Zakochana

Czekała na niego. Czeka każdego ranka. Czekała, kiedy przyjdzie, delikatnie weźmie ją w dłonie, wypełni jej ciało gorącym, pachnącym napojem, delikatnie dotknie ją wargami i zacznie wolno pić, pić jej zawartość. Rozczochrany, zaspany człowiek. Jej mężczyzna.

Obserwowała, jak z każdym łykiem przekształcał się: pierzchało boczenie, w oczach pojawiały się ogniki, znikała szczecina, włosy układały się w zadbaną fryzurę, zmieniała się odzież: zamiast spodenek w kwiatki i w miejsce rozciągniętej koszuli pojawiał się elegancki garnitur.filiżanka

Gdy przełykał ostatnią ożywczą kroplę i gdy po starannym umyciu odstawiał ją na półkę, umierała ze szczęścia. Lekko starta obwódka, lśniąca porcelana… Tak, to była filiżanka! Prosta i niczym nie wyróżniająca się filiżanka od innych, ale bardzo ją lubił i nie pozwalał, aby ktokolwiek ją dotykał.

Wieczorem, po powrocie z pracy, znów napełniał ją gorącym napojem, siadał przy oknie i patrząc na przepływające obłoki delikatnie pieścił ją wargami. W tych krótkich chwilach, naprawdę, nie było szczęśliwszej od niej na świecie, a on z każdym łykiem znów powracał do wcielenia się w wygodnego, domowego mężczyznę. Jej mężczyznę.

Powtarzało się tak każdego dnia, ale pewnego razu, nocą przeszła nad miastem gwałtowna  burza. Wiatr łamał gałęzie, i kiedy rano, jak zwykle, wziął ją w swe dłonie okazało się, że nie ma prądu w mieszkaniu, jak zresztą nie było go i w innych sąsiednich domach.

Był bardzo zirytowany. Jak to tak może być? Czyżby w takim stanie miał pójść do pracy? Naprawdę?
Spojrzał na siebie krytycznie. Majtki w groszki, wyciagnięta koszula… Nie miał pojęcia, jak się ogolić, skąd wziąć odprasowany garnitur? Co robić?

Nagle poczuł, jak w jego rękach filiżanka robi się gorąca, jak po całej kuchni roznosi się jego ulubiony, aromatyczny zapach kawy.
– Cholera! Co tu się dzieje?! – Zawołał.

I co miała mu odpowiedzieć? – A w ogóle czy warto w takiej chwili cokolwiek odpowiadać?
Przecież ona była jego, jego ukochaną! A miłość, jak wiadomo, zdolna jest czynić cuda…

Przyglądając się ze zdumieniem filiżance, czując jak parzą się od niej palce – cisnął ją ze strachem o podłogę rozbijając nieszczęsną skorupę w drobny mak.

– Ojej! Cóżem zrobił? Będę teraz musiał kupić następną!

Spis „meteorytów”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *