z nas przekonuje się co ranek, gdy z własnego łóżka nieopacznie wstaje lewą nogą. Przyznacie: cały dzień po takim entrée do bani. Tak więc nie wińmy Prokofiewa za knot, który wcisnął do sztambucha światowego dziedzictwa, wińmy, że wybrał lewą a nie prawą rękę. Koncert na prawą rękę z pewnością byłby prawy i po-prawnie sklasyfikowany przez potomność. Wszelako odpuśćmy mu grzechy. Po prawdzie, on tylko wykonał robotę za prawdziwe, nie jakieś tam lewe pieniądze. Nie zmienia faktu, że dzisiaj, zdaniem politycznych elit, nic gorszego jak lewactwo. Stwierdzam to bez ogródek, wszak lewicowe SLD z trudem zipie w ogonku sondaży i sympatii popleczników. Ma za swoje. Nawet małe dzieci wiedzą, że nic tak nie szkodzi, jak sympatyzowanie z lewą stroną: wyzywają od mańkutów, każą nóż przekładać z ulubionej rączki do prawej i w ogóle, najlepiej się nie przyznawać, bo wstyd być lewym misiem i już.
Lewe, za to, najlepsze są interesy. Oczywiście dla organów ścigania. Bez lewych interesów nie mieliby z czego żyć. A tak, to tropią je i mają co do roboty. Lewe papiery, lewiznę w pracy, lewiznę w urzędzie i w zagrodzie, i wszelakie załatwianie spraw na lewo. Myślicie, że ta Monika od Clintona przypadkowo nosiła znamienne nazwisko?, że przypadkiem ten od afery Rywina miał na imię Lew? A jak miał się nazywać? – Lewy? Bezsens. Byłoby zbyt trywialnie. On, w końcu człowiek światły i bywały. Lewy może być na przekór majsterkowiczów gwint, co bywa niemiłym niespodziankiem dla niedzielnych złotych rączek. Ci lubią wszystko po prawemu, tak jak w samouczkach. Jeśli więc jesteś prawy i zdecydujesz się jechać na wyspy, koniecznie zostaw samochód w domu. Prawostronnie tam nie porajdujesz a lewostronne angole kompletnie poprzestawiają klepki w głowie. Może nawet i sprawniej poprzestawiają, niźli Jurek Kulej, który lewymi prostymi nieraz doprowadzał przeciwników do lewitacji…
Ja już sam zaczynam lewitować z lewa do prawa brnąc w antylewicowym tormencie. I nie wiem: po kiego groma?! – w końcu zaczną postrzegać mnie za prawiczka… Więc chyba lepiej nie mieć już nic do lewego koncertu Prokofiewa. Wycofuję wszelkie swoje obiekcje. Dlatego od jutra przerzucam się na słuchanie wyłącznie trębaczy. Albo nawet kobziarzy.
30 sierpnia 2009