Opowiadanie o psie, który nienawidził Chopina

Ładny obrazek? Prawda? W porządku, zaczynam opowiadać. 

Czyli mamy tu kobietę, w sukni o kolorze burgund niczym Ferrari w salonie samochodowym, pianino lśniące jak łysy łeb na konwencji fryzjerów, i Chopina. 

Zawsze Chopin. Zawsze wieczór. Zawsze ta sama melodia, która sprawia, że pies – nazwijmy go Stefan – zaczyna wyć z melancholią godną zawodowej płaczki na pogrzebie złotej rybki. Nasza bohaterka, powiedzmy, że ma na imię Esmeralda, choć w dowodzie pewnie stoi Grażyna, zasiada do instrumentu z gracją godną primabaleriny, która przypadkiem wylądowała w fabryce fortepianów. Palce smukłe, niczym wykałaczki po tygodniowej diecie, zaczynają tańczyć po klawiaturze, a Stefan… Stefan zaczyna wyć. Esmeralda nie reaguje. Esmeralda jest artystką. Stefan jest… Stefanem…

link do opowiadania

print
Ten wpis został opublikowany w kategorii Ogólna. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *