(18+)
Był bezwietrzny zimowy wieczór. Cienka warstwa świeżo naprószonego śniegu skrywała pod sobą breję przydrożnego chodnika i asfaltową czerń.
Przez cały tydzień żył tym spotkaniem, i wreszcie długo wyczekiwana chwila nadeszła. Po zaparkowaniu czarnego Jeepa vis-a-vis dworca – kupił w pobliskiej piekarni świeży wiejski chleb i bułki. On – Janusz Babicki – jak zawsze był przezorny. We wszystko inne potrzebne dla zastawienia stołu, w tym: wino, przekąski, ciasta – zaopatrzył się dużo wcześniej.
Gdy pociąg przyjechał, a ludzie zaczęli opuszczać peron, jej strojną, smukłą sylwetkę w tłumie pasażerów wypatrzył od razu. Spieszyła do niego. Był lekki mróz, a nie miała czapki. Jej chód, jej długie, ciemne włosy, kołyszące się z każdym krokiem, wzbudzały rwetes wśród taksówkarzy. Nie zwracając uwagi na ich „oferty” i pokrzykiwania – szerokim łukiem ominęła postój i wkrótce była w jego ramionach, tuląc twarz do silnego torsu.
Kilka sekund stali bez ruchu, spleceni, jakby bojąc się spłoszenia ich długo wyczekiwanego spotkania. Potem uniosła twarz, ich usta wreszcie się dotknęły. Od delikatnego, czułego pocałunku jej całe ciało owładnięte pożądaniem – zadrżało…
Przez całe dwadzieścia minut, które zajęła droga z dworca do daczy, z ożywieniem opowiadała, jak minął roboczy dzień, jak instalowała nowy komputer, który, przebywający za granicą mąż zamówił dla niej, by mieć z nią na co dzień jeszcze lepszy kontakt.
Ostrożnie kierując terenowym Jeepem słuchał jej w milczeniu, od czasu do czasu odrywając wzrok od drogi, by radować oczy widokiem swojej towarzyszki. Nie było dokąd się spieszyć, przecież była już obok i jego kilkudniowa samotność rozpływała się coraz bardziej z każdym jej uśmiechem.
*
Zaparkowawszy samochód przed domem weszli schodkami na ganek. W trakcie, gdy grzebał w kluczach wspierała się na jego ramieniu. W domu było ciepło i pachniało kominkowym drewnem. Zaraz po przekroczeniu progu znów przywarli do siebie w namiętnym pocałunku. Nie potrafiąc dłużej się powstrzymać zrzucili wierzchnie ubrania na podłogę i szybko przemieścili się do sypialni, w której – On, najpierw pozbawił ją resztek odzieży, a potem rozebrał się sam.
Ich pierwszy seks był bardzo intensywny i chciwy, jak chciwymi bywają gardła samotników odnajdujących na pustyni oazę z czystą wodą. W takich minutach Ona porównywała jego napór do górskiego potoku, który porywajac ofiarę niesie ją w żywym nurcie, nie dając chwili odpoczynku: to zaciągając w głębinę, to wyrzucając na powierzchnię i znów zanurzając pod sobą.
Ukoiwszy pożądanie leżeli jakiś czas ciężko oddychając, a potem łagodnym lotem poszybowali na Ziemię. Następnie, gdy jeszcze wracała z gwiazd, szybko udał się do łazienki, potem ubrał i poszedł do jadalni zapalić w kominku i nakryć do stołu. Gdy – zarzuciwszy na siebie jego koszulę – wyszła spod prysznica, wszystko już było gotowe. Nalał do kieliszków jej ulubione bałkańskie wino, pocałowali się i zaczęli posiłek.
Po jedzeniu na powrót udali się do sypialni, zabierając butelkę wina. Przygasił światło, włączył subtelną muzykę i znów oddali się we władanie amora. Ale tym razem – bez zbytecznego pośpiechu. Teraz dominowała Ona. Igrała jego namiętnością, jak kotka, która bawi się myszą. To wzmagała rytm, to zwalniała, to zupełnie zatrzymywała, uniemożliwiając mu jakąkolwiek aktywność. Ekscytowało ją jego pożądanie, jego męki. Rozkoszowała się w pełni kontrolą nad tym silnym mężczyzną, który stawał się w takich chwilach miękki i bezwolny, jak pluszowa zabawka. Fala orgazmu zawładnęła nimi w tej samej chwili, gdy jej dalsze powstrzymanie było już niemożliwe. Ich ciała wyginały się od rozkoszy, wstrząsane coraz nowymi i kolejnymi konwulsjami.
Gdy wszystko się zakończyło i gdy znów zaczęli dochodzić do siebie, poczuła suchość w gardle i łaskotanie. Tak było po każdym uprawianiu z nim seksu. Dobrze, że nie robili tego w mieszkaniu, w bloku, bo sąsiedzi już dawno wezwaliby straż dla wyegzekwowania spokoju. Wgramoliwszy się wspólnie pod prysznic ponownie zaczęli figlować, pieścić się i łaskotać. Następnie, mimo jej protestów, wyszedł i gdzieś zniknął, ostrzegając, że będzie miała niespodziankę. Leżąc w łóżku i słuchając, jak robi coś w korytarzu, jak trzaska drzwiami, zastanawiała się, co to za niespodzianka?
Nie przyszło długo czekać. Po pięciu minutach wszedł do sypialni z dwoma grubymi kocami. Całując po jej czole pomógł jej wstać, zarzucając koc na ramiona i poprowadził za sobą. Gdy dotarli do drzwi wyjściowych zawahała się, ale jego determinacja nie dawała jej wyboru. Otworzył drzwi i wyszli na ganek. Nie pozwalając jej nawet na chwilę namysłu zaciągnął ją w dół po schodach i, oboje nadzy, ledwie okryci kocami, znaleźli się na dworze. Na usuniętym sprzed domu ugniecionym śniegu stało masywne krzesło, a obok, w wiaderku z gorącą wodą, rozgrzewała się butelka wina. Po drugiej stronie siedziska, na stoliku, stały dwa termokubki.
Podszedł do krzesła, zrzucił z siebie koc i rozłożył wzdłuż siedziska tak, aby można było oprzeć na nim i stopy. Usiadłszy na krześle jednoznacznym gestem zaprosił ją na kolana. Nie wahała się nawet moment. Zarzuciwszy na oparcia koc, piękna, w blasku księżyca niczym nimfa, zanurzyła się w jego ramionach. Natychmiast oplótł i ją i siebie kocem, tak, że na zewnątrz wystawały tylko ich głowy. Wyprostowawszy jedną rękę sięgnął i wręczył jej termokubki, a następnie wlał w nich gorące, parujące na mrozie wino i na powrót umieścił butelkę w wiaderku .
To była bajkowa noc. Lekki mróz ledwie był odczuwalny. Wokół dzwoniło ciszą, z rzadka przerywaną ledwie dosłyszalnym szczekaniem psów z okolicznych, odległych wiosek. Pokrywający dom, podwórze i ogrodzenie świeżutki śnieżny puch – błyszczał w świetle księżyca, a nad nimi górowało bezdenne czarne niebo z miliardem gwiazd, widoku których nigdy nie doświadczą oczy mieszkańców miasta.
Starając się nie naruszyć magicznej ciszy, rozmawiali półgłosem, popijając gorącym, korzennym winem. Patrzyli na konstelacje galaktyk i głęboko wdychali mroźne nocne powietrze. Tuliła się do jego nagiego ciała, gładząc szeroką pierś i muskularne ramiona. W odpowiedzi On tulił ją mocniej i mocniej, dbając, aby dobrze była owinięta kocem. Całował jej piękne ramiona, smukłą szyję, szeptał słowa do uszu, po których przez jej ciało co chwila przepływały słodkie dreszcze. Gdy gorące wino skończyło się, siedzieli jeszcze przez jakiś czas, bolejąc, że ta noc nie jest nieskończona i że trzeba iść spać, bo jutro (właściwie dzisiaj) ona musi udać się do pracy.
Gdy prześcielała pościel, on zaniósł do domu krzesło i koce. Zanim zasnęli jeszcze raz oddali się we władanie miłości, tym razem szybkiej i delikatnej. A potem spokojnie pogrążyli w zdrowy, głęboki sen, spleceni i wtuleni w ramionach.
Po kilku godzinach paskudny sygnał budzika (a bywa inny?) obudził ich. Poprzeciągać się dłuższy czas nie było możliwe, ponieważ żądze znów wzięły górę. Poranny seks bardzo przypomina poranne ćwiczenia – składa się z kilku wymaganych elementów, ale dla nich – jego zwieńczenie było równie słodkie i intensywne, jak wczoraj. To prawda, na igraszki czasu brakło… Podczas gdy ona doprowadzała się do porządku i robiła makijaż, on – zaparzył herbatę i przygotowywał dla niej kanapki. Potem ubrał się i poszedł oczyścić ganek (pokryty poranną szadzią) i rozgrzać samochód.
*
Piętnaście minut później jechali w kierunku stacji. Musiał się spieszyć, bo mieli niewielkie opóźnienie. Kilka razy naruszył podwójną linię, ale mieli szczęście, i oka policjanta zabrakło. Przed placyk przydworcowy dotarli nawet z niedużym zapasem. Kilka minut siedzieli jeszcze w samochodzie i delikatnie się całowali. On bawił się jej włosami, ona głaskała ręką po jego dwudniowym zaroście, który tak bardzo u niego lubiła… Patrzyła i patrzyła mu w oczy, jakby nie mogła się nasycić. A on – mrużył powieki, drętwiejąc pod jej spojrzeniem, i w dole brzucha znów czuł mrowienie…
Ale musiała już iść. Pożyczył jej szczęśliwej drogi i poprosił natychmiast zadzwonić, jak tylko dotrze do pracy. Pocałowali się na pożegnanie. Powiedział, że już tęskni, a ona ze zrozumieniem kiwnęła głową i wyszła z samochodu. Przez chwilę odprowadzał ją spojrzeniem a upewniwszy się, że zdąży zakupić bilet, załączył silnik, zawrócił i odjechał.
*
Gdy odeszła od okienka kasy skierowała się na peron. Idąc wydobyła z torebki nowiutki smartfon i wybrała numer, widniejący jako drugi w spisie najczęściej używanych (pierwszy należał do męża). Doczekawszy się, aż wreszcie w słuchawce odezwał się męski głos, zagruchała:
– Cześć, kochanie! Jak żyjesz?
– …
– Ja? Ja po prostu idę do pracy. Wiesz, dzisiaj miałam sen, w którym jakbyśmy się kochali. Było słodko!
– …
– Wiesz, skarbie… no wczoraj naprawdę nie mogłam do ciebie wpaść… mamusia nie czuła się dobrze, więc zatrzymałam się u niej na noc. Ale dzisiaj na pewno przyjdę i wszystko nadrobimy! Tak, kotku?!
– …
– I kup, proszę, moje ulubione wino bałkańskie! Wiesz przecież jakie…
– …
Już kupiłeś? Mój ty przezorny czarusiu.
– …
– Jakże mi ciebie, kochany, brakowało, a tobie? No dobrze, na uszko mi dzisiaj to powiesz
– …
– Okay! mój czarodzieju, muszę już biec!
– …
– Oczywiście, jak tylko dotrę do pracy – zadzwonię. Kocham cię, skarbie! Buziaczki! Bye, bye!…
*
„Ola83” – asystentka pani redaktor Fille schowała telefon do torebki i przyspieszyła kroku. Na peron właśnie podjeżdżał jej pociąg.
No, ładne ziółka zatrudnia u siebie ta pani redaktor fille… I już jasne, kto tak zmanierował Babickiego
Urszulo, nie sadzę, żeby którakolwiek była w stanie to uczynić… Ten celebryta od zawsze chętnie korzystał z życia uroków. I wiedział, jak żyć chwilą… Dla takich chwil.
Cher Monsieur Babicki,
comment vous remercier pour le superbe quiz que vous avez eu la
gentillesse de nous faire à l’ occasion de la Fête nationale du 11 novembre? 🙂
(Les participants attendent les résultats officiels avec impatience, les nerfs en pelote ;)).
Je vous prie de recevoir, Cher Monsieur, mes salutations amicales!
Catherine
Catherine, ma chérie! Ce fut très aimable de ta part de m’écrire encore. 😉
Merci pour tes salutations.
J’ai la joie de vous annoncer que les résultats officiels seront annoncés demain. (J’espère!)
Je t’envoie tout mon amour.
JB