Poprosili, aby ułożyła się na specjalnym ginekologicznym fotelu, ze wszystkimi charakterystycznymi akcesoriami, które widuje się w gabinetach tego typu lekarzy: podpórkami dla rąk i nóg, specjalnymi, mocującymi opaskami – by tylko pacjentka nie drgnęła, ani nawet nie próbowała wyrwać się podczas… czego?… I nieduża, choć szeroka przepaska, żeby odgrodzić jej mimowolne, nieco przestraszone spojrzenie od widoku tego, co zadzieje się po drugiej stronie.
Dziesięć minut przed TYM nakazali jej wciągnąć białą szpitalną koszulę z grubej tkaniny i cienki, niewygodny beret. Ale o udogodnieniach nikt tutaj teraz nie myśli.
Było coś, co przeszkadzało jej bardziej: nie wie, czy na końcu procedury czekać na nią będzie On? Wiedziała tylko, że usilnie domagał się tego zabiegu.
Nie, właściwie, nie. Oboje chcieli. To była ich wspólna decyzja.
Nie wie i nie chce wiedzieć, co lekarz zrobi? Wszelkimi kwestiami zajął się już jej chłopak, który, zresztą, od razu po zapoznaniu się z zaistniałą sytuacją zawyrokował jedynie słuszne rozwiązanie. Teraz marzyła tylko o tym, żeby wszystko zakończyło się jak najszybciej i żeby znowu mogła wrócić do normalnego życia.
Najważniejsze, żeby wszystko poszło dobrze, a oni wreszcie uwolnili ją od …TEGO.
Obok fotela krzątała się pielęgniarka, przygotowując niezbędne narzędzia i materiały. Dziewczyna zauważyła, że kobieta nie patrzy na nią, nawet jak kierowała twarz starała się unikać jej wzroku.
No, już. Niech już!…
Dziewczyna przekręciła głowę w drugą stronę, odwracając się od pielęgniarki. Jest JEJ wszystko jedno… Wszystko jedno!
Jakim prawem ta kobieta ma prawo ją oceniać?
Co obca osoba wie o jej życiu?
Przecież nic nie wie. Absolutnie nic.
Coś cicho zadźwięczało i poczuła, jak włosy na skórze poruszyły się od lekkiego strumienia powietrza napływającego od otwartych drzwi. Ale czy rzeczywiście od powietrza? Czy może od nieoczekiwanego ogarniającego strachu, który zablokował jej głowę i kazał wkuć spojrzenie w biały sufit?
Uszu doszedł dźwięk kroków wchodzących ludzi, lekki szelest szat, głośne głosy zupełnie, tuż przy niej. Lekarz, który będzie wykonywał procedurę, zapytał: gotowa?
Krótka pauza, zupełnie malutka. Kiwnęła głową.
– Tak, gotowa.
O tym, żeby dać inną odpowiedź nie mogło nawet być mowy. Przecież obiecała swemu chłopakowi. Obiecała, że zrobi to, co należy, i że nie będzie po tym żadnej histerii. Przecież tak ustalono.
Nie tak? Tak!
Jeszcze kilka minut, po których poczuła dziwne napięcie. Właśnie tam, w brzuchu.
Przecież to TO nie mogło zrozumieć, odgadnąć, co zaraz się stanie?
Nie mogło?
Ale doznawane odczucie rychło ustąpiło, w ślad za tym, jak dziewczyna poczuła dotyk zimnych palców w rękawiczkach. Dotykały wewnętrznych powierzchni ud… i dalej. Nagle w głąb niej wynikło coś metalicznego i bardzo zimnego, jeszcze zimniejszego od palców ukrytych w lateksowych rękawiczkach.
Niczym jej nie kłuli przed tym. Zdaje się, ktoś powiedział, że nie było to konieczne. Ale teraz powątpiewała w tę decyzję, ponieważ nastąpił ból. Tolerowała ból, a mimo to chciała skoczyć na fotelu i prosić ich, aby usunęli to coś, co wsunęli w jej wnętrze.
Ale milczała. I cierpiała. I czuła, jak zżyma się jej serce. Ale nie mogła powiedzieć na pewno, od czego, konkretnie? I nie chce, bo nagle przestraszyła się poznania prawdziwego powodu.
Wyłączyła się od słuchania głosów, rozlegających się wokoło, od działań, które teraz czynił lekarz. Nie interesowały jej. Dla niej były ważniejsze jej własne uczucia, które okazały się nagle bardzo wyraziste. I nie tylko w reakcji na ból.
Przed oczami pojawił się ON, jakim widywała go zawsze. Jasnowłosy, z roześmianymi oczyma i dołeczkami na policzkach, a potem ten obraz nagle zaczął się zmniejszać, przeinaczać w coś zupełnie innego. Zupełnie malutkiego.
Przed oczami pojawiło się TO, jakim by mogło być, gdyby miało możliwość istnienia. I TO było bardzo do niego podobne.
Serce zżęło się silniej, jakby ktoś ścisnął je w dłoni.
Nagle bardzo chciała przylgnąć do tego obrazu, poczuć dotyk, tego Czegoś, co było wytworem jej jestestwa. Ale było już za późno. Wiedziała dokładnie. Za późno.
*
Potem, gdy już procedura została zakończona, odwieźli ją na noszach, aby odpoczęła w izolatce. Położyli na łóżku, przykryli kocem, zapytali o jej stan. Ale nie chciała rozmawiać, poprosiła, aby zostawili. Pracownicy są przyzwyczajeni do takiego zachowania. Po kilku chwilach nie było przy niej nikogo.
JEGO też nie. Nie przyszedł do niej. Nie przyszedł, aby dowiedzieć się, jak poszło? Zapytać o jej stan. Ale… Wiedziała, że tak będzie, a mimo to gdzieś w głębi duszy wciąż łudziła się, że jednak będzie inaczej.
Pokonując lekki, tępy ból dolnej części brzucha, wstała z łóżka. Dotarła do ściany i siadła, oparła się o ścianę. Objęła kolana.
Przed jej oczyma pojawił się obraz. Nie, nie jego, ale bardzo podobny. Obraz tego czegoś, które już nigdy nie będzie istniało.
Nie!!
DZIECKA…
Łzy spływały jej po policzkach.
Myślała, że będzie lepiej, ale teraz, gdy wszystko się stało, wątpi w to. Teraz myśli o tym, czemu wcześniej nie było więcej czasu, aby myśleć.
Być może nie byłoby jej tutaj.
Może …
Ale teraz, późno na to.
Za późno.
Za późno…
This is the ideal story. Evyonree should read this