– …Będę spadać.
– Dokąd się spieszysz?
– Do domu. Mąż na mnie czeka.
– Co??!
– Co, co? Zgorszony, czy zdumiony?
– Nie, no, zaraz… Zaczekaj, znamy się już niemal dwa tygodnie, i w ciągu tego czasu ani razu nie mówiłaś, że masz męża.
– Po pierwsze, nigdy o to nie pytałeś. Po drugie: nie było żadnego powodu, aby być do bólu szczerą z niedawno poznanym człowiekiem. A po trzecie – przez ten czas mąż de facto był nieobecny. Z córką przebywał na urlopie.
– Jasne! – wspólny seks nie upoważniał ani do zwierzeń, ani do pogłębienia znajomości…
– Nie dąsaj się.
– Nie dąsam. Spoko!… I co będzie dalej?
– To à propos naszych spotkań?
– A propos…
– Będą. Czemu miałyby nie być? Tyle, że rzadziej, i bez spacerów. I dodatków…
– Czemu?
– Bo tak.
– Już niepotrzebne?
– Potrzebne-niepotrzebne… Ja nie szukam emocji i przeżyć. Brakuje mi tylko dobrego seksu.
– Mąż nie prosta zadaniu, nie nastarcza?
– Kochanieńki… Z mężem mamy dwudziestoletni staż. To nie kwestia problemów, tu już sama rutyna i znudzenie.
– Oczywiście, ale…
– Obraziłam cię czymś, czy zdenerwowałam?
– Nie na tyle, abym się teraz rozkleił i zapłakał. Ale, nie powiem, trochę mnie skwasiłaś.
– Wow! Co za word: skwasiłaś!
– Nabijasz się?
– Sorry! Nie… Nie ma o co. Z tobą jest mi w porządku.
– Nie sądzisz, że przy takim rozumowaniu z innym byłoby podobnie?
– Nie sądzę. Ty mi pasisz i umiałeś podejść…
– Podejść? No, super!… Jak lochę w lesie.
– Rozumiem, że bardziej właściwymi teraz byłyby z mej strony łzy, przygryzione wargi. Kto wie, może wtedy zadręczałbyś się myślami, jak pozbyć się kochanki w średnim wieku…
– Po co za mnie mówisz?
– A nie jest tak?
– Nie, nie jest. Rajcujesz mnie! Jest mi z tobą dobrze. Spędziliśmy wspaniałe dwa tygodnie.
– No owszem. Mieliśmy trochę szczęścia trafiając na czacie na siebie od razu, gdy wyjechali, i że po kilku godzinach kontynuowaliśmy już miting w realu.
– Może to przeznaczenie?
– Nie rozśmieszaj mnie.
– Powiem krótko: nie chcę się z tobą rozstawać.
– Nie musisz. Możemy się widywać regularnie. Rozsmakowałam się w tobie. Jesteś naprawdę w te klocki dobry.
– Nie jestem zwierzęciem.
– A ja jestem. I jeśli którakolwiek z twoich kobiet będzie mówiła ci co innego – nie wierz jej. A już szczególnie – tym po czterdziestce.
– Ile lat ma twa córka?
– 18
– To co cię tak trzyma w rodzinie?
– Kochanieńki! Chcesz mi ofiarować swe męskie ramię i serce?
– Może…
– W rodzinie trzyma mnie rodzina.
– Pieniądze?
– Nie powiem, też mają znaczenie.
– A więc jednak…
– Ale nie aż takie.
– Czyli, co?
– Przeżyliśmy razem prawie ćwierć wieku. Znamy się na pamięć. Każdy gest. Każdą potrzebę.
– No to może domyśla się, że leżysz teraz rozebrana na moim łóżku, usatysfakcjonowana, zaspokojona seksualnie i nadal łasa…
– Nie sądzę, żeby w ten sposób rozważał.
– Ale nie wykluczysz…
– Już dobrze… Za dużo mówimy. Chodź tu. Pewnie myślisz, że jestem skończoną suką?
– Nie. Wcale tak nie myślę.
– Jestem żywą, wrażliwą kobietą, mam potrzeby. Seks mnie rajcuje, daje power do życia…
– Nigdy nie sądziłem, że kobieta może być tak bardzo omotana seksem. Zwykle bywa na odwrót.
– Oczywiście, że może. Mimo że życie bywa wtedy dla niej bardzo ciężkie.
– Tak jak dla ciebie?
– Tak jak dla mnie…
– Czy aby w tym życiu nie przemęczasz się ździebko?
– Cham!
– Ok. Cham!
– A tak w ogóle, panie seniorze, co tak w ciągu tych dwóch tygodni zapałałeś do mnie uczuciem?
– Nie to, że aż zapałałem, ale coś się we mnie zaciepliło.
– Nie oczekiwałam tego od ciebie! Sądziłam, że w tych sprawach jesteś już rutyniarzem.
– Wiek nie ma tu nic do rzeczy… Stało się.
– A może dlatego, że sytuacja się odwróciła?
– Prawda jest taka: było mi z tobą i jest(!) dobrze.
– No i niestety, mi też!
– Może, w tej sytuacji, powinniśmy wspólnie coś zmienić ?
– Na przykład, co?
– Zaczniemy się częściej spotykać. Spędzać ze sobą więcej czasu… Zdiagnozujemy wtedy i zrozumiemy co tak naprawdę zaistniało między nami, pomyślimy nad zmianami…
– Wykluczone!
– Dlaczego?
– Spróbujesz mnie zrozumieć?
– Tak!
– Wiem, że to co zaraz powiem zabrzmi absurdalnie i niedorzecznie
– I?
– Nie chcę rozstania z mężem. Nie chcę odchodzić od męża w emocjach, pod wpływem przeżyć, uczuć… Jeśli wystarczałyby mi masturbacje – nigdy nie wykradałabym się z jego zycia.
– Wyszło szydło z worka…
– Tak! Mam fizjologiczne potrzeby. I wszystko. I nic więcej…
– A ja… Czyli na mnie, w zasadzie, ci nie zależy?
– Przecież już mówiłam. Powtórzę: pasisz mi, i to bardzo. I nie tylko w seksie: w rozmowach, w poczuciu humoru, w pasji do muzyki…
– Zatem żyjemy w identycznym świecie emocji!
– Tak. I, paradoksalnie, tym większy to dla mnie dyskomfort
– Chyba się zaraz rozpłaczę.
– Mazgaj!
– Dobra. Zamilknę.
– Zrozum: nie chcę się oszukiwać, nie chcę się ukrywać, nie chcę chować przed nikim oczu, nie chcę sprawdzać swych ubrań przed powrotem do domu, i usuwać sms-y.
– Mówiąc krótko: only sex?
– Only!
– Jasne.
– Koniec, kropka.
– Okay, a jeśli teraz powiem: kocham cię, mogę się z tobą ożenić… odeszłabyś od niego?
– I powiedziałabyś?
– Może. Może przynajmniej więc spróbujmy?
– Wiesz co? Uczucia to nie grzyby ani nawet nie wino, żeby próbować a potem orzec: poproszę o inną partię.
– Czyli nie spróbujesz?
– Nie. Nie chcę się wygłupiać. Nie chcę zmieniać męża.
– …I narażać na błąd.
– Tak. Nigdy nikogo nie poznam tak blisko i dokładnie, jak poznałam już swego męża.
– Ale ty nie jesteś z nim szczęśliwa!
– Skąd wiesz? Że nie zaspakaja mnie?
– Choćby…
– To tylko fizjologia, nic więcej.
– Jestem zdezorientowany.
– To jest fizjologia, nic więcej. Ile razy mam powtarzać?
– I tak nie rozumiem…
– Nigdy nie odczuwałeś jedynie fizycznego pociągu i podniety? Nigdy się nie masturbowałeś?
– Eee…
– No, widzisz… Kobiety zwykle mawiają, że tak nie mogą , nie potrafią… Otóż – mogą! Tylko się z tym skrywają. Jestem tego dowodem. Albo jestem wśród nich jedyna na świecie.
– Czyli, nie ma dla nas szans?
– Nie.
– Nigdy?
– Skoro tak bardzo cierpisz… Chcesz, mogę po prostu zniknąć…
– Tak, jak Lope de Vega , nie pamiętam dokładnie , ale mniej więcej tak: ” … Widzieć cię – to najgorsze zło…”
– No, będę już spadać… Spykniemy się na czacie.
– Spykniemy…