W poprzek podmiejskiej ulicy przeprawiają się jeże. Dziesiątki jeży. Może i setki. Widocznie ich instynkt nakazał kolonii zmienić legowisko. Marny jednak ich los. Rozpędzone auta dostrzegając jeża w ostatniej chwili – nie zawsze zdążają ominąć…
Poboczem drogi idzie dziewczyna z chłopakiem. Na ramieniu niesie koszyk. Co chwilę schyla się i delikatnie podnosi kolejnego jeża, wkłada do koszyka, przenosi na drugą stronę ulicy.
– Po co to robisz? – Odzywa się chłopak – To nie ma sensu! Przecież tych jeży są tu tysiące! I tak wszystkich nie uratujesz!” Dziewczyna nie reagując na zaczepki towarzysza przenosi kolejnych kilka jeży i uwalniając je do przydrożnych zarośli po krótkim milczeniu odrzekła:
– dla nich ma…
Tę sentencję dedykujmy nie tylko ekologom i nie tylko sceptykom…