Malował jej portret kilka lat…
Ten szczupły powściągliwy w uczuciach mężczyzna, który dawno zrozumiał wszystkie subtelności ludzkiej natury, który od zawsze i dla wszystkich pozostawał zimnym i nieprzystępnym, ten owiany tajemnicą przystojniak czegokolwiek nie pragnął, na czym nie zatrzymałby wzroku – otrzymywał natychmiast. I pewno dlatego dane mu było uchwycić w swym życiu to najważniejsze – Jej uśmiech! Niedostrzegalny ruch warg…
Mówią, oczy – zwierciadło duszy. Żyjąc długo i obserwując ludzi, Leonardo w to zwątpił. Oczy mogą być złudne, mogą je zręcznie zacierać fałszywe łzy, mogą być gniewnie przesłaniane przez powieki, dla ukrycia pogardy… Ale cienki rysunek warg nie oszuka. Bo nie raz zauważał, że ci, którzy z oczami pełnymi pochlebstwa, wzniecani złośliwą myślą głoszą peany pochwalne – usta krzywią w cierpkim uśmiechu.
A mimo to przez całe życie myślał o nim, a może po prostu prześladował go ten uśmiech, uśmiech jego matki – kochanki bogatego notariusza Pierro da Vinci – zwykłej wieśniaczki o imieniu Caterina. To od niej w wieku trzech lat został dosłownie oderwany i zawieziony ojcu i jego bezpłodnej żonie…
Matka karmiła go obiadem, gdy zza okna dobiegł odgłos kopyt i gdy weszli do domu nieznajomi. Mały Leo nie zapamiętał jej twarzy, ale drżące usta, starające się wyrazić delikatny uśmiech, tak aby nie przestraszyć dziecka przymusowym rozstaniem, zapadły w jego pamięci na zawsze.
Jego uczucia od tej pory pozostawały poza czyjąkolwiek kontrolą. Bywało w jego życiu dobrze, bywało źle. Najważniejsze jednak zawsze pozostawało kreowane dzieło. Niezależnie czego się podejmował we wszystkim odciskał piętno geniusza i boskie piękno.
Jej portret Leonardo malował długie cztery lata. Aby modelka nie nudziła się, zapraszał muzyków, błaznów i klaunów, ale zdało się na nic: nie potrafili wywołać u modelki uśmiechu. I tylko raz, gdy opowiedział jej bajkę, ujrzał na twarzy kobiety ożywienie, i właśnie wtedy uchwycił ów szelmowski uśmiech i oczy rozświecone szczęściem.
Klient – Francesco Giocondo – odmówił zapłaty za gotowy obraz, nie zabrał portretu i zostawił u Mistrza. Być może nie odnalazł w nim szczególnego podobieństwa z naturą, a być może nie chciał widzieć w swym domu mirażu artysty, ku któremu zapewne skrytym uczuciem pajała modelka…
…Naśmiewające się spojrzenie, swobodna poza, piękne dłonie i włosy – wszystko to przyciąga i przydaje uroku uwiecznionej postaci. I zagadkowy uśmiech… z niedopowiedzianym zapytaniem.
* * *
Ona – współczesna Caterina też uśmiechała się do wszystkich!
Ale pewnego dnia zasmuciła się, gdy jej mężczyzna wyjechał daleko i zostawił ją zapominając o pożegnalnym pocałunku.
Tęskniąc za nim wspomina, jak kiedyś przypadkowo musnął jej dłoń, od czego wszystko się zaczęło…
Dziś wciąż stara się być miła dla wszystkich i wciąż czeka… I nie mówi, i nie opowiada o sekrecie swego serca…
I zagadkowo się uśmiecha do samej siebie… z niedopowiedzianym zapytaniem: czy kiedykolwiek wróci?