Przypowieść szesnasta
Pod jasnym błękitem nieba przesuwają się szaro-białe chmury. Płyną bez pośpiechu, jak kra po zmarzniętej rzece.
Między chmurami – ptaki. Kołują, lecą i krzyczą „ – hur, hur, hur… – co w ich mowie znaczy: hura! Lecę!
…Tak, wiem. Ty też jesteś ptakiem. Białym orłem bez jednego skrzydła.
Miałeś oba, ale jedno straciłeś, gdy ongiś ufnie rzucając się w ciemność trafiłeś na ostrza skał.
To było bardzo bolesne. Uszło wiele krwi. Było. Minęło…
Nie masz już skrzydła. Ale wciąż zostało ci jeszcze jedno.
***
– Na co ci to jedno?
– Pytasz serio? Myślisz, że z jednym skrzydłem nie mam szans? Wiedz, że nigdy go nie oddam! Jest mi bardzo potrzebne. Nie pozbędę się go na pewno! Możesz sobie mówić, co chcesz, a ja i tak będę uczył się latać na tym jednym… Uwierz mi! – Widziałem kiedyś, jeszcze onegdaj, lecącego ptaka z wielką dziurą w skrzydle. Trudno mu było. Leciał jak kłoda, dużo i ciężko machał, ale leciał! Na pewno nie tak wysoko, jak chciał – ale leciał! Bo chciał lecieć!
I ja także chcę. I będę. Nie zaniecham prób!
Będę się starać. Silnie się odepchnę, skoczę wysoko i…
Sądzisz, że jest szansa, co o tym myślisz?
Nie? …Uważasz, że jednak nie ma to sensu? Nie ma szans?
Proszę, nie uważaj tak!
Chodź! Spróbujemy razem. Ty masz jedno i ja mam jedno. Przytulimy się mocno i odlecimy! Musimy tylko szybować prosto do jednakiego celu.
…Nie chcesz się połączyć? Boisz niepowodzenia? Przecież warte ryzyka…
Rozumiem. Ale nie rób innym nadziei. Nie oddam nikomu mojego skrzydła, nie sprzedam, nie podaruję. I o czyjeś też nie poproszę. Skrzydło jest tylko moje, choć z twoim mogłoby być nasze. Jeśli wzlecę bez ciebie, ty pozostaniesz tu samotna i długo będziesz wspominać porzuconą szansę, niespełnioną nadzieję… Trudno. Nic na to nie poradzę. Ja nie mogę, nie chcę już dłużej czekać. Próbuję sam!
***
Mawiają: „…gdy przestaje się czekać i wzbija do lotu, skrzydła same odrastają”.
I ptak dłużej nie czekał. Uleciał.
*
Powiadali prawdę.
Pingback: Nowości na Witrynie | Janusz Niżyński