Bajka o Osamotnieniu

Wczoraj wyprosiła z domu swe Osamotnienie. Otworzyła drzwi i powiedziała:

– Idź sobie, mam już ciebie dość!

Osamotnienie ciężko westchnęło, spuściło głowę i rzekło:

– Jak ci będzie beze mnie? Co będziesz robić? Przecież nikogo nie masz prócz mnie? Byliśmy nierozłączni, można by rzec: zrośnięci, i co teraz? Wyganiasz mnie? A co w zamian? Rozstajesz się z najbardziej oddanym ci i lojalnym towarzyszem życia… Co dalej zamierzasz?

– Nic! Będę sobie jakoś radzić. – Odpowiedziała. – Zadzwonię po kogoś. I przyjdzie do mnie. I zajmie twe miejsce.

– Ale kogo? Przecież nikogo innego nie kochasz. Kogo chcesz oszukać? Siebie?

– Kocham, nie kocham, co tobie do tego? Co ty tak naprawdę wiesz o miłości?… A zresztą… Zawsze miałam tylko siebie. Jestem już tym znużona! I miałabym tak do końca świata?

– Hmm… – Osamotnienie zaczęło powątpiewać – Przyjdzie ktoś inny, powiadasz, i co? I myślisz, że nigdy nie będziesz się z nim nudziła? Zobaczysz… Przyjdzie i będzie się ceregielić, będzie oczekiwał zainteresowania, dokazywania, będzie chciał zawsze być mądrzejszy, będzie oczekiwał, abyś go podziwiała i nigdy nie była zazdrosną… Zobaczysz! Uciekniesz od niego pierwszego dnia… A jeszcze, być może, przyprawi ci rogi…

– Zamilknij! Pozwalasz sobie już za dużo! Daj kurze grzędę, a ona: wyżej siędę… Dość!
Pamiętasz, jak nocami czytywałaś książki? Jak za dnia chodziłaś na koncerty? Do teatru? do kina? Szło ci naprawdę dobrze. A ja zawsze wtedy byłem z tobą. Wszystko, w czym uczestniczyłasś to dzięki mnie.

– Ha! Jeśli samam nie miałabym takich potrzeb, sądzisz – zmusiłbyś mnie? I niby, co takiego udało mi się osiągnąć z tobą? …Nic! Więc po próżnicy nasza dalsza rozmowa. Idźże już z Bogiem…

I Osamotnienie wyszło. Cicho zamknęło za sobą drzwi.

A ona nalała sobie kieliszek Madery i wypiła. Rzadko zdarzało jej się pić. Ale wczoraj był wyjątkowy dzień. Drink zadziałał. Rozgrzał jej duszę.
Dobre, portugalskie wino. Pamiątka z wyprawy na Maderę.
Wzięła telefon i wystukała numer. Chciała mu powiedzieć, że zerwała ze swym osamotnieniem, że znów jest wolna, że może do niej już przyjść, że czeka na jego Obecność niecierpliwie…

Długo nie podnosił słuchawki. Wreszcie usłyszała nerwowy głos: „czyż wciąż nie rozumiesz, że cię nie kocham?! Nie dzwoń więcej!” – powiedział z rozdrażnieniem i rozłączył się.

Poczuła się fatalnie. Osamotniona…

„Nikt mnie nie kocha – myślała. – Ale dlaczego? W czym jestem gorsza, od drugich? W niczym. Co ja robię gorzej, niż drugie? Nic! Ale mnie nie chcą. To dlatego, że jestem inna, niż wszystkie. Boją się mnie. Inteligentnych kobiet zawsze się boją. Trzeba być bardziej zwykłą, żeby pokochali”.
Wyjrzała dyskretnie zza żaluzji.osamotnienie
Osamotnienie wciąż stało na chodniku i patrzyło w jej okna.
Pierwszy raz dostrzegła przejmujące spojrzenie swego druha: jego wielkie, smutne, zmęczone oczy…

Otworzyła okno. Pomachała do niego ręką. Chyba nie zauważył? Odwrócił się, zgarbił, postawił kołnierz i ruszył w siną dal.

„Obraził się – pomyślała. – W czymże zawiniłam? Wcześniej czy później i tak by odszedł”

„Dokąd pójdzie? – Nagle się zaniepokoiła. – Komu będzie potrzebne, to moje Osamotnienie? Każdy ma swe własne, może nawet identyczne, jak moje. Będzie wałęsać się po mieście i zewsząd będą je przeganiać? To przecież straszne! Zniesie takie okrucieństwo i obojętność? Nie! Nie zniesie – umrze z powodu złamanego serca … O, mój Boże! Co za nikczemnica ze mnie? Ono, to moje Osamotnienie, garnęło się do mnie sercem i duszą, a ja? A ja je przegnałam, jak kulawego psa. I w ogóle, w czym mi przeszkadzało? W niczym!”

Chwyciła kurtkę i wybiegła z mieszkania.
Na szczęście odnalazła je na przystanku. Siedziało samotnie ze spuszczonymi oczyma.
Podbiegła do niego. Chwyciła w swe ramiona. Przytuliła.

– Wybacz mi, mój druhu. Wybacz swej głuptasce. Tak! Bywa mi z tobą źle, ale bez ciebie jeszcze gorzej. Nie do zniesienia! Wracajmy, proszę, do domu. Napijemy się razem gorącej cynamonowej herbaty. I… Mam dobry koniaczek, na specjalną okazję. Pograsz mi na pianinie, ja ci pośpiewam me ulubione piosenki, a w nocy pooglądamy gwiazdy – przez ten teleskop, który kiedyś dla mnie kupiłeś… A potem… Potem wspólnie posłuchamy muzyki, poczytamy książki. Przecież zawsze to lubiliśmy?! To co, idziemy?
Osamotnienie uśmiechnęło się.

– Tak. Wiedziałem, że nie możemy bez siebie żyć. Chodźmy. Tylko, proszę, nie rób już więcej takich głupich rzeczy…
– Nie będę, nie będę! – Była zachwycona.

*

Podążali chodnikiem jak i inni przechodnie. Zauważyła, że wielu spośród nich, jak i ona, szli w parze ze swymi własnymi Osamotnieniami, i podobnie jak ona, tak i oni z sympatią i ze zrozumieniem patrzyli na ich dwojga. Szła, więc, uśmiechnięta i cały czas rozmawiała ze swym Osamotnieniem o nowych, kolejnych planach i zamierzeniach na przyszłość. Ich wspólną.

 

do spisu Bajek dla dorosłych

3 odpowiedzi na Bajka o Osamotnieniu

  1. unbol1 pisze:

    Ha, ha, ha!

  2. Aneta Marciniak pisze:

    Dlatego, że bohaterka nie chciała podświadomie , a może świadomie rozstać się z Osamotnieniem no to zafundowała na swoje własne życzenie samotność…i jest tyle przecież sposobow na jej przełamanie! Niekoniecznie trzeba wykonywać telefony do tych , którzy nas nie kochają…Trzeba wyjść z inicjatywą w różnych kierunkach. Nie musi to byćkierunek…nastawiony na poszukiwanie nowej miłości..Dróg jest wiele, aby znaleźć się po za Osamotnieniem…:) Fajne opwiadanie, chwilami zabawne-mam na uwadze personę Osamotnienia…:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *