Rozdział 8
Po pokoju rozpływało się przyjemne światło od drgających w kominku drew. Mimo jasnego słońca na zewnątrz – w domu było chłodno i nawet ciepły sweter nie był w stanie rozgrzać zimnych rąk. Alina usadowiła się w pobliżu płomieni i wystawiła w ich kierunku zmarznięte dłonie. Tu było zbyt wygodnie, jak dla postronnej kryjówki. W rogu salonu wisiała szafka z czystą pościelą i ubraniami a drewnianą podłogę w znacznej części pokrywał ciemnobrązowy dywan spasowany z kolorystyką okiennych zasłon.
Kuchnię zastępowało kilka typowych dla tego pomieszczenia szafek i okrągły stół, na którym piękniła się kompozycja suszonych ziół, kwiatów i gałęzi jodłowych. Dla pełnej sielanki zabrakło tylko słodkiej staruszki z tacą gorącej czekolady lub aromatycznej ziołowej herbaty. Ona – Alina pewnego dnia chciałby wrócić do tego domu by spędzić tu spokojne chwile jej dziwnego życia. Położyć się na starej kanapie, wziąć do rąk ulubioną książkę „Mały Książę” i popić gorącej czekolady. Całkiem możliwe, że razem z nią będzie wtedy Ktoś. Ktoś – kto stojąc za plecami obejmie jej kruche ramiona i ogrzeje szyję swym ciepłym nosem. Będzie żyła tymi marzeniami, wypełniając nimi serce i roztaczając nadzieję, że poprowadzą do zwycięstwa. Ale teraz, wszystko jest tu zbyt sielskie, zbyt bajkowe. To niepokoi, ponieważ przekonanie, że niczego więcej dobrego w jej życiu nie będzie miało miejsca głęboko zakorzeniło się w jej złamanym sercu. Wydawało się Alinie, że w każdej chwili wściekłe demony wlecą przez drzwi i sprawią, że znów będzie drżała ze strachu.
Pewnie dlatego szczerze zaskakiwał ją zbyt łatwo okazywany spokój przez Tildę i Thourio, którzy niewymuszenie licytowali się o swe preferencje w wyborze oręża przeciwko wspólnym wrogom. Nie zdradzali żadnych oznak napięcia lub obaw o bezpieczeństwo, jakby w ogóle nic nie zagrażało ich życiu. Żniwiarz, którego twarz znów jaśniała radosnym uśmiechem ponownie podkreślił, że pistoletem ze srebrnymi kulami może każdemu przestrzelić głowę z bezpiecznej odległości, gdy tymczasem wampirzyca była innego zdania. Dla niej ważnym było zanurzyć kindżał z biblijną grawiurą jak najgłębiej w zgniłym ciele wroga i czuć, jak pozbawia gościa ostatniego oddechu. Spór ten był oczywiście straszny dla uszu Aliny, w końcu nieprzywykłej do takich rozmów. Na szczęście spojrzawszy w bok natknęła się na goły tors Noela. To już znacznie cś ciekawszego. Stał kilka kroków od niej grzebiąc po półkach przestronnej szafy. Otarcia na jego ciele stopniowo znikały, pozostawiając blizny, ale nawet z nimi, a może właśnie z nimi – żniwiarz stawał się jeszcze bardziej przystojnym. Nie odrywając wzroku patrzyła na jego szerokie ramiona i płynne ruchy mięśni szczupłych rąk, na których uwidaczniały się napięte żyły. Chciałaby dotknąć jego cienkich palców, jego bladej skóry i potarganych włosów, ale to pragnienie przyprawiało ją o strach powodujący ścisk w klatce piersiowej. Popełniłaby chyba błąd zdradzając kogoś w sumie wciąż jej bliskiego i drogiego. Kogoś o przymiotach Andrzej Makowski. Odnosiła wrażenie że jej szwagier wszelkimi staraniami próbował przeniknąć przez zamknięte drzwi, aby przypomnieć o sobie, a także przypomnieć o uczuciu, którego piorun uderzył w nią od pierwszej chwili. Ale, może Tilda ma rację? Może ten facet był nieudaną miłością, obliczoną na pożądanie i opanowanie jej umysł natychmiast? Ta wspaniała lekcja życia nauczyła ją, że od teraz nie pozwoli nieznanym ludziom pakować się bez pardonu w jej umysł i bezbronne serce. W przeciwnym wypadku, na drodze znów mogą czekać na nią spotkanie z zazdrosnymi psiapsiółkami i trujące od środka poczucie odrzucenia. Ale odrabiać lekcje jest znacznie łatwiej, niż zapomnieć parszywca, który rozbił cię na kawałki. To z jego powodu za każdy przeklętym razem, gdy w jej wnętrzu ożywa maleńki obłoczek uczucia boi się dozanać ponownego rozczarowania. Andrzej uczestniczył w jej życiu kilka godzin i zostawił krwawiącą ranę. Ile bólu więc może spodziewać się po Noelu, po czterech latach znajomości?
Żniwiarz wreszcie włożył nową koszulę, ukrywając przed jej oczami swe intrygujące ciało i udał się w jej kierunku rozpływając się w niewinnym uśmiechu.
– Trzymaj, przymierz to, – Noel podał jej koszulę w kratę, – będzie o wiele bardziej wygodna podczas szkoleń i znacznie czystsza niż twój sweter.
– Poważnie? Chcesz, żebym teraz przebrała się w twą koszulę?
Noel bezradnie rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu odpowiedniej wymówki, ale nigdzie jej nie znalazł.
– A czemu by nie? – w końcu wzruszył ramionami, – nie jest w niczym gorsza od twych t-shirtów. Ponadto, jest cieplejsza i wygodniejsza. A tak w ogóle, przecież kochasz czerwony kolor, i ona jest przecież czerwona. Starczy powodów?
– W zupełności.
Gryząc dolną wargę i powstrzymując śmiech pobiegła do jedynego oddzielonego pomieszczenia w tym domu. W skali ironizowania od jednego do dziesięciu sytuacja ta może bezpiecznie być oceniona przez nią na jedenaście. Chłopak starał się ukrywać swe uczucia, które przecież już i tak zdradził swym pocałunkiem, więc to naprawdę nie miało sensu. Szczerości nie da się ukryć za maską obojętności, tak jak i złamanego serca za fasadą fałszywego szczęścia.
Alina rozwiała swe wątpliwości, które dręczyły ją od pierwszego spotkania, a teraz zdaje sobie sprawę, jak bardzo może się mylić. Nieufność przymykała jej oczy a niesprawiedliwy gniew odpychał od jedynego stworzenia dbającego o jej bezwartościowe życie. Temu byli winni oboje. On – ponieważ trzymał ją w niewiedzy, i ona – bo nigdy nie zadała sobie właściwych pytań. Jak mogło to trwać całe lata? Jak mogli przegapić tyle odpowiednich chwil, aby zmienić ich życie?
W małym pokoju z fioletowymi ścianami poplamiony sweter rzuciła na kanapę. W pakamerze tej było tak ciasno, że oprócz jedynego mebla zmieściła się jeszcze tylko ona i wiszące lustro w rzeźbionej drewnianej ramie. Słysząc za sobą skrzypienie drzwi, szybko zapięła dwa ostatnie guziki jego koszuli i odwróciła się w kierunku dźwięku. Noel pewnie wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi i włożył ręce do kieszeni sportowych spodni. Zupełnie zdezorientowana spodziewała się z jego strony co najmniej jednego słowa, ale żniwiarz w milczeniu jedynie patrzył w jej czarne oczy. Emanowało od niego niesamowitą miękkością i delikatnością. Jego pierś falowała w rytm oddechu, a podszedł tak blisko, że mogła usłyszeć każdy wdech i każdy jego wydech. To było dla niej nie do zniesienia. Walczyć samej ze sobą i utwierdzać się w przekonaniu, że ich pocałunek niczego nie zmienił. Okłamywać siebie jest o wiele trudniej niż innych. Ale, owszem, lepiej udawać, że wierzysz swemu kłamstwu, niż przyznać się do tego, że serce nie zniesie naporu. Lepiej, niż się od razu przyznać, że jest się słabą.
– Noelu, nie umiem czytać w myślach, jak nasza czerwono-oka towarzyszka, – trochę zakłopotana spojrzała nieco w bok, – jeśli chcesz mi coś powiedzieć, trzeba abyś powiedział to głośno.
Ledwie się uśmiechnął.
– Uwierz, trudno mi wymówić na głos choćby połowę z tych słów, które zalegają w mej głowie, – zrobił krok do przodu, – ale biorąc pod uwagę fakt, że już nie władam nad czasem, myślę, że nadeszła pora, aby przestać udawać, że wszystko pozostaje po staremu. Prawdopodobnie chcesz zapytać, czemu cię pocałowałem? A ściślej czemu przedłużałem nasz pocałunek, – nowy krok w jej kierunku, – czemu dotknąłem twego aksamitnego ciała, czemu przytuliłem do siebie? Chcesz wiedzieć, dlaczego z przyjemnością powtórzyłbym to mnóstwo razy?
Przełknęła gulę tkwiąca w gardle i obserwowała ruchy jego zmysłowych, pulchnych ust. Powietrze między nimi napięło się do granic możliwości i jego niesamowita energetyka znów wzięła we władanie jej ciało. Mamił ją, jak magnes a ona chciałby wierzyć, że to tylko działanie kryształów, ale wszystkie jej nadzieje zamieniły się w proch. To nie kryształy. Mister-doskonałość coraz głębiej przenikał w jej myśli i umysł, biorąc w niewolę całą twierdzę.
„- Wynoś się! – krzyczy jej wewnętrzny głos, – Wynoś się z mojej głowy! – Znów i znów krzyczy”.
Ale wszystko na próżno. Zmysły zatracają się, gdy znów patrzy w jego hipnotyzujące pełne emocji oczy. A on przebija się dalej i dalej. Urzeka sobą każdą komórkę znajdującą się na jego drodze. Ledwie jednym wypowiedzianym zdaniem pogrąża ją w otchłań niepotrzebnych destrukcyjnych emocji. To nie fair, nie fair, bo praktycznie nie może mu się oprzeć. Tak jakby nie wiedziała: Noelowi w ogóle trudno się w czymkolwiek oprzeć.
– Mi nie trzeba wyjaśniać oczywistych rzeczy, – plącząc się w deklaracjach odpowiadała mu drżącym głosem, – Nie rozumiem tylko jednego. Dlaczego wolałeś milczeć, jeśli jeszcze mogłeś wszystko zmienić swą miłością?
Przypadkowo zamyśliła się nad tym, do czego przyznał się Noel wcześniej i teraz wie, że sytuacji w parku można było uniknąć, jak nieistniejącej strony jej biografii. Ale są to bezsensowne marzenia, na które szkoda już tracić czas i lepiej próbować żyć chwilą obecną. Spróbować żyć przyszłością, co też jest całkiem możliwe. Ryzykować bliznami na sercu i poddać się pożądaniu. Zapamiętać ten moment i zapamiętać ten dzień.
– Dlatego, bo byś nie uwierzyła. Ty i teraz nie w pełni mi wierzysz, – jego smukłe palce owijają jej nadgarstki i Noel jest jeszcze bliżej, dotykając ją swoim twardym torsem, – a przekonać dziewczynę o szczerości swych uczuć, to nie najlepszy początek związku, prawda?
Usuwa kosmyk włosów z jej twarzy i od tego dotyku w dole jej brzucha wybucha ogień.
– Ale ja nie winię cię o to, Alino – kontynuuje dotykając jej policzka, – trudno uwierzyć uczuciom nieczułego żniwiarza, który nigdy nie był człowiekiem. Zawierzyć istocie, której wedle teorii obce powinny być emocje. Myślałaś, że jestem obok, bo odważyłem się ciebie wspierać. Dlatego, bo dopuściłem do twej ucieczki z kryształami, które nie miały prawa opuścić krain mroku. Po części to prawda. Ale wiedz, że tak naprawdę dałem ci odejść tylko dlatego, bo chciałem zobaczyć cię ponownie. I nie myśleć o konsekwencjach. W tym wszystkim jest moja wina, więc po prostu, nie mogłem się do tego przyznać.
Lekko odsunęła się do tyłu, aby nie dusić się jego upajającym aromatem. Ciężko dysząc zmierzali do rozstrzygnięć, które mogłyby mocno skomplikować ich los. Ich przyszłość, czy wspólna, czy oddzielna – to wielkie pytanie. Tymczasem teraz głowy powinny być zajęte zupełnie innymi myślami. Absolutnie!
– Możemy sobie tylko wyobrazić, jak zmieniłyby się nasze losy pod wpływem innych słów. – Zabrała jego rękę ze swego policzka, pozostawiając w swej dłoni, – ale teraz musimy walczyć ze zdwojoną siłą i wolą, aby wygrać. Ponieważ, jeśli przeżyję, będziesz mógł mnie całować tyle razy, ile zechcesz. Obiecuję.
Podniosła do warg jego chłodne palce i natychmiast drgnęła z powodu gwałtownie otworzonych drzwi. Tilda spojrzała na nich swymi krwawymi oczyma, nie przywiązując wagi do tego, co przed sobą widzi. Jej wzrok wyrażał zmartwienia a nawet przerażenie. Zapowiadał problemy i zagrożenia. Żeby go pojąć, nie jest konieczna umiejętność czytania myśli. Nieco zdezorientowana Alina wpatrywała się w dwie postaci widniejące za jej plecami i wtem, od ogarniającego przerażenia zakryła usta obiema rękoma. Chciała wrzasnąć, wyrywać histerycznie sobie włosy i ryczeć co sił. Chciałaby, żeby to okazało się koszmarnym, ale tylko snem. Pierś drżała, a oczy zalały niekontrolowane łzy. Nie, Alina nie śni. Do cholery, dlaczego nie śni?
Jej oczy przesłaniał mokry całun, gdy w tej samej chwili Andrzej Makowski próbował wyrywać się z rąk Thourio i Tildy, mocno trzymających go za ramiona. Znów stanęli w obronie Aliny, ale tym razem przed zwykłym człowiekiem. Makowski nie tylko chciał ją zabić, chciał zacisnąć dłonie na jej gardle i słuchać trzasku pękajacych kości wokół szyi. Szalał ze złości, a on nie chciała uwierzyć słowom padającym z jego ust. To było wariactwo. Przeklęte wariactwo w najczystszej formie. To nie może być prawda.
– Zabiłaś ich! – Wykrzykiwał Andrzej płonąc z wściekości, – ohydna pokrako! Jak mogłaś ich zabić?! Przecież to nie był tylko mój brat, to była i twoja siostra! Jak śmiałaś, siksto, ją zabić?!
Noel ukrył ją za swymi plecami i był w pełni przygotowany do wyprowadzenia potężnego ciosu, który uspokoi rozwścieczonego boya. Alina trzęsła się ze strachu, wbijając paznokcie w jego talię i nie odsuwała się od Noela na krok. „Dlaczego on to mówi? – gorączkowo rozmyślała, – Dlaczego jego ubranie poplamione jest świeżą krwią? Dlaczego on mnie nienawidzi?”. Rozdarte na części serce pękało w szwach, odzywając się echem w jej głowie, a pytania ginęły w nieskończonym hałasie. Chciała schować się w kąt i udawać, że jest niewidoczna. Zapomnieć wszystko usłyszane i rozpuścić się w powietrzu. Być gdziekolwiek, byleby nie tutaj.
– Tilda, zamknij mu usta, – syknął Noel, zaciskając pięści w naprężonych rękach, – albo, przysięgam, wypruję mu flaki.
Wampirzyca reagując na prośbę gwałtownie odwróciła Andrzeja plecami do Aliny i z cała siłą walnęła nim o regał. Głośny trzask łamiącego się nosa rozniósł się po pokoju po czym Makowski upadł na podłogę, zakrywając ręką powódź krwi. Jęczy z bólu i dostaje ostateczny cios, posyłający go w głęboki nokaut. Teraz daje się już tylko słyszeć cichy szloch, który, jak Alina stwierdziła, należy do niej. Uklękła łkając jak dziecko i dusząc się od ogarniającej paniki. Nieznośny strach i głupie nieporozumienie znokautowało nie tylko Makowskiego.
– Noelu, – szeptała cicho przez łzy, gdy żniwiarz siadał obok niej, – muszę się przekonać, że to nieprawda. Muszę zobaczyć na własne oczy, że moja siostra i Jarek nie żyją. Błagam cię, Noelu, ja nie chcę mu uwierzyć.
Patrzy na blondyna, a ten widząc to opuszcza wzrok kręcąc bezradnie głową.
– Wszyscy nie żyją, Alinko, – wycedził przez zaciśnięte zęby Thourio, – twoja rodzina nie żyje. Widziałem to, – zrobił krótką pauzę i spojrzał na Andrzeja, – ale jego najwyraźniej nie zamierzali zabijać. To zaplanowany scenariusz, w którym nie pozostawiono dowodów przestępstwa, – Azriel go stworzył. My nie zdążyliśmy powstrzymać realizacji.
Głos blondyna zadrżał, zamknął oczy. To wystarczyło, żeby mu uwierzyć, ale wciąż była ostatnia niezerwana nić, podtrzymująca ostatki człowieczeństwa w Alinie. Światło w pokoju przygasło, jakby całe życie uszło z niej w siną dal zabierając ze sobą ciepłe promienie słońca. Czuła ciemność wokół siebie, która zwinięta w kłębek przykrywała każdy milimetr jej świadomości. Farbując jej włosy na kolor nocnego nieba ciemność ta deponowała swa władzę w jej niezłomną wolę.
Kryształy objawiły całą moc, którą teraz zawładnie jej duszą, i ta moc podobała się jej. Zrobiły królewski ruch, rozkwitając w niej czarnym tulipanem i dając niezbędne siły dla odwetowego uderzenia. Rytm serca zwolnił, a oddech stał się ciężkim i statecznym. Wciąż roniła łzy, czując ich żar na policzkach, a słona woda rozbudzała w niej pragnienie zemsty. Chciała ujrzeć zakrwawione ciało siostry i zapłonąć nienawiścią znacznie większą niż teraz. Musi pożegnać się z nią, by uwierzyć w swe motywy.
W żyłach Alicji rozpływała się mieszanka gniewu i wściekłości, paląc na całej drodze miłosierdzie. Biorąc głęboki oddech, uniosła się z kolan. Tilda był jedyną, który patrzyła na nią entuzjastycznym wzrokiem w oczekiwaniu jej działań. Wampirzycy podobała się broń, w którą Alina mogłaby się przeistoczyć, lub w którą już się przeistoczyła.
– Zabierz mnie do niej, – oschle powiedziała do Noela, podczas gdy ten z uchylonymi ustami patrzył na rezultat ostatnich działań, – albo sama znajdę drogę.
Podszedł bliżej i mierząc ją mrocznym wzrokiem, ciemniejszym od burzowej chmury, pochylił się nad nią całym swym ciałem.
– Nie zrozumiałaś? – Szorstki głos rozerwał na strzępy chwilową ciszę, – Azriel nie zabił ich tak po prostu, on nimi zanęca ciebie. Tam wszędzie pozostawione są ślady, które każdego mają przekonać, że to ty zrobiłaś. I nawet Andrzej został wśród żywych nie bez powodu. Chcesz wiedzieć, dlaczego? Chcesz? – Jego oczy płonęły ogniem, ale nawet to nie mogło jej przekonać, – bo każdy sąd potrzebuje świadków. I bardzo szybko przyjdą po niego, aby mu zadać tylko jedno pytanie: „Kto zabił małżeństwo Makowskich?” Jak myślisz, co im odpowie?
Noel wiedział, że to był początek końca. Zrozumiał, że traci ją z każdą chwilą. Zacisnął pięści, zadając sobie ból i gryzł się z rozpaczy. O śmiertelnym wyroku już zadecydowano, a szanse przeciwstawienia się coraz bardziej malały. Nawet śmierć Azriela niczego by nie zmieniła, a jedynie byłaby pocieszeniem dla jej zimnej i bezlitosnej zemsty. Ten czarno-skrzydły parszywiec ugodził w jej rodzinę, ale teraz Alina nie ma nic do stracenia, a skoro tak, to nic jej nie powstrzyma. Oni myślą, że ona nie rozumie całej powagi tego zagrożenia? Mylą się. Ona rozumie wszystko. Teraz, jej oczy są otwarte szeroko jak nigdy.
– On ma rację, – dodał Thourio, – nie jesteś zwykłą śmiertelniczką, nasze prawa dotyczą także i ciebie. Jeśli zraniłaś człowieka, zamachnąwszy się na Najwyższą Moc, ich jadowite miecze zabiją cię nawet jako nieśmiertelną istotę. W tym przypadku, nie będą baczyć na twą człowieczą duszę.
Thourio silniej zawiązał węzły na więźniu i posadowił go na krześle. Twarz Andrzeja była zapaćkana zaschniętą krwią a na policzku siniał ślad po uderzeniu. Alicja nie wie jeszcze, co mu powie, kiedy się obudzi. Nie wie, jak wytłumaczy, że to nie ona zabiła swą siostrę i szwagra. Jak przywróci jego zaufanie tym bardziej nie wie. Cierpienie i gorycz nigdy jej nie opuszczały, bez względu na okoliczności. Teraz ona zna swe możliwości, ale dusza pozostaje ta sama.
Tak, stała się bardziej zaciętą, złą, bezlitosną, ale cały czas tą półczłowieczą duszą. Nie potrzebuje więcej treningów lub szkoleń, ona Alina poznała już całą siebie na wskroś. Potrzebuje teraz jedynie każdego czarnego pióra ze skrzydeł tego przeklętego Anioła. I będzie wyrywać je jedno za drugim, aż tamten wyzna swój grzech i zdechnie.
– Spójrzcie na jego koszulę, – powiedziała obojętnym głosem, wskazując na Makowskiego, – jest na niej obca krew. To krew mojej siostry. Nieważne, jakie łączyły nas relacje, Arleta mimo wszystkiego należała do mojej rodziny, a ja do jej. I co ona ujrzała sekundę przed śmiercią? – Spojrzała na każdego po kolei, – zobaczyła moją twarz. Patrzyła w oczy siostry, która chce ją zabić. To nie byłam ja, ale ona nigdy nie dowie się tego. I chcecie, abym się z tym pogodziła? Chcecie, abym umarła za to, czego nie zrobiłam? Znaczy, pomagacie tamtemu parszywcowi wygrać.
W pomieszczeniu zapanowała wielce znacząca cisza. Nie wiedzieli, co odpowiedzieć na tę prawdę i jak Alinę pocieszyć. Każde ich działanie lub słowo nie zdoła zaprzeczyć temu, co stało się z Arletą i Jarkiem. Azriel nie grał wedle zasad, ale nikt nie mówił, że będzie grał uczciwie.
– Przez cztery lata odwodziłem go od podejrzewania cię. Mówiłem, że nie jesteś niebezpieczna, i nie tą, której szuka, – Noel usiadł na krześle i spojrzał na nieprzytomnego po prawej, – i ten dupek psuje wszystko. Obudził siły przed czasem, nie dając ci szans na trening. Teraz wie, że to ty jesteś głównym zagrożeniem i prawie pozbył się ciebie. Więc kto pomógł Azrielowi wygrać? My, czy twój kumpel?
Żniwiarz westchnął głośno, rozładowując przeciągnięte do granic nerwy i zdał sobie sprawę, że powiedział zbyt wiele. Nieświęta Trójca spojrzała po sobie niejasnym wzrokiem. Nikt nie zamierzał kontynuować rozmowy, zachowując śmiertelną ciszę i majac nadzieję, że nowe fakty uszły uwadze Aliny Ale ten błąd nie mógł przez nią pozostać niezauważonym, szczególnie teraz, kiedy czuła ich kazdą emocję. Azriel szukał jej, ale po co? Widział w niej zagrożenie od początku, ale dlaczego? Jeśli wierzyć słowom Noela, nie znał jeszcze jej możliwości. A czy to tak naprawdę było i ile prawdy w tych słowach? Jeśli uważają, że milczenie to wspaniały plan działania, to ona spieszy im oznajmić, że nic z tego. To bezwartościowy plan. Chociażby dlatego, że ona teraz może łatwo skopać ich tyłki i pozwolić sobie na mówienie tego co chce.