O! Jak dobrze być rekinem finansowym!

Weszła i wypełniła sobą, jakby świeżym powietrzem, całą przestrzeń lokalu.
Podążała w stronę wolnego stolika pod bacznym obstrzałem spojrzeń męskiej połowy sali. Oczy żeńskiej połowy, spłomienione zazdrością, wypuszczały w jej kierunku chmurę jadowitych strzał.

Szła spokojnym, pełnym królewskiego majestatu krokiem. Głowa uniesiona, wzrok dumnie przeszywający towarzystwo z sali. Jej smukła figura, mieniąca się muślinową kreacją, przepłynęła metr obok Konrada Kozicy obdarzając jego nozdrza zapachem nieziemskiej świeżości. Siadła przy sąsiednim stoliku twarzą do niego. Kąciki jej zmysłowych ust muskał ledwie postrzegalny uśmiech. Patrzyła na Kozicę, a on czuł się, jakby był omywany poranną rosą…

Jak przystało na nietuzinkowego mężczyznę, na ręku którego połyskiwał złoty „Roleks”, a w kieszeni kurtki wykonanej z najlepszych skór, pęczniał stos kredytowych kart i gruby zwitek „zielonych” (z portretami prezydentów USA) – jej subtelny uśmiech odwzajemniał własnym.

Na pewno wiedziała, kim jest, lub właśnie się w tej chwili domyśliła.

Nie. On nie jest aktorem z popularnych seriali. Ale jego charakterystyczną facjate często można ujrzeć na okładkach kolorowych magazynów i w TV, nawet w towarzystwie prezydenta.

Ona, w przeciwieństwie do innych bywalców tej knajpy, nie może go nie znać, Ona przecież z tych kobiet, które zapamiętują takich, jak on, nawet, gdy ujrzą tylko raz. Ona, zanim zasypia w łóżku, to oczywiste zawsze rozmyśla o nim i marzy o przypadkowym z nim spotkaniu.
Ona dobrze wie, że jest młody na duchu, że właśnie świeżo po rozwodzie z kolejną mis. O tym prasa i stacje TV trąbią od tygodni…

Tak! Owszem. Ona mu się podoba…

Czas to pieniądz. Podnosi się zza swego stolika i kieruje do niej.

Kobieca połowa sali patrzy na niego spojrzeniem pełnym zachwytu i wdzięczności. Męska nienawistnie i z zawiścią.

Odsuwa krzesełko obok jej stolika i siada ze swoim obok. Ona patrzy na niego mamiącym, kocim spojrzeniem, on przedstawia się jej z imienia. Nazwisko powinna znać. Ona ma na imię Szafira.

Bierze w swą dłoń delikatną rączkę Szafiry o atłasowym dotyku, i gdy oto dostaje sygnał, że samolot gotów na oczach „tout le monde” wyprowadza ją z sali.

Zamierza spędzić tydzień na Cyprze w swej południowej rezydencji. Zaprosił ją, by leciała z nim razem. Czemu ma nie lecieć? Z nim może zyskać cały świat. Zgodziła się. Siadają do czekającego „Bentleya”, szofer zapuszcza silnik. Mkną na lotnisko. Samolot już kręci śmigłem.
Na Cyprze czeka na nich jego asystent i potwierdza, willa gotowa jest na przybycie.

Razem z Szafirą jedzą obiad na odkrytej werandzie. Koją oczy rozciągającym się po pod palmamiwidnokrąg morzem: zielonym u brzegu, błękitnym przy horyzoncie. Jego zacumowany w prywatnym porcie jacht kołysze się pod białym żaglem leciutko… I czeka.

Nad nimi lazurowe niebo i szkliwo listowia zielonych  palm, przez które jaskrawe promienie słońca przemknąwszy pokawałkowane na kreski połyskują na tarasie. Oddech szerokiego morza usypia nieskończoną przestrzenią, koi poszumem fal.

On i Szafira patrzą sobie w oczy namiętnie i pożądliwie.

Nasyceni obiadem, nie na tyle, aby żołądki były przeciążone, idą do sypialni, gdzie czeka na nich szerokie łoże ze śnieżnobiałą pościelą.

Ona – z lekką wstydliwością dziewicy ześlizguje ze swej smukłej sylwetki sukienkę. On – widzi jej boskość przepięknego ciała. Przyciąga ją delikatnie do siebie, dotyka ustami gorących piersi. Zasklepieni w objęciu upadają na wychłodzoną, nakrochmaloną pościel…

– O! jak dobrze być rekinem finansowym!

* * *

– Kondzio, jestem już! – rozlega się głos żony.

Głos… jak meteoryt spadający z kosmosu na stojący przed nim bigos firmowy „Pudliszki” z pajdą chleba. Wzdrygnął się. Potrącony widelec z namolnym brzdękiem uderza w podłogę.
Żona wróciwszy z toalety siada naprzeciwko. Zakrywa słuszną tuszą postać Szafiry. Papierową serwetką wyciera mokre dłonie…

– Kochanie, zamówisz dla mnie to samo?

 

do spisu „Meteorytów”

2 odpowiedzi na O! Jak dobrze być rekinem finansowym!

  1. plasterek_cytryny pisze:

    a tym KONDZIEM, HE, HE – TO JEST NA PEWNO SAM AUTOR 😉

    • Janusz N pisze:

      Masz trochę racji, plasterku ;). W każdym z mych bohaterów mieszka mała mnie cząstka. Z „Kondziem” mamy wspólną wyobraźnię 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *