– 1 –
Jej wszystkie wieczory były do siebie bardzo podobne. Po zwykłych zajęciach domowych brała do ręki tablet i aż do późnej nocy serfowała w Internecie. Tu, w blasku ekranu, mogła znaleźć odpowiedzi na każde pytania, zdobyć najświeższe informacje z życia gwiazd, poznać nowych ludzi, porozmawiać z innymi na czacie. Tutaj, mówiąc krótko, spędzała cały swój wolny czas.
Portale randkowe specjalnie jej nie interesowały. Ale, czy to przypadkiem? Czy w myśl zasady: „a co mi tam?” postanowiła założyć swój profil na kilku, które wydały jej się ciekawymi. Nie, wcale nie uważała się za specjalnie piękną, ale skoro kolega z pracy przy pomocy Photoshopa spreparował dla niej kilka fajnych fotek, na których wyglądała całkiem interesująco (i nawet podobała się samej sobie!) postanowiła zrobić z nich użytek. Męskie grono użytkowników zauważyło ją od razu. Każda nawiązywana z nią krótka rozmowa na czacie kończyła się z ich strony po kilku zdaniach zaproszeniem do randki w realu. Oczywiście, ona – Clavia – nigdy nie traktowała takich zaproszeń poważnie. Poza tym – bała się spotkań w realu. Wiedziała, że Internet bywa zwodniczy, nie ufała więc pospiesznie zawieranym w nim znajomościom. Poza tym przywykła do życia w pojedynkę. Z resztą: bycie dla kogoś niedostępną i pożądaną, też miało swe uroki, dlatego tak długo, jak tyko się dało podtrzymywała znajomości „na odległość”. Z reguły – jej vis-a-vis, którzy proponowali spotkania nie pozwalali zbyt długo wodzić się za nos; nie otrzymawszy pozytywnej odpowiedzi szybko rejterowali. Na szczęście ich miejsca od razu zajmowali kolejni. Tak więc zawsze była w centrum uwagi, co jej, skromnej dziewczynie z małego miasta niezmiernie się podobało, bo przecież czegoś podobnego nigdy w realnym życiu nie doświadczała.
W kręgu jej wirtualnych przyjaciół i znajomych, oczywiście, byli mężczyźni. To dobrze, bo Clavia pomału wkraczała w wiek, w którym kobiety zwykle myślą o założeniu rodziny. Problem tylko w tym, że znalezienie wolnego, młodego mężczyzny (do 35 roku życia góra!), wcale nie było zadaniem łatwym. Poza wszystkim nie zamierzała wieszać się na szyi każdemu napotykanemu; seks dla samego seksu też jej nie interesował. A uczucia, jak uczucia: stawiały wysokie wymogi. Wybranek musi być wykształcony, interesujący, godny szacunku, stanu wolnego (najlepiej: kawaler), i dalej w dół listy cała litania: ma nie oglądać sie za innymi, nie pić, nie palić, nie kląć, nie obrażać…
Miała przyjaciela – Bartusa. Pracowali razem w jednej bibliotece muzycznej i bardzo szybko się polubili. Bartus z wykształcenia był skrzypkiem, ale tutaj, w bibliotece dorabiał jako programista. Clavia była zwykłym użytkownikiem komputera i wiele z procedur IT nie raz stwarzało jej problemy, dlatego często była zmuszona do korzystania z jego usług. Bartus był grzeczny, zawsze dla niej uczynny i cierpliwie tłumaczył, jak i co zrobić. Z czasem sprawy zawodowe zaczęły ustępować pola prywatnym. Mieli ze sobą dobry kontakt. Dochodziło między nimi do szczerych rozmów nie tylko o codziennym zawodowym życiu ale nawet do omawiania spraw osobistych i intymnych doświadczeń. Bartus po powrocie z wysp brytyjskich, gdzie przebywał na kilkuletnim kontrakcie, akurat intensywnie poszukiwał drugiej połówki, chciał szybko założyć rodzinę i ten ważny życiowy krok – ożenek – mieć już za sobą.
Clavie nieco drażniły, w jej mniemaniu, zbyt wyzute z uczuć, racjonalne plany Bartusa, ale jednocześnie wspierała go i kibicowała w jego dążeniach. Relacje Bartusa z koleżankami nie zawsze układały się dobrze. Być może odstraszał kobiety, które od razu wyczuwały w nim maniakalną chęć do zawarcia szybkiego małżeństwa. Każdą bowiem nową przyjaciółkę analizował pod kątem, jaką byłaby żoną? Jaką strażniczką domowego ogniska? Nie dziwne więc, że mało która z dziewczyn gotowa była juz od pierwszej randki unieść taki nieznośny ciężar. Tak więc, w sumie – mimo zamiaru jak najszybszego zaprowadzenia jakieś panny do ołtarza – z jego planów, wciąż były nici.
Bartus poszedł do Clavii podczas przerwy na lunch i jak zawsze, zaczął się wypłakiwać przyjaciółce w rękaw.
– Powiedz mi, czy jestem jakimś potworem moralnym? Dlaczego po każdej randce uciekają ode mnie, jak od trędowatego? Czy coś ze mną nie tak?
– Przestań! Ty po prostu za dużo z nimi rozmawiasz o swym przyszłym życiu rodzinnym, – starała się pocieszyć przyjaciela, – nie powinno się na pierwszej randce dyskutować o takich sprawach i, nie daj Panie Boże, od razu wyznaczać datę ślubu, jak prawdopodobnie to czynisz…
– Ale ja jestem uczciwy w swych zamiarach!
– Że jesteś uczciwy, to wiem akurat tylko ja. A kobieta, z którą jesteś na waszej pierwszej randce odbiera to jako podstęp i na przekór stara się ciebie przekonać, że nie jest to konieczne. Mimo, że sama o tym marzy! Bart… Kobiety trzeba zdobywać, a nie stawiać im warunki i przedkładać gotowe rozstrzygnięcia… Zrozum!
– Clavio, no to co ja mam robić? Mi podoba się każda. I gdy już pomyślę, że mogłaby być moją – to natychmiast znika, przestaje odpowiadać na SMS-y i wszystko się kończy!
– Zbyt szybko uznajesz ją za swoją. Ona nie jest twoją, Bart. Ona jest sobą. I trzeba ją uszanować taką, jaką jest, a nie idealizować na swój obraz. Nudno stać jej samotnie na podium. Przecież ty ze swymi planami zwalasz się co najwyżej gdzieś do jej stóp. A potem jeszcze chcesz, aby ukłoniła się tobie i wyznała ci wielką miłość. Jeśli chcesz uczynić ją królową, sam stań się dla niej królem, a nie paziem, albo podejrzanym obiecywaczem!
– Dziękuję za lekcję. A ty, dlaczego z nikim się nie spotykasz? Na tej fotce naprawdę jesteś super laską!
– Dzięki twoim obróbkom pod Photoshopem…
– Nic nie zrobiłem, tylko lekko podretuszowałem! To znalazłaś już swego księcia?
– Jeszcze mam na to czas, – odpowiedziała Clavia, i patrząc na zegarek dodała – wracajmy do roboty, mój ty Don Juanie!
Takie dysputy na temat miłości i przyjaźni prowadzili często. Ceniła go jako kolegę z pracy, lecz jako mężczyzna, mimo uroku i swej sympatycznej aparycji zupełnie jej nie interesował. Może dlatego, że nie potrafiła traktować poważnie człowieka, który na siłę pragnął zaprowadzić kobietę do ołtarza? Dla niej – był mężczyzną zbyt przewidywalnym i konkretnym. Ale przyjaźń z nim – to co innego. Tę chciała utrzymać i zachować. Nie raz i nie dwa wyciągał ją przecież z trudnych sytuacji i podtrzymywał na duchu, gdy miała „doła” lub gdy chorowała. Ich wielokrotnie testowana codziennymi zmaganiami przyjaźń zawsze wychodziła z potyczek zwycięsko.
A wszystko zaczęło się od zwykłego spaceru. Było to jeszcze za czasów, gdy zaczynała pracę, gdy stawiała pierwsze kroki jako stażystka. Bartus od razu ją sobie upatrzył i wszelkimi fortelami zaskarbiał jej zainteresowanie. Pewnego razu odprowadzał ją do domu. Była zima i spacer po mrozie dwójce młodych ludzi niewątpliwie dał się we znaki. Żegnając się przed jej drzwiami nieśmiało zaproponował:
– Nie zaprosiłabyś na herbatę, bo nie powiem: niecom przymarzł!
– Jasne! Chodź, sama jestem ledwie żywa od tego mrozu, – odpowiedziała szczękając zębami.
Wszedłszy do jej kawalerki i rozejrzawszy się wokół z uznaniem ocenił:
– Masz bardzo ładne i przytulne mieszkanko! Małe, ale fajnie zaaranżowane…
– Zaaranżowane na tyle, na ile dało się w wynajętym lokum, – odpowiedziała z kuchni. – Wszystko gotowe, zapraszam na herbatkę!
Siedzieli przy stole, w kuchni, i sympatycznie rozmawiali. Cieszyli się ciepłem pomieszczenia i grzejącą ich od wewnątrz aromatyzowaną herbatą. Czas mijał szybko a gdy w końcu nadeszła pora pożegnania, po długim milczeniu jej przyjaciel powiedział:
– Pora na mnie. – I zaraz żartobliwie dorzucił, – na pewno jesteś zmęczona wizytą namolnego gościa!
– Dola wszystkich gospodarzy, – podtrzymała żartobliwy ton Clavia – A tak, poważnie – było miło. – I mrugnęła mętnymi powiekami, a na jej policzkach pojawił się niewielki rumieniec.
– Polecam się na przyszłość, – z nadzieją zaproponował Bartus.
– 2 –
Po tej pierwszej nieco przypadkowej wizycie spotkania w jej mieszkaniu stały się z czasem regułą. Przy aromatyzowanej herbacie rozmawiali na najróżniejsze tematy. Bartus zrozumiał, że ich romantyczne na początku relacje, za sprawą rutynowych spotkań tak bardzo spowszechniały, że aż stały się prozaiczne. Cieszyło go jednak, że dzięki tym właśnie spotkaniom w osobie Clavii pozyskał wiernego przyjaciela. Czuł, zresztą, że Clavia była wobec niego bardzo szczerą i otwartą osobą, że mają ze sobą świetny kontakt, że rozumieją się w pół słowa. Owszem – mieli ze sobą wiele wspólnego, nie nudzili się ze sobą, a co najważniejsze, nie musiał udawać, że jest jakimś macho, który Bóg wie co tam może? Ale i ona nie oczekiwała tego od niego. Ceniła go takim, jakim był. A po tym, co się stało za sprawą pewnego nieprzewidzianego zdarzenia, Bartus sam nakreślił sobie granice, których nigdy więcej postanowił nie przekraczać w bojaźni przed utratą przyjaciółki. A miało to miejsce pod koniec zimy, gdy wiosna już była w drodze, słońce świeciło jasno i wróble ćwierkały na gałęziach tak przenikliwie, że aż robiło się w duszy raźno.
Pierwszy marca. Niedziela. Po długim wylegiwaniu się w łóżku Clavia w końcu wykaraskała się z pościeli, zrobiła sobie kąpiel w wannie, wymyła włosy, owinęła je ręcznikiem, żeby nie przeszkadzały podczas nakładania kremu na twarz. W trakcie tej ostatniej czynności niespodziewanie zabrzmiał w przedpokoju dzwonek. W lekkim szlafroczku zarzuconym na golusieńkie ciało podeszła do drzwi, otworzyła. A przed nią – Bartus. Postanowił wpaść, by pozdrowić przyjaciółkę z okazji pierwszego dnia wiosny. Wyciągnął do niej dłoń z małym bukietem kwiatów. Clavia była bardzo zaskoczoną jego nieoczekiwanymi odwiedzinami i nie bardzo wiedziała, jak się zachować.
– Coś mi się zdaje, że wpadłem o złej porze, – powiedział Bartus czując zmieszanie przyjaciółki.
– Miło cię widzieć, Bart, ale jak chyba spostrzegasz – nie jestem całkiem ubrana…
-Cóż, jeśli tylko w tym sprawa, to nie przejmuj się, wpadłem ledwie na chwilę, – i pewnym krokiem wszedł do mieszkania.
– Napijesz się herbaty? – spytała Clavia wiedząc, że Bartus, po kilkuletnim pobycie na Wyspach jest namiętnym wielbicielem herbat.
– Nie odmówię tej twojej morelowej. Ona jest po prostu pyszna! – Powiedział, siadając przy stole.
Gdy Clavia była zajęta parzeniem herbaty, nagle przewiązany we włosach ręcznik spadł na podłogę, a po jej ramionach kasztanową falą rozbiegły się wilgotne kosmyki.
Włosy lśniły w promieniach słońca i igrały odblaskami miodowego złota. Bartus zamarł z wrażenia od nieoczekiwanego widowiska, a potem niespodziewanie dla siebie samego podszedł do niej z tyłu, objął ramionami chowając twarz w jej włosach.
– Ależ one jedwabiste i jak pięknie pachną! – Wypowiedział na jednym tchu.
Odwrócił Clavię do siebie i… zaczął delikatnie całować całą jej twarz a na końcu ich usta przylgnęły do siebie w żarliwym pocałunku. Żadne z nich nie zrozumiało, co się tu stało i jak się to stało? – dość powiedzieć: znaleźli się razem w łóżku.
Zaćmienie przeszło, jak tylko wstali z łóżka, to jest po kilkunastu namiętnych minutach gorącego seksu, a rzeczywistość była taka, że zostali mimowolnymi kochankami – można by rzec: wbrew sobie. To wtedy Bartus dał słowo Clavii, że to co się między nimi zadziało, więcej się nie powtórzy. I rzeczywiście – przez jakiś czas unikali siebie nawzajem, a gdy spotykali przypadkowo – skrywali zawstydzone spojrzenia.
Z biegiem czasu, za sprawą służbowych codziennych kontaktów i rutynowych obowiązków ich przyjaźń została ponownie wskrzeszona, ale w gości do Clavii – on – Bartus już nie zachodził. Gwoli faktów – nie był zresztą zapraszany.
– 3 –
Mijały dni. Mijały tygodnie. Pewnego wieczora na prywatny e-adres Clavii nadszedł tajemniczy list. Jej nadawcą był jakiś Valerij i w swym adresie miał domenę z końcówka IT (Italia). Kliknęła na kopertkę i z zainteresowaniem zaczęła czytać:
„Niech DZIŚ – wczesnym rankiem – Ziemia porażona zostanie światłem. I do ciebie przez okienko niech biały gołąb przyleci. Niech nad głową twoją zakołuje i skrzydłami z twoich ust zmachnie cały smutek. Niech na twych ustach złoży delikatny pocałunek i kręgi swoje zacznie!!! Witaj! … Założyłem niedawno profil na tym portalu. I od razu przyciągnęło mnie jedno spojrzenie… zjeżonej dziewczyny… Myślę, popatrzę sobie – bo nasze ludzkie dusze nie mają blokad, są otwarte… Zaszedłem na twój profil z postanowieniem – nic nie będę analizował, nic nie czytał. Pomyślałem: pooglądam tylko fotografie… I zaczęło się …Dwie godziny oglądałem. (Nigdy tak wcześniej nie miałem!) Słowo honoru: po prostu zdumiewają mnie twoje horyzonty i wyobraźnia!!! Jaką ty jesteś piękną dziewczyną (kobieta – to słowo odmłodniało gdy ujrzałem ciebie!!!). ..Może się wyrażam nie tak. Przepraszam. Popatrzyłem Clavio na Twoje zdjęcie i doznałem zmrożenia (coś, jak dreszcze). Zachwyca mnie twoja naturalność. Wiesz o co mi chodzi… Ja już ponad dziesięć lat mieszkam we Włoszech, małe miasto zielone i spokojne. Jeśli jesteś zainteresowana w następnym liście napisze ci szczegółowo o sobie. Z szacunkiem – V.”
Clavia była zaskoczona i rozbrojona. Nieznany jej adresat i tyle szczerości w każdej linii! Trochę to krępujące, że jej adres jest dostępny dla każdego użytkownika portalu. Ale miłe słowa tak utkwiły w duszy, że bez wahania skusiła się na odpowiedź:
„Dziękuję, Valery, ty mnie po prostu ubawiłeś swym entuzjazmem! Taki wzniosły styl i ludzka sympatia. Dziękuję za „lajka”. Cieszę się, że cię poznałam.”
Następnego dnia nie mogła doczekać się wieczoru, chciała jak najszybciej dowiedzieć się, co napisał jej Valery. Nadszedł wieczór. Otworzywszy swój komputer z radością stwierdziła, że list już czeka. Z wypiekami na policzkach zaczęła czytać:
„Clavio, bałem się nadziać na twój negatywny odzew, ale oto teraz jestem najszczęśliwszym ze śmiertelników! Odpowiedziałaś. Dziękuję. Postaram się krótko opowiedzieć o sobie. Moja rodzina jest z Polski, przeniosła się do Kanady, kiedy miałem dziesięć lat. Aktualnie od kilku lat mieszkam we Włoszech, w Pescarii. Mam swój dom z werandę uwitą bluszczem, a w okna stukają zwisające gałęzie owocowych drzew. W ogrodzie rosną pomarańcze i cytryny. Jestem pracownikiem małej, ale prężnie rozwijającej się firmy. Jutro żona mojego szefa ma urodziny. Zachodzę w rozum, co można podarować żonie szefa? Jest miłej aparycji, ceni malarstwo i sztukę i chciałoby mi się zrobić prosty, ale dobry prezent. Być może mogłabyś mi coś podpowiedzieć, przecież tobie łatwiej zrozumieć duszę kobiety? Na pewno zmęczyłem cię swą pisaniną. Z poważaniem, Valery. Będę czekał twej odpowiedzi.”
Clavia nie od razu zdecydowała się odpisać. Valery był tak miły, że zaczęła o nim myśleć i wyobrażać sobie, jaki jest? Znikąd uznała, ze musi być tak samo samotny i szukający swej drugiej połówki, jak ona. Na podarunek zaproponuje mu, aby kupił piękny kąpielowy ręcznik. Kobieta ze smakiem powinna docenić taką rzecz. Jak pomyślała – tak zrobiła. Po kilku minutach odpowiedź była gotowa. Nacisnęła Enter.
– 4 –
Następnego dnia wszystkie myśli Clavii krążyły wokół jednego słowa: Valeri. To dzięki niemu nie czuła się już taką samotną, opuszczoną, niezauważaną przez mężczyzn kobietą. Zaczęła odczuwać w sobie coś na kształt kiełkującego ziarna nadziei. „A może to on jest tym, który jest mi przeznaczonym?” – rozmyślała, wracając z pracy do domu. Pierwsze, co zrobiła wszedłszy do mieszkania – włączyła tablet. Tam – jasne! Czekał już na nią list. Od Valerija!
„Dziękuję ci, Clavio, za podpowiedź. Znalazłem taki wspaniały ręcznie haftowany ręcznik i wręczyłem go żonie szefa wraz z koszem owoców. Gospodyni była zachwycona! A wszystko dzięki tobie. Dzisiaj jechałem do pracy i korzystając z lokalnych atrakcji (korki), myślałem o tobie. Jak cudownie byłoby gdybym miał ciebie obok! Rozmarzyłem się… Też chciałbym Ci ofiarować jakiś prezent z wdzięcznością za poradę. Tylko jeszcze nie wiem, jaki? Mam wrażenie, że znamy się od lat! ”
Szczęśliwa Clavia zatańczyła po pokoju. Nastrój miała doskonały. Gdy już trochę wróciła do siebie napisała do Valerija długi list, a w nim: o swych uczuciach i radości z poznania go. Pisała, że On – Valerij i ona – Clavia na pewno są bratnimi duszami. Pisała mu o swoich ulubionych książkach, filmach i preferencjach muzycznych. Próbowała opowiedzieć o sobie jak najwięcej, aby stać się dla Valerija jeszcze bliższą i droższą osobą, z którą naprawdę warto zacieśnić znajomości. Wyszedł jej dość chaotyczny, ale niemało znaczący, jej zdaniem, list. Postanowiła, że nie będzie przed nikim ukrywać swej radości i wdzięczności, za ten dar od losu, jakim jest dla niej Valerij. Przecież to nie jest żaden romans, ale coś naprawdę niepowtarzalnego, poważnego, coś czego nigdy dotad nie doświadczała. Wreszcie stała się dla kogoś czymś więcej, niż obiektem seksualnym, kimś, kto ma czyste uczucia, zalety, a nawet wady… bo i o nich nie zapomniała szczerze napisać, a konkretnie o tym, że bywa nastrojowa, nieufna wobec obcych, ale przecież on – Valerij – roztopił jej serce i teraz cały świat widzi w nowych kolorach. Teraz ona będzie kochać wszystkich!
W pracy, w porze lunchu, podszedł do niej Bartus i patrząc w oczy zapytał:
– Czy coś się z tobą dzieje? Ostatnio, mam wrażenie, bardzo się zmieniłaś. Mogę się dowiedzieć, co jest tego przyczyną?
Clavia zerknęła na niego chytrze i powiedziała:
– Zmiany nadchodzą!
-Poważnie,znalazłaś swojego księcia? I gdzie, czyżby na portalu?
– Przestań mnie wypytywać. Sama opowiem, gdy już będę wszystkiego pewna.
– A czemu dopiero będziesz? Czyżbyś go jeszcze nie spotkała w realu?
– Nie, on mieszka we Włoszech i na razie tylko korespondujemy.
– A… Tylko nie dowierzaj za bardzo internetowym znajomościomi. Uważaj, co piszesz, i, co najważniejsze, żadnych konkretów typu: adres, dane paszportu, a to ci kredyt ktoś podwiesi i nawet nie zauważysz kiedy i jak!
– Bart, nie powinieneś tak źle myśleć o wszystkich ludziach! On – nie z takich. I nie potrzebuje pożyczki, jest majętny, ma dom i dobrą posadę.
– Cóż, ostrzegam tak na wszelki wypadek!
I Bartus zakończywszy na tym rozmowę wrócił do swych służbowych obowiązków. Przez cały jednak dzień tłukł się z własnymi myślami, chodził w tę i w tamtą po pokoju. Miał wrażenie, miał uczucie, takie, jakby utracił jakaś bardzo cenną w życiu rzecz. Minorowy nastrój nie opuścił go już do końca dnia.
– 5 –
Następnego dnia, wieczorem, Clavia otworzyła kolejny list od Valeryego.
„Clavio, wymyśliłem, co ci podaruję. Mamy tutaj taką niesamowitą fabrykę słodyczy, a przy niej sklep fabryczny, w którym sprzedawane są wszystkie rodzaje czekolady, z dowolnym nadzieniem o różnych kształtach i rodzajach. Wpadła mi w oko czekoladowa żaglówka! Wygląda jak prawdziwa! Są na niej maszty i nawet żagle! Po prostu nie mogłem oderwać od niej wzroku! To jest prawdziwe dzieło sztuki!
