Zgniło-czarna noc. Czarny rycerz mknie do czarnego zamku na swym czarnym, szalonym koniu. Wiatr tnie twarz podróżnika i smaga po bokach, od czego robi się czarnemu bojowi tylko weselej.
Las niesie się razem z nim wzdłuż drogi.
Łyskają białe zęby. – Szybciej, jeszcze szybciej – poganiał siebie samotnik. Miecz na pasie zadzwonił i krwiożerczo błysnął.
Koń, unosząc w powietrze pył, ostro zahamował przed mrocznym zamkiem.
Mężczyzna w czarnej zbroi i bladą twarzą stanął przed ogromną budowlą i uśmiechnął się tajemniczo. Wyciągnął miecz z pochwy, powoli uniósł ręce do nieba i wydał przerażający okrzyk zwycięstwa.
– Mój miecz potrzebuje krwi. I tej nocy napije się jej do syta!
*
„Jasiek! Rozładuj zmywarkę! Kolacja… I co ty tam ciągle za głupoty piszesz?”
Pingback: Nowości Witryny | Janusz Niżyński