Zostali w biurze sami: Ona i On. Ich kierownik otrzymał pilne wezwanie do gabinetu dyrektora i nie wraca. Zaczęła gonitwę myśli:
„Dlaczego On nic nie mówi? Czemu milczy? Czyżbym była mu obojętną? Czy On naprawdę nie zauważa mej nowej kiecki i fryzury, którą układałam dla niego przez cały poranek?…”
Wraz z narastającym zniecierpliwieniem jej ręce i ramiona zaczęły drżeć. Patrzyła tępo na monitor i ze znużeniem na drukujące się tabelki służbowe, kontynuując rozmyślania.
„No dlaczego On nie podejmuje żadnych działań? Czemu nie daje nawet znaku i nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi?… A wydawało się, że mnie lubi. Nawet niedawno czynił komplementy na mój temat – i to przy obcych. Teraz jesteśmy sami, i co?… Gdzie jego pomysłowość? Gdzie męski tupet, urok?… No, chodź! Nie zwlekaj! Przecież takiej sposobności możemy długo nie mieć… Och, praca i praca! Do diabła z tą pracą… – nie zając, nie ucieknie. Tak szybko mija czas… Za chwilę pewno wróci kierownik i koniec marzeń…”
I oto… Ależ ona czekała tej chwili! – Oto jego dłonie dotknęły jej ramion i opuściły się na talię a jej twarz ocieplił namiętny, męski, samczy oddech. Już niczego więcej nie potrzebuje, tyle w zupełnosci starczy, a tymczasem On zaczął muskać jej usta swymi policzkami, by po chwili subtelnie całować włosy, delikatnie pieścić ramiona. Następnie przylgnął wargami do naroży jej ust, by nie pozostawić na swej twarzy najmniejszych śladów szminki. Ależ to było cudowne!.. Nie, nie dziwiło ją, że rozkleja się do nieprzyzwoitości pod jego nieziemskim, męskim zainteresowaniem i dotykiem…
– Pozwolisz się tobą rozkochać? – Spytał, całując jej bezwolną rękę w okolicy ramienia (po podwinięciu mankietu), dokładnie tam, gdzie kończy się „rękaw trzy czwarte” w eleganckich sukniach.
– Jeżeli ty tak tylko… troszkę! – Odpowiedziała spontanicznie, bez namysłu, uwalniając i wbijając swe ostre małe paznokietki, jakby pazurki niesfornej kocicy, w jego rękę, co nawet dla niego było jakże seksowne i słodkie…
„Jakiż On jest nieszkodliwy i boski!” – mąciło się w jej głowie… Tak! Ona dobrze pamięta, jak kiedyś przygłuszonym tonem wiódł z szefem rozmowę o kobietach. Słuchała ich mimo woli, ale cały czas starała się sprawiać wrażenie, że pochłonięta pracą nie zwraca uwagi na jakiekolwiek postronne słowa. O czym wtedy rozmawiali? On mówił, że nie wolno odmawiać sobie czegokolwiek i że od życia powinno się brać wszystko, albo nic. A kobieta… kobieta powinna starać się być kochaną – bo to jest dla niej, kobiety, o wiele lepsze, niż gdyby jej nie pożądali i była dla mężczyzn obojętną. „Skąd on to wie?… Nie jest przecież kobietą… Ale czyż nie ma racji? Czyż jest coś w życiu bardziej wartościowe od namiętnej miłości?…”
„Tak, wiem, ze on żyje w stałym związku, a i ja kocham mego męża… i nie chcę ani go oszukiwać, ani się z nim definitywnie rozstawać. Ale nie powinnam uśmiercać w sobie mych najpiękniejszych kobiecych uczuć… Bo jestem kobietą i chcę być kochaną. Chcę potwierdzenia, chcę doświadczać pożądania mężczyzn w każdej chwili i zawsze! Tak, wiem! To nieokiełznane, cudowne uczucie, które się dzisiaj we mnie budzi, może z czasem minąć. Ale dziś – bardzo tego potrzebuję, i chcę, chcę, chcę!…”