Jesteś dziewczyną z poczuciem subtelnego smaku, myślę więc, że na pewno ci się spodoba! Dowiedziałem się, że paczkę mogą z fabryki dostarczyć do dowolnego zakątka świata, i z gwarancją, że będzie cała i nienaruszona! Kupiłem ci także złoty łańcuszek i wisiorek z kamieni. Dołączę do paczki. Jest niebieski, taki, jak tutejszy Adriatyk. Chciałbym, żebyś go nosiła i pamiętała o mnie. Ale tutaj, horror, nie mogę zapłacić za przesyłkę fabryczną. Może to uczynić tylko biuro fabryki, na zamówienie klienta, do którego jest wysyłana paczka. Jest mi niezręcznie o tym pisać, ale jeśli wpłacisz pieniążki na to konto fabryczne jak niżej, mój podarunek od razu trafi do Polski, do Ciebie. Niestety, w inny sposób nie mogę tego zorganizować. Jeśli już zdecydujesz się wysłać pieniądze, napisz mi, czy podoba ci się mój skromny prezent, czy nie?”. Oczywiście, jak tylko przyjedziesz do mnie, do Pescarii – za wszystko zwrócę.”
Clvia z roztargnieniem patrzyła na monitor. To jakiś żart,czy co? – zastanawiała się. Ale w końcu wstydząc się swych podejrzeń postanowiła, że pieniądze, o których wzmiankuje Valerij wyśle, po przecież Valeri chce jej uczynić naprawdę piękny podarunek! Jaki on miły! A ona już zaczęła go podejrzewać o Bóg wie co…
Jej rozmyślania przerwał dzwonek u drzwi. Zaskoczona, poszła otworzyć. Na progu stał Bartus.
– Przepraszam za niespodziewaną wizytę, ale jakoś mi niespokojno o ciebie. Powiedz mi, proszę, z kim się zaprzyjaźniłaś, i błagam, nie odmawiaj, powiedz koniecznie! Jesteś moja przyjaciółką i nie chciałbym, abyś wpadła w jakąś głupią historię!
– No proszę, i oto karetka pogotowia sama przyjechała i bez wezwania, – zażartowała Clavia. – Ale tak w ogóle – to na czasie, panie doktorze z karetki. Pomożesz mi przelać pieniądze na zagraniczne konto?
– Clavio? Zmiłuj się! Jakie pieniądze, w jakim celu?
Clavia milcząc otworzyła list Valerija i pokazała konto, na które powinna przelać środki.
Bartus natychmiast wrzucił numer konta do Googla i już po chwili otworzył stronę internetową z informacjami o oszustach, żerujących na łatwowierności samotnych kobiet. Były na niej opisane przypadki wyłudzania pieniędzy, w zamian za obietnice i rzekomo czynione prezenty od serca dla dam od nowo poznawanego królewicza z bajki. Wśród kont, na które powołują się oszuści było, rzecz jasna to, wskazane przez Valerija.
Clavia opadła z wrażenia na krzesło. Opadła i siedziała w całkowitym bezruchu. Twarz jej pobladła, oczy zaszkliły się łzami. Czuła w swym wnętrzu wielką ponurą pustkę i świadomość kolejnej, bolesnej życiowej porażki. Bartus usiadł obok, wziął do swej dłoni jej zimną rękę i każdy jej centymetr pokrywał pocałunkami. A do Clavii, jak przez mgłę, zaczęły pomału docierać jego słowa:
– Nawet sobie nie wyobrażasz, jak ciężko mi było przez cały ten czas żyć bez ciebie! Zdałem sobie sprawę, że tylko ty się dla mnie liczysz. A po naszej wczorajszej rozmowie niemal oszalałem, kiedy uświadomiłem sobie, że mogę cię stracić na zawsze. Nikomu ciebie nie oddam! Nikomu… Jesteś tylko moja! Tylko moja…
Clavia spojrzała na Bartusa i uśmiechnęła się